Rozdział 6

514 23 1
                                    

Jak najszybciej wykonałam polecenia człowieka, który przed chwilą do mnie dzwonił. Skręciłam w uliczkę po mojej prawej stronie i odnalazłam budynek z numerem 19. Dom był cały pomalowany na czarno. Ze strony ulicy były tylko dwa okna, umieszczone pod dachem. Rozejrzałam się wokół siebie. Nikogo nie było. Dotknęłam srebrnej klamki i przycisnęłam ją w dół. Nie chciałam tam wchodzić, ale nie miałam wyboru. Teoretycznie, wybór zawsze jest. Tutaj jednak go nie miałam. Musiałam ratować Nasha. Nie obchodziło mnie to, czy przeżyję. Chciałam tylko dobra mojego brata. Weszłam do holu i zamknęłam za sobą drzwi. Na środku znajdowały się wysokie, białe schody. Hol po bokach wyłożony był mnóstwem luster. Skierowałam się na schody. Weszłam na pierwsze piętro tajemniczego budynku. Były tam jedne drzwi. Jedyne drzwi na tak obszernym piętrze. Podeszłam do nich i z drżącym sercem przycisnęłam klamkę drzwi w dół.

-Jednak przyszłaś.- usłyszałam nieznany głos. Serce podeszło mi do gardła. Nagle poczułam czyjeś silne ręce na swoich ramionach. Podskoczyłam ze strachu.-Boisz się. Nie powiem, że nie masz po co się bać. Jednak zależy ci na bracie.

-Kim ty jesteś?- spytałam, nie odwracając się do człowieka. W pokoju, do którego weszłam panował półmrok. Usłyszałam cichy i pewny siebie śmiech za swoimi plecami.

-Nazywam się Steve Levine. Mówi ci to coś?- spytał. Zanim zdążyłam odpowiedzieć, mężczyzna stanął przede mną. Miał na ramionach mnóstwo czarnych tatuaży. Jego włosy były idealnie ułożone.

-Nic mi to nie mówi. Przyszłam tutaj po brata. Nie chcę się z tobą zadawać.- powiedziałam, przez zaciśnięte zęby.

-Widzę, że będę miał do czynienia z pewną siebie dziewczyną...

~Luke~

-Skręć w lewo, potem w prawo i wejdź do tego czarnego domu z 19 na przodzie.- słuchałem poleceń Conora. Po piętnastu minutach nieustannego biegu byłem na miejscu. Rozłączyłem się z przyjacielem, który idealnie doprowadził mnie do celu. Wszedłem do budynku i pobiegłem na górę. Otworzyłem jednyne dzrwi, które tutaj były i wparowałem do środka.

-Hemmings. Nie spodziewałem się, że do mnie wpadniesz.- usłyszałem dobrze mi znany głos.

-Adam.- warknąłem na człowieka, który od kilku lat jest moim wrogiem. Levine stał przede mną. Trzymał Rose i tym samym przystawiał jej pistolet do skroni. Posłałem mu wściekłe spojrzenie.

-Kawa czy herbata?- spytał Steve, sarkastycznie się przy tym śmiejąc.

-Czego od niej chcesz?- spytałem z wyraźnym zdenerwowaniem.

-Kto powiedział, że ja czegoś od niej chcę? Może ja po prostu chcę jej?

-Do rzeczy, Levine! Ile chcesz za jej brata i ją?!- spytałem krzykiem. Steve mi nie odpowiedział. W zamian za to, ktoś nagle podszedł do mnie od tyłu i uderzył mnie z całej siły w głowę. Upadłem na ziemię i straciłem przytomność.

~Rose~

-Luke!- krzyknęłam rozpaczliwie, patrząć na blondyna, który dopiero co spadł na ziemię.

-Nie martw się o niego, maleńka. Hemmings to dzielny człowiek. Lubi dostawać wszystko, czego zapragnie. Tym razem jednak mu się nie uda.- rzekł pewny swego Levine. Steve pociągnął mnie za  sobą. Wyrywałam mu się, ale nie z tego powodu, że chciałam uciec. Chciałam pomóc Luke'owi, który nie miał świadomości tego, co się z nim dzieje. Levine zaprowadził mnie na dół. Brunet wprowadził mnie do ciemnego pokoju i rzucił mnie na ziemię.

-Trochę tu sobie posiedzisz, mademoiselle.- rzekł, po czym wyszedł. W pomieszczeniu zapanowała ciemność. Było tutaj bardzo duszno. Po kilku chwilach moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności i widziałam coraz lepiej. W rogu pokoju zauważyłam pewną postać. Wstałam i podeszłam do tej osoby, po czym przed nią kucnęłam. To był chłopak. Głowę miał odwróconą w bok, więc nie widziałam jego twarzy.

-Kim jesteś?- spytałam. Zauważyłam, że chłopak ma mocno związane ręce. Na jego przedramionach widniało kilka przerażających ran i siniaków. Brunet odwrócił głowę w  moją stronę. Zakryłam usta ręką.

-Nash... Nash. Co oni ci zrobili?- spytałam. To był mój brat. Twarz chłopaka nie wyglądała najlepiej. Nash został dotkliwie pobity. Dotknęłam dłonią policzka chłopaka. Brunet cicho syknął z bólu.

-Pomóż mi, Rose...- wyszeptał chłopak. Natychmiast rozwiązałam jego ręce. Nash nie potrafił się w ogóle ruszyć.

-Oni chcą ci zrobić krzywdę...- powiedział, ledwo wymawiając każde słowo. Nie mogłam sobie darować tego, że nie dopilnowałam Nasha.

-Skąd to wiesz?- spytałam bruneta, łapiąc go za rękę. Rozpłakałam się. Stan mojego brata był okropny.

-Oni...- Nash nie dokończył swojej myśli. Drzwi do pokoju się otworzyły.

Lifeless ➳ L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz