Rozdział 12

384 20 0
                                    

O dziewiątej rano, zgodnie z rozkładem lotów, dolecieliśmy do Bostonu. Przez całą drogę spałam, a Luke zasnął na moim ramieniu, więc nie miałam sumienia go wcześniej obudzić. Nie po tym, co zdarzyło się poprzedniego dnia.

Wyszliśmy z samolotu, kierując się do odprawy paszportowej. Byłam ciekawa, czy przepuszczą tutaj Luke'a bez żadnych problemów. W Sydney mu się udało, więc dlaczego tutaj miałoby się nie udać? Dalej nie wiedziałam, skąd Hemmings załatwił sobie fałszywy paszport, ale nie dochodziłam do sedna sprawy. Miałam inne problemy na głowie. Najważniejszą sprawą było to, że nie wiedziałam, co ma zamiar zrobić Luke. Z pewnością miał już przygotowany plan, jak to on. Na pewno już wszystko obmyślił, a ja będę musiała po prostu poddać się jego pomysłom. Nie widziałam w tej sytuacji innego wyjścia. Nie mam zamiaru wrócić do Sydney. Nie po tym, co tam się stało.

Po odprawie, którą o dziwo przeszliśmy bez większych problemów, odebraliśmy bagaże i ruszyliśmy do wyjścia. Nie wiedziałam, co Luke ma zamiar robić w Bostonie. Wyszliśmy więc przed budynek lotniska i stanęliśmy w miejscu.

- Co teraz? - spytałam, patrząc się na Luke'a. Chłopak tajemniczo się uśmiechał. Wkrótce zwrócił swoją głowę w moim kierunku, tym samym patrząc mi się prosto w oczy.

- Od teraz, moja droga Rose, zaczynamy nowe życie. Zapominamy o tym, co działo się w Australii. Wiesz dlaczego tutaj przyjechaliśmy? - spytał. Pokiwałam przecząco głową, więc chłopak kontynuował. - Przyjechaliśmy tutaj, aby rozwiązać pewną sprawę. Mianowicie mówię tutaj o sprawie twojej rodziny. Wiem, że to dla ciebie trudne i bolesne, ale chcemy dowieść prawdy, mam rację? - spytał, odczekując chwilę, aby sprawdzić moją reakcję. Pokiwałam twierdząco głową. - No właśnie. Chcemy się dowiedzieć, dlaczego to wszystko się stało. Wiesz dobrze, że mam powiązania ze światem kryminalistów, więc będę miał ułatwiony dostęp to rozwikłania sprawy. Wiem, gdzie szukać odpowiedzi. Będziemy podróżować po Ameryce, bo to właśnie tutaj znajdują się siedziby najgroźniejszych organizacji kryminalistycznych znanych na całym świecie. Ludzie boją się o tym mówić. Ameryka to niby taki piękny i spokojny kraj, a prawda jest inna. To właśnie tutaj wszystko się dzieje i za wszystko odpowiadają Amerykanie. Więc Rose, jeśli tylko pozwolisz mi sobie pomóc, zrobię to. Chcę, abyś wiedziała na czym stoisz. Chcę, żebyś wiedziała, kto i dlaczego zabił twoją rodzinę. Nie jestem złym człowiekiem, nie musisz się mnie bać. Wiem, że sprawiam wrażenie jakiegoś złego typka, ale taki nie jestem. To prawda, że dla wrogów jestem niemiły, ale dla ludzi, którzy nic mi nie zrobili, jestem miły. Więc, Rose... Zgadzasz się na to, abym ci pomógł? - spytał chłopak. Słuchałam jego długiej wypowiedzi z niezwykłym skupieniem, a czasami też z przebłyskami wzruszenia. Nie wiedziałam, dlaczego Luke chce mi pomóc, ale jak mogłabym nie skorzystać z takiej okazji? Musiałam się zgodzić.

- Zgadzam się, Luke. Bardzo ci dziękuję. - powiedziałam ze szczerym uśmiechem na twarzy. Mimo tego, że moja rodzina niedawno odeszła z tego świata, nie czułam się sama. Czułam się osłabiona i bezbronna, to fakt, ale nie zostałam sama. Miałam jego. Mimo tego, że nie do końca go znałam. Był przy mnie i chciał mi pomóc. Musiałam to docenić.

- Przytulisz mnie? - spytał. Przekręciłam głowę nieznacznie w bok, nie rozumiejąc jego intencji. - Och, przecież wiem, że tego potrzebujesz. No chodź. - powiedział, po czym rozłożył ręce, abym mogła swobodnie do niego podejść. Zrobiłam to. Przytuliłam go. Byłam mu wdzięczna za wszystko.

- W porządku. A teraz chodź. - nakazał, po czym chwycił mnie za rękę i poszliśmy przed siebie, obładowani bagażami.

Szliśmy przed siebie przez długi czas, aż w końcu, po jakiejś godzinie nieustannego spaceru, doszliśmy do salonu z samochodami.

Lifeless ➳ L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz