Powinna odmówić.
Myśl ta towarzyszyła jej od śniadania, gdy zamiast pokręcić głową i ze smutkiem powiedzieć wiarygodną wymówkę, ona zrobiła coś innego. Zgodziła się. Zdecydowała się na radykalny krok, który w pełni popierała Noelle, a wcześniej też ona sama. Jednak, gdy patrzyła w lusterko nabierała
coraz większych obaw. Rano wydawało jej się, że to dobry pomysł, ale teraz? Zaczynała wątpić w słuszność tej decyzji mogącej przynieść katastrofalne skutki.
Miała skłonności do lekkomyślnego podejmowania decyzji. Zdawała sobie z tego sprawę, chociaż nie potrafiła się zmienić. Gdy wpadała na dobry w swoim mniemaniu pomysł, często nie czekała wystarczająco długo, aby przemyśleć jego realizację. Rodzice często jej to wypominali, a babcia ostrzegała, że zapłaci cenę za nierozważne zachowanie. Teddy nie przestrzegał, dając jej poczcie bezpieczeństwa. On bez względu na wszystko trwał przy niej.
Uniosła dłoń, lekko dotykając policzka. Gdy Aiden Travers zaprosił ją na randkę doznała olśnienia. Przez chwilę nie czuła odrazy i obrzydzenia, gdy patrzył na nią jak na obiad, a jedynie szansę, której rozpaczliwie szukała. Wiedziała, że właśnie o kimś takim, jak on mówiła Noelle kilka dni temu na lekcji. Tym razem jego nadmierne ślinienie się, przynależność do Slytherinu i nader wątpliwa reputacja zadziałały na jego korzyść, bo potrzebowała dokładnie kogoś takiego jak on. Kogoś, kto zmusiłby Teddy'ego do reakcji.
- Gotowa?
Odwróciła się do siedzących przy oknie przyjaciółek. Noelle stukała obcasem buta o podłogę, czekając na nią; razem miały zejść na dziedziniec już dziesięć minut temu. Na parapecie nieopodal siedziała reszta mieszkanek dormitorium: Melanie, Jayne i Eponine. Victoire uśmiechnęła się do nich, dokonując ostatnich poprawek makijażu.
- Poczekaj jeszcze chwilę... Już kończę.
- Victoire...
- Od kiedy ci się tak spieszy? - Victoire popatrzyła wymownie na przyjaciółkę. - Ty zwykle każesz na siebie czekać najdłużej.
- A ty masz obsesję na punkcie punktualności, więc twoje spóźnienie jest tym bardziej dziwne.
Victoire zignorowała złośliwość w głosie przyjaciółki i znowu skupiła się na lusterku. Ujęła w dłonie pomadkę i dotknęła nią ust, sprawdzając efekty w lusterku. Natychmiast zauważyła różnicę. Teraz jej wargi stały się bardziej kształtne i nabrały równomiernego koloru. Była gotowa na spotkanie z Traversem.
- Travers zawsze wydawał mi się niedostępny - zastanowiła się głośno Melanie. Poprawiła się na poduszkach i westchnęła cicho. - Szczęściara z ciebie.
Nazwałaby siebie różnie, ale na pewno nie tak. Gdy wszystko zaczęło się walić, ona nie umiała odnaleźć się pośród chaosu. Kiedyś była szczęściarą. Miała dobre oceny, popołudniowe spotkania z przyjaciółkami, listy od rodziców i... Teda. Cała ta składowa szczęścia bez niego nie miała sensu, skoro nie mogła z nim porozmawiać.
- Victoire. - Noelle położyła jej rękę na ramieniu w geście wsparcia. Weasley kiwnęła tylko głową, odwracając wzrok, aby nie napotkać spojrzenia przyjaciółki.
Zeszły schodami do pokoju wspólnego, gdzie Noelle od razu pomachała do kilku chłopaków, mrugając zalotnie. Victoire normalnie pewnie nie miałaby nic przeciwko temu, gdyby nie to, że chciała, aby ten dzień jak najszybciej się skończył i nie widziała sensu w uprzejmościach. Zmieniła jednak zdanie, gdy dostrzegła swoje rodzeństwo w rogu pokoju, rozmawiające ściszonymi głosami. Obok nich siedział Fred i Molly, pękając ze śmiechu, co zastanowiło Victoire.
CZYTASZ
Victoire Weasley & Teddy Lupin
FanfictionZnała go od zawsze. Był dla niej przyjacielem, bratem i największym bohaterem. Mogła na nim zawsze polegać i dzielić się wszystkimi tajemnicami. To się jednak zmienia. Wystarczy jeden sen, aby Victoire Weasley spojrzała zupełnie inaczej na młodego L...