Rozdział 15

258 14 0
                                    

Za szybą samochodu stał chłopak, który na moje oko miał około dwadzieścia lat. Moją uwagę przyciągnęły jego włosy, które były pofarbowane na niebiesko i ułożone na żelu. Na prawym przedramieniu miał pokaźną kolekcję tatuaży, które wzbudziły mój niepokój. Nie wiedziałam, czego ode mnie chciał, ale postanowiłam opuścić szybę w dół, aby się dowiedzieć, do czego zmierza.

- Tutaj nie wolno parkować nieproszonym. - powiedział szorstki głosem, a mnie momentalnie przeszły ciarki.

- Przepraszam. To mój przyjaciel tutaj zaparkował, a sam wszedł tam do środka. - wyjaśniłam, pokazując palcem na budynek, który znajdował się całkiem niedaleko nas.

- Mówisz, że on tam wszedł? - spytał mnie niebieskowłosy, patrząc się na mnie jak na wariatkę.

- Tak. Nie wiem, co tam się znajduje, bo nie chciał mi tego powiedzieć, ale jak tylko przyjdzie, to stąd odjedziemy. - zapewniłam, okłamując go, że nie wiedziałam, co znajdowało się w środku budynku. Dokładnie wiedziałam gdzie przyjechaliśmy i w jakim celu to zrobiliśmy.

- Nie wiem, czy wiesz, ale w środku znajduje się siedziba najgroźniejszej mafii w USA, do której ja należę. Więc grzecznie cię proszę, powiedz mi, jak nazywa się twój przyjaciel. - powiedział, pokazując w powietrzu cudzysłów, wypowiadając ostatnie słowo. Niebieskowłosy z pewnością myślał, że Luke był moim chłopakiem, co mi się nie spodobało.

- Po co ci takie informacje? Może jestem z którymś z twoich przyjaciół z mafii? Chyba nie chcesz, abym powiedziała mojemu przyjacielowi, że mnie zaczepiałeś.

- Słuchaj, kochana. Po pierwsze, to ja jestem szefem tej mafii i moi współpracownicy spowiadają mi się ze wszystkiego, więc wiedziałbym, że któryś z nich ma dziewczynę. Jakoś sobie nie przypominam, żeby ostatnimi czasy ktoś wspominał mi coś o swojej nowej dziewczynie. Powiedz mi, kto jest z tobą, albo inaczej potraktujemy tę sprawę. - rzekł, po czym sięgnął do kieszeni swoich spodni i wyciągnął z niej powolnym ruchem pistolet. Zmroziło mi krew w żyłach. Nie chciałam zginąć. Musiałam mu powiedzieć, że Luke jest w środku. Nie chciałam stracić życia przez nieostrożność Hemmingsa, a widziałam, że niebieskowłosy był gotów strzelić.

- Powiesz mi, kto jest z tobą? - spytał, opierając się ramieniem o miejsce, w którym właśnie w tej chwili powinna być szyba. Chłopak był stanowczo za blisko mnie, a pistolet, który trzymał w ręce, wcale nie polepszał tej sytuacji.

- Mogę się dowiedzieć, czego chcesz od mojej dziewczyny? - usłyszałam za plecami niebieskowłosego chłopaka głos Luke'a. Odetchnęłam z ulgą, zamykając na chwilę oczy, aby się uspokoić. Dopiero po chwili dotarło do mnie to, że Luke nazwał mnie swoją dziewczyną.

- Hemmings? Co ty robisz w New Jersey? - spytał Luke'a niebieskowłosy, jakby znał go od dobrych kilku lat.

- To ja się pytam, co ty robisz przy moim samochodzie i dlaczego niepokoisz moją dziewczynę? Nikt cię nie prosił o osobistą kontrolę, Chez. Możesz stąd spadać, albo ja się osobiście tobą zajmę. - powiedział Luke opanowanym głosem, jakby niczego się nie bał. No tak, przecież taki właśnie był Hemmings. On się niczego nie bał. To ludzie bali się jego.

- Już sobie idę. Przepraszam cię, nie chciałem cię nastraszyć. - rzekł niebieskowłosy, zwracając się do mnie. Po chwili już go przy nas nie było.

Luke wsiadł do samochodu, jakby nigdy nic i odpalił silnik.

- Kto to był? - spytałam, jeszcze przerażona po tym, co zaszło.

- Chez Southern. Poznaliśmy się w nietypowych okolicznościach kilka lat temu. Nie lubię go. - odparł blondyn.

- Mam jeszcze jedno pytanie... - zaczęłam niepewnie, jakby bojąc się reakcji chłopaka. Luke ruszył z miejsca i wyjechał na główną drogę.

Lifeless ➳ L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz