Mijały dni, a ja nadal całymi dniami wyglądałam przez okno i odnotowałam kilka faktów. Mgła pojawia się co dwa dni. Jednego jest, drugiego jej nie ma, następnego jednak znów nic na świecie nie jest widoczne. Chris był ciągle przy mnie. To on gotował, i cóż... Wychodziło mu to całkiem dobrze.
Gdy tego dnia na świecie znów pojawiła się mgła, Chris usmażył naleśniki. Przyniósł je do mnie i wziął w ręce mój notatnik.
Wtorek, dzień 1
Pojawiła się mgła, jednak inna niż te, które widziałam kiedyś. Powodowała, że na ciałach wyskakiwały okropne bąble.
Środa, dzień 2
Świat normalny
Czwartek, dzień 3
Kolejna mgła, tym razem na ciałach pojawiały się czarne... figury geometryczne? Jak mogłam nie zwrócić na to uwagi wcześniej!
Piątek, dzień 4
Znowu nic niepokojącego
Sobota, dzień 5
Kolejna mgła, skutki jeszcze nie są mi znane.-Figury geometryczne? Przecież to nie ma żadnego sensu...- Zaczął Chris. - Ktoś umiera od jakichś kwadratów i trójkątów? Może Ci się wydawało?
-Wpadłam na to dopiero dziś, ale jestem pewna tego, co napisałam. Proszę Cię, nie krytykuj tego, co robię!
Zaczynał mnie denerwować... Wszystko musiał skomentować. Ja też nie widziałam sensu w tym, co widziałam, ale tak było. Trudno było mi wpaść na to, co odkryłam w przyszłości...
-Chris. Muszę wyjść z domu. Chcę zaczerpnąć świeżego powietrza.
Na te słowa zaczął się śmiać.
-Świeżego powietrza? Chciałaś chyba powiedzieć trującego i zabijającego powietrza; konkretnie mgły, która się tutaj unosi.
-Muszę wyjść, nie rozumiesz?
-Szczerze? Nie.
-Trudno. - Po tych słowach założyłam kurtkę i czapkę, po czym wyszłam z domu. Faktycznie, oddychanie we mgle nie było łatwe. Trudno, najwyżej zginę. Obejrzałam się za siebie. Chris też wyszedł.
-Zostań tutaj, proszę. Niedługo wrócę. - Powiedziałam mu i ruszyłam przed siebie. Jeden śmiałek próbował wyjść z domu. Leżał teraz, pokryty szronem. Nie mogę na to patrzeć. Rzuciłam się biegiem dalej, ale nagle usłyszałam jęknięcie. Zawróciłam i pochyliłam się nad mężczyzną. On oddychał? Pobiegłam do domu, by prosić Chrisa o pomoc. Wnieśliśmy poszkodowanego do mojego domu. Chris zaoferował się, że go obmyje z tego paskudztwa. Po 30 minutach wrócił, prowadząc mężczyznę pod ramię. Podeszłam do nich.
-Kim ja jestem, gdzie jestem, dlaczego on mnie prowadzi, czemu mam taką... siwą cerę?- Zaczął obsypywać mnie tysiącem pytań. Ja go znam!
-Chris, to jest pan Noved! Ten, który prowadzi kwiaciarnię!
-Co pan robi na naszej dzielnicy?
-Jakiej dzielnicy, o czym Ty mówisz? Kim jesteś?
-Jestem Cassie Twilight. Nie pamięta mnie pan?
-Ja nic nie pamiętam, panienko Twilight. Wiem, że otoczyło mnie coś siwego... Nic nie widziałem i biegłem przed siebie...
-Chris, on stracił pamięć! W ten sposób nie zdobędziemy żadnych informacji.
Idę szukać dalej. Rzuciłam, po czym wybiegłam z domu. Szłam pustą ulicą, nie widząc prawie nic. Gdy dotarłam na drugą dzielnicę, zauważyłam, że mgły tu nie ma. Po chodniku biegali jednak ludzie, wykrzykując co chwilę "Gdzie ja jestem?!" Czyli, że mgła była także tutaj. Podbiegła do mnie mała, może 4-letnia dziewczynka i złapała mnie za rękę.
-Jesteś moją mamą? - Spytała z nadzieją w oczach. Rozejrzałam się po okolicy. Zdecydowanie nikt nie jest matką tej małej. Wzięłam ją na ręce i pukałam do wszystkich domów. Nikt jej nie poznał. Pukając do ostatnich drzwi, otworzył mi Jack Grand. On miał elektroniczny spis ludności całego miasta.
-To Amelia Brought. Rodziców nie znajdziesz... Zostawili małą na jeden dzień w domu, ale zginęli w wypadku z powodu tej mgły. Innej rodziny to dziecko nie ma. - Wyjaśnił.
-Dziękuję za informację... -wydukałam. - Lepiej już pójdę. Wzięłam Amelię na ręce. Ta ponowiła swoje pytanie.
-Tak, maleńka. Jestem mamą. Cassie, pamiętasz?- Na te słowa dziewczynka wtuliła się we mnie. Zdjęłam swoją kurtkę i otuliłam nią czterolatkę. Musiałam wziąć ją do swojego domu. Wychować. I być jej matką. Od teraz jest to Amelia Twilight, moja córeczka. Podjęłam trudną decyzję, ale nie mogę zawieść swojej córki. Pocałowałam ją w czoło.
-Za chwilę pójdziemy do domu, skarbie.
CZYTASZ
Mgła, która odebrała nam wszystko
Ciencia FicciónCassie Twilight prowadziła spokojne życie, jak wszyscy mieszkańcy Wernstrond. Do czasu, kiedy zaczęły nachodzić ją dziwne myśli, a potem świadomość, że to ona powinna ocalić świat od zbliżającego się niebezpieczeństwa.