Rozdział 28

174 8 1
                                    

- Chcesz mnie zabić? - spytałam, patrząc się prosto w oczy chłopaka. Luke coraz bardziej mnie zadziwiał. Myślałam, że z czasem nawet go polubię, ale chyba było to niemożliwe.

Chłopak patrzył się na mnie nic nie mówiąc. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Nie wiedziałam, co mnie przed tym powstrzymywało, ale chyba była to jakaś siła, nad którą sama nie mogłam zapanować.

Luke trzymał pistolet nieruchomo. Nie celował on nim we mnie.

- Nie chcę ci nic zrobić. Wstań. - rozkazał. Patrzyłam się na niego nie wykonując żadnej czynności. Po chwili chłopak podał mi swoją dłoń, a ja niepewnie ją chwyciłam. Chłopak pociągnął mnie w górę tak, abym mogła stanąć na nogi. Kiedy już przed nim stałam, chłopak patrząc się w moje oczy, wypowiedział słowa, które wiedziałam, że zapamiętam do końca swojego życia.

- Wiedziałem, co się dzieje, Rose. Wiedziałem, że narażam cię na niebezpieczeństwo, ale mogę ci przysiąc, że nie wiedziałem, iż to przeze mnie twoi rodzice i brat zginęli.

Patrzyłam się na niego w szoku. Dopiero to, co powiedział kilka minut temu Conor, powoli do mnie dochodziło. Zaczęłam wszystko rozumieć, a fakty z przeszłości złożyły się w logiczną całość.

Faktycznie całkiem poważnie pobiłam Luke'a. Na jego twarzy widziałam silne zaczerwienienia. Chyba niepotrzebnie to zrobiłam. Skoro Luke mówił prawdę, a musiałam mu zaufać, to naprawdę niepotrzebnie to zrobiłam.

- Chodźcie. Za dwie i pół godziny mam samolot do Las Vegas. - usłyszałam głos Conora.

- Dzięki, że nam przerwałeś. - rzekł do przyjaciela z branży Hemmings, po czym do niego podszedł i usiadł przy stole. Po krótkim czasie ja również usiadłam między nimi. Zachowywaliśmy się tak, jakby nic się nie stało. Luke nie odzywał się do mnie, a jedynie rozmawiał z Conorem na temat jakichś akcji. Nie przysłuchiwałam się ich rozmowie. W myślach próbowałam sobie wszystko poukładać, co okazało się być dla mnie niezmiernie trudnym i wręcz niewykonalnym zadaniem. Powróciłam myślami do początków. Wtedy, kiedy poznałam Luke'a wszystko się zmieniło. Zaczęłam obawiać się każdego dnia. Może i próbowałam udawać przed sobą silną osobę, ale tylko siebie okłamywałam. Nie mogłam jednak dawać Hemmingsowi taryfy ulgowej. On też zawinił. To on się do mnie przyczepił w Sydney.

- Mamy tam jechać? - spytał zszokowany Hemmings. Momentalnie się ocknęłam. Chyba coś mnie ominęło.

- Nie macie wyboru. Jeśli chcecie się zemścić na tych ludziach, wtedy to jest jedyne wyjście. - oznajmił Conor.

- Chwila. Jak to się zemścić? - spytałam, patrząc się to na blondyna to na bruneta. Luke westchnął i wymienił się ze swoim przyjacielem spojrzeniami.

- Chcemy się na nich zemścić za śmierć twoich rodziców i twojego brata, jasne Rose? - spytał Luke, jakby tłumacząc mi wszystko niczym małemu dziecku, które tak naprawdę miało nijakie pojęcie o świecie.

- Co masz na myśli, mówiąc zemścić? - spytałam blondyna. Wiedziałam, że prawdopodobnie chciał ich zabić, ale nie sądziłam, aby było to dobrym pomysłem. Co prawda, ci ludzie zniszczyli moje życie, ale nie mogłabym sobie wybaczyć tego, gdyby Luke ich pozbawił życia.

- Zabić. - odparł krótko, po czym nie zwracając na mnie uwagi, kontynuował swoją rozmowę z Conorem.

- Masz adres ich siedziby? - spytał Luke chłopaka, a Conor mu podał kilka kartek z odpowiednimi danymi. Luke je przejrzał. - Świetnie. Mogę na ciebie liczyć, Maynard.

- Zawsze do usług, Hemmings. Do końca życia będę ci dłużny. - rzekł Conor z uśmiechem, po czym wstał i podał Luke'owi rękę.

- Współpraca z tobą to czysta przyjemność. - oznajmił blondyn.

Lifeless ➳ L.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz