Rozdział 14

223 21 4
                                    

Siedzę w szpitalu już półtora godziny,a nadal nie wiem co się dzieje z Michael'em.
Luke siedzi ze mną i cały czas próbuje poprawić mi humor.
-Lily wszystko będzie dobrze uwierz w to.
Powiedział Luke nadal trzymając się tego by trzymać mnie na duchu.
-Nic nie będzie dobrze.Luke ja nie byłam z tobą do końca szczera...
Ostatnie słowa przeszły mi przez gardło jak żyletki.
-Co ty mówisz Lily?Nie za bardzo rozumiem o co chodzi?
Zapytał zdezorientowany chłopak,muszę z siebie to wydusić.Muszę mu powiedzieć,że Mikey to mój psycholog,a nawet pedagog.
-Luke,bo ja i Mike...on jest moim psychologiem i pedagogiem szkolnym...
Wydusiłam,to z siebie czuję wielką ulgę.
-Czekaj bo nie za bardzo rozumiem,czyli Mikey to twój w pewnym sensie nauczyciel?
-W pewnym sensie tak...
Czuję się głupio,Luke na pewno się ode mnie odwróci.
-To takie romantyczne!
Wykrzyknął na cały szpital przez co wszyscy zaczęli się na nas dziwnie gapić.
-Lily,to takie romantyczne zakazana miłość,boże to takie ohhh...
Luke się zrobił cały czerwony i podekscytowany,jego reakcja mnie trochę zaskoczyła.
-Luke nie podniecaj się tak.Czyli nie jesteś na mnie zły.
Zapytałam z nadzieją,że jego odpowiedzi nie będzie taka zła.
-Na początku troszkę byłem,ale nie umiem się na ciebie gniewać młoda.
Lukas znów poczochrał moje włosy,udało mu się poprawić mi humor.
-Udało ci się...
Zaśmiałam się spoglądając na blondyna z lekkim uśmiechem.
-Co?
Zaśmiał się cicho również na mnie spoglądając.
-Poprawić mi humor idioto!
Zaśmialiśmy się głośno.Tak się długo śmialiśmy,że nawet czegoś raczej kogoś nie zauważyłam.
Poczułam czyjąś dłoń na mojej.
-Michael!!!
Wrzasnęłam na cały szpital przytulając go mocno.Boże jak się cieszę,że go widzę.
-Tęskniłem za tobą kotku.
Powiedział nie puszczając mnie ze swojego uścisku.
-Nie zostawiaj mnie więcej.
Rozpłakałam się z radości,że go mam.
-Nigdy więcej...
Clifford złączył nasze usta w pocałunku.Luke przyglądał nam się cały czas z uśmiechem na twarzy.

***
-Mike nawet nie wiesz jak ja się cieszę,że wszystko z tobą w porządku.
Powiedziałam do niego przytulając go bardzo mocno nawet w aucie gdy Luke prowadził.
-Liliy,to dzięki tobie nie wiadomo co ten idiota by mi zrobił,jestem ciotą...
Spojrzałam na Michael'a zdziwiona jak on może tak uważać gdyby nie on to pewnie popełniłabym samobójstwo.
-Nie mów tak!Jak możesz tak mówić!Gdyby nie ty,to popełniłabym już dawno samobójstwo...
-Lily taka jest prawda,ten facet chciał cię zgwałcić,a ja nic nie mogłem zrobić...
Nie,nie wierzę...o czym on mówi?Przecież on nie miał na to wpływu.
-Kochanie...spójrz na mnie...
Chłopak spojrzał na mnie oczami bezsilności.
-Zrozum nie miałeś na to wpływu,nie mamy wpływu na niektóre rzeczy,musisz to zrozumieć.
Kolejny pocałunek którym mnie obdarował znienacka.
-Jesteś ode mnie młodsza,a mówisz takie mądre słowa...zaskakujesz mnie Lily...
Powiedział chłopak,oczywiście zaśmiałam się pod nosem.
-Uwierz mi dużo w życiu przeżyłam...może nie jestem dobra w szkole z różnych przedmiotów,ale jestem mądra życiowo.
Przytuliłam go mocno pragnąc by ta chwila trwała wiecznie.
-Nie chcę wam przeszkadzać gołąbeczki wy moje,ale jesteśmy już na miejscu...
Zaśmialiśmy się głośno.
-Luke wejdziesz na piwo?
Zapytał Mikey ja popatrzyłam na niego z pod byka.
-Kochanie dopiero wyszedłeś ze szpitala?
Odparłam nie zbyt zadowolona z tego pomysłu.
-Przykro mi gołąbeczki ale czeka na mnie w domku mój misio i dawno go nie przytulałem także wiecie.
Powiedział Luke.Wyszliśmy z auta i ruszyliśmy w stronę drzwi.Marzyłam o śnie po prostu o nim marzyłam.Postanowiłam,że odpuszczę sobie jutrzejsze lekcję.Mikey też ma zwolnienie do końca tygodnia.
-Kochanie powoli musimy się pakować.
Spojrzałam na niego zdziwiona,nie za bardzo wiedziałam o co mu chodzi.
-Em...nie za bardzo wiem o co ci chodzi kochanie?
-Za trzy dni wylatujemy do moich rodziców pamiętasz?
-Już za trzy dni?Boże jak ten czas szybko leci!
Upadłam zmęczona na sofę i zamknęłam na chwilę oczy.
-Obiecałam sobie dzisiaj w szpitalu,że posprzątam dom,ale przełożę to na jutro...
Powiedziałam zmęczonym głosem.
-Idź spać,bo wyglądasz na zmęczoną kotku...
Wstałam z sofy i podeszłam do mojego kotka przytulając go i całując namiętnie w usta.
-Dobranoc!
Krzyknęłam wchodząc po schodach i kierując się do sypialni.
-Dobranoc kotku!
Krzyknął mój misiu,który ma na imię Mike.Misio Mike...Słodko to brzmi.
Weszłam do sypialni i rzuciłam się na łóżko.Nie świadoma tego,że tak szybko zasnę.
------
Jeśli się podobało to zostaw gwiazdkę, a komentarze miło widziane :-)
-----
Hejka misie!
Na początek chciałam was bardzo przeprosić, za bardzo długą nie obecność i ją wytłumaczyć.
Nie pisałam rozdziałów z powodu nadmiaru nauki i długich lekcji. Pewnie powiecie,że mogłam pisać w weekend,owszem pisałam po trochu w każdy weekend, lecz tak długo to szło,ponieważ to są jedyne dwa dni w.których mogę odpocząć. Obiecuję wam,że rozdziały będą pojawiać się częściej. Już prawie powoli łączę naukę z pasjami.
Jeszcze raz przepraszam za nie obecność!
Mam nadzieję, że was nie straciłam :-( Do następnego aniołki ❤!


Psychologist//Michael CliffordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz