Rozdział 9

471 24 1
                                    

Wbiegłam do pokoju, w którym zostawiłam Luke'a. Chłopak siedział na łóżku i podpierał głowę dłońmi. Wydawał się być inny.

- Co się stało? - spytałam, stając przed nim. Nie wiedziałam, czego mogłam się po nim spodziewać. Zaledwie przed chwilą rozmawiał ze mną o kolorowych jednorożcach, więc możliwe było dosłownie wszystko.

- Chciałem zapytać się o to samo. - rzekł, podnosząc na mnie wzrok. Jego oczy były poczerwienione. Poczułam, że dawny Hemmings wrócił.

- Już dobrze się czujesz? - zadałam chłopakowi pytanie. Blondyn niepewnie pokiwał twierdząco głową. Nie dziwiłam mu się, że tak dziwnie się zachowywał. On sam nie wiedział, co się z nim działo przez jakiś czas. A to wszystko przez leki, które mu podano. Nie wiedziałam, co to wszystko miało na celu. Nie rozumiałam, dlaczego akurat ja zostałam obrana za cel przez jakąś mafię. Nie rozumiałam, czego ci ludzie chcieli od Nasha i dlaczego go uprowadzili.

- Wiesz, co się stało? - spytałam, przybliżając się do chłopaka. Kucnęłam przed nim. Nie czułam się jednak pewnie. W dalszym ciągu nie wiedziałam, czy Luke już na pewno dobrze się czuje i czy wszystko z jego umysłem jest w porządku.

Chłopak pokiwał przecząco głową, patrząc się na mnie wzrokiem pełnym bezsilności. Widziałam, że prosił mnie o pomoc. Nie musiał nic mówić. Dobrze rozumiałam mowę ludzkiego ciała i to mi w pełni wystarczyło, aby zrozumieć Lucasa.

- Porwano mojego brata. Ja poszłam go szukać, a ty mnie odnalazłeś. Najgorsze było to, że ciebie też zamknęli. - streściłam chłopakowi całą historię, która przydarzyła nam się w ciągu ostatnich kilku dni.

***

Siedziałam obok Luke'a na łóżku. Chłopak był bardzo zmęczony. Nie dziwiłam mu się. Dużo przeszedł w ciągu ostatnich dni, tak samo jak ja i Nash. Najgorszym uczuciem było dla mnie to, że Luke był moim prześladowcą. To przez niego nie mogłam spać i to właśnie przez niego się denerwowałam. A tu nagle przyszedł mi z pomocą, kiedy dowiedział się o porwaniu mojego brata. Nie rozumiałam filozofii tego człowieka i nawet nie próbowałam i nie chciałam jej zrozumieć. W dalszym ciągu bałam się Luke'a, bo nie wiedziałam, czego mogę oczekiwać z jego strony. Tak naprawdę, ten chłopak nie był dla mnie nikim bliskim. Nie był moim przyjacielem, członkiem rodziny, a nawet znajomym. Mogłabym go określić tylko mianem prześladowcy, który w jednej chwili zmienił swoje nastawienie do mojej osoby i pomógł mi wydostać się z najgorszego bagna, w jakie się w życiu wpakowałam.

- Dlaczego mnie do siebie zabrałaś? Przecież ty się mnie boisz... - powiedział Luke po długiej chwili ciszy, podnosząc swój wzrok tak, aby patrzeć mi się prosto w oczy.

- Musiałam ci pomóc. Uratowałeś mnie. Dziękuję ci, Luke. Bez ciebie bym sobie nie poradziła. - odparłam, lekko uśmiechając się do chłopaka, aby ten poczuł się choć trochę lepiej.

- Nie musiałaś tego robić. - rzekł. Białka jego oczu w dalszym ciągu były czerwone. Sam chłopak nie trzymał się za dobrze. Wiedziałam jedno. Nie mogłam pozwolić mu odejść. Nie w takim stanie.

- Nie wiem, dlaczego pomogłeś mi i Nashowi, ale jestem ci za to naprawdę wdzięczna. Powiedz mi, proszę, jedno. Dlaczego tak się mnie uczepiłeś? Zrobiłam ci coś? - spytałam. Czekałam na dogodną chwilę, aby zadać chłopakowi to pytanie, ale nie miałam wystarczająco dużo odwagi w sobie. Teraz, kiedy Hemmings nie był w najlepszym stanie i nie mógł dużo zrobić, mogłam sobie pozwolić na taki krok.  Najważniejsze było to, że nie bałam się go wykonać. To mogło znaczyć tylko jedno. Przełamałam najistotniejszą barierę, która utworzyła się między mną, a Lukiem. Przestałam się go bać.

~Luke~

Zdziwiło mnie pytanie, które zadała mi Rose, ale mnie nie zaskoczyło. Wiedziałem, że będzie chciała wszystko wiedzieć. Prędzej czy później, musiało się to stać.

- Widziałaś, jak zabiłem człowieka. To jest pierwszy i główny powód. Musiałem mieć pewność, że nic nie powiesz policji ani nikomu innemu. To byłby mój koniec, rozumiesz? Od kilku lat działam nielegalnie i po kryjomu. Nigdy wcześniej nikt mnie nie przyłapał na gorącym uczynku. Aż do czasu, kiedy ty się zjawiłaś. Zdenerwowało mnie to, bo nie chciałem cię skrzywdzić. Nie wiedziałem, co mam z tobą zrobić. Przestępcy, którzy przyłapują obcych ludzi na patrzeniu się na ich występek, najczęściej po prostu zabijają takie osoby. Ja ciebie nie mogłem pozbawić życia, Rose. Po prostu... Nie mogłem. Muszę mieć na ciebie oko. Nie mogę pozwolić ci żyć samej.

- Nie rozumiem, Luke. Chcesz ze mną mieszkać? O co ci chodzi? - spytała mnie dziewczyna, która była wyraźnie zaskoczona moim wyznaniem.

- Nie. Myślałem nad tym, aby cię porwać. Nie zrobiłbym ci krzywdy, a byłbym pewny, że nic nikomu nie powiesz. - odparłem. Rose wyraźnie się wystraszyła, ponieważ wstała z łóżka i podeszła tyłem do drzwi, nie spuszczając ze mnie wzroku. Dziewczyna oddychała głęboko. Odbiła się plecami o drzwi. Stanęła w bezruchu. Ja również wstałem z łóżka. Nie chciałem jej wystraszyć. Musiałem ją po prostu ostrzec przed potencjalnym zagrożeniem, jakie może ją czekać z mojej strony. Podszedłem do Rose. Byłem oddalony od niej zaledwie o kilka centymetrów. Granica między nami była praktycznie niewyczuwalna. Podniosłem ręce, po czym umiejscowiłem dłonie po bokach głowy Rose. Byłem znacznie wyższy od dziewczyny, więc ona musiała patrzeć się na mnie z dołu. Musiałem przyznać, że odpowiadał mi takie układ. Widziałem w jej oczach strach, który z całej siły starała się powstrzymać. Nie chciała, abym widział, jak się boi.

- Na razie nic ci nie zrobię, maleńka. Będę miał na ciebie oko, Rosie. - powiedziałem spokojnym, opanowanym tonem, aby dziewczyna nie wystraszyła się mnie jeszcze bardziej. Nagle telefon komórkowy, który znajdował się w jej kieszeni zawibrował. Rose ocknęła się, po czym sięgnęła rękę do kieszeni, aby wyciągnąć urządzenie, a mną się nie przejęła. Dziewczyna odblokowała ekran telefonu, następnie odczytując wiadomość tekstową, którą otrzymała. Dałem jej chwilę swobody, odchodząc na bok. Jej chwila samotności nie potrwała jednak długo, ponieważ usłyszałem za swoimi plecami cichy płacz. Momentalnie odwróciłem się przodem do niej.

- Nash nie żyje... - wyznała. Rose zaczęła się trząść, aby chwilę potem wybuchnąć niepochamowanym płaczem.

***

"Lifeless" wróciło. Mam nadzieję, że wytrzymaliście. Przerwa w pisaniu tej opowieści była spowodowana zwyczajnym brakiem pomysłu. Teraz, po dłuższej chwili myślenia, wszystko zostało zaplanowane i od dziś "Lifeless" wraca do życia! :)

Lifeless ➳ L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz