Nowy pomysł

68 7 0
                                    

-Ty chyba oszalałaś! Chcesz poświęcać życie Amelii i swoje, żeby uratować tych idiotów bez uczuć?!- Chris chodził zdenerwowany w tą i z powrotem.- Uciekamy z tego chlewu jak najszybciej. 
-Ale oni tylko zboczyli z dobrej drogi, mogę im ją wskazać z powrotem, proszę!
-Nie ma mowy, Cassie! 
-W takim razie idź Ty i Amy, ja tu zostanę.
-To tym bardziej wykluczone! 
-W takim razie, jak jesteś taki mądry znajdź inny sposób na rozwiązanie tej sprawy!- Krzyczałam.
-Sposób jest jeden. Wydostać się stąd, znaleźć Twoją rodzinę i żyć w spokoju.
-W spokoju?! Ze świadomością, że zginie tu tyle osób?
-Gdyby byli niewinni, nic by im się nie stało.-Stwierdził.
-Ale Chris...
-Nie widzisz, że nikt nie chce Cię słuchać?!- To mnie zabolało. Zaczęłam płakać i uciekłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz, słysząc, że Chris za mną biegnie.
-Cassie, przepraszam... Nie chciałem tego powiedzieć.- Położył dłoń na klamce.
-Ale powiedziałeś!- Wrzasnęłam.
-Proszę, otwórz... Nie rozumiesz, że wydostanie się z miasta jest bezpieczniejsze? 
-Idź stąd.- Warknęłam. Nagle usłyszałam kroki.
-Gdzie mama?- Amelia.- Dlaczego tak krzyczysz?
-Nie krzyczałem, wydawało Ci się... Ja... Muszę sprawdzić coś w swoim pokoju.- Powiedział i słyszałam, jak się oddala. Moja córeczka mnie uratowała przed nim. Otworzyłam drzwi. 
-Cześć, maleńka. Zmęczona zabawą?- Spytałam uśmiechając się, szybko ocierając rękawem łzy. Kiwnęła głową na potwierdzenie. W tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. Wyjrzałam przez okno. Mgły dziś nie było. Zeszłam po schodach, krzycząc, że ja otworzę. Nacisnęłam klamkę i zdziwiłam się. 
-Jack? Co Ty tutaj robisz?- Zdziwiona stałam w przejściu.
-Ja... Słuchałem kilku Twoich przemówień i chciałem Ci pomóc... Znalazłem nawet jeden sposób, ale wydaje mi się, że nie zdążymy. 
-Każdy pomysł jest dobry, tłumacz.- Powiedziałam, po czym wpuściłam go do środka.- Chodźmy do salonu.
Gdy już siedzieliśmy na fotelach, zaczął tłumaczenie.
-Mam informacje o wszystkich mieszkańcach miasta, mogę znaleźć ich zdjęcia, i wiele potrzebnych rzeczy.
-Nie rozumiem...?- Patrzyłam na niego zszokowana.
-Chodzi mi o to, żeby spróbować zwabić ludzi, żeby wyszli na dwór. Wmówimy im, że jest już bezpiecznie. Oni wyjdą, utracą pamięć, a my zabierzemy ich do domów, zatrudnimy kilka osób, które Cię popierają i będziemy od nowa przedstawiali im wszystkie ważne informacje. Ale pierwszym, co powiemy, to zdanie "Miłość jest najważniejsza". A potem inne, typu imię, nazwisko, data urodzenia, rodzina, pokazywanie zdjęć i wszystkiego, co znajdziemy. Nie wspomnimy jednak o nienawiści między dwójką sąsiadów. Wszyscy będą neutralni, ale będą miłować bliźniego. W ten sposób więcej osób przypomni sobie, czym jest miłość i nawet, jeśli nie powstrzymamy mgły, to większość będzie mogła opuścić miasto i uciec. 
Słuchałam tego, co mówił Jack z zainteresowaniem. Gdy zakończył, było we mnie pełno entuzjazmu i chęci do działania. 
-To jest wspaniały pomysł! Uwielbiam Cię!- Krzyknęłam radosna i pocałowałam go w policzek. 
-Gdybyś potrzebowała pomocy, zatrzymałem się w okolicy w domu ciotki. Znajdziesz mnie. To cześć.- Powiedział, wstał z fotela i skierował się do drzwi. Po chwili już go nie było, ale zamiast niego pojawiło się coś innego. Najbardziej genialny pomysł na to, by uratować większość ludzi...
Ale jak sprawić, by wyszli na dwór? Moja twarz skrzywiła się w lekkim grymasie.


Mgła, która odebrała nam wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz