Proszę...
Jej cichy szept wpadł w jego usta. Pocałował ją mocno, zachłannie, zgarniając niewypowiedziane słowa. Wsunął język w jej półotwarte usta, gdy niespodziewanie dziewczyna oderwała się od niego. Oparła się na rękach rozłożonych po obydwóch stronach jego ciała. Długie ciemne włosy połaskotały go w szyję, ale ochota na śmiech szybko mu przeszła, gdy dziewczyna przejechała językiem po swojej dolnej wardze.
- Lubisz mnie torturować, Noelle? - zapytał cicho, wyciągając się na łożko. Próbował ją pocałować, ale ona pokręciła głową na znak, że to nie czas. Jęknął cicho, opadając na poduszki.
- Masz coś dla mnie?
Uśmiechnął się kpiąco, widząc zniecierpliwienie na jej twarzy. Tym razem to on miał być panem losu, a ona musiała zaakceptować jego warunki. Przeciągnął się leniwie, wyciągając dłoń. Przejechał nim po jej policzku, dotykając opuchniętych od pocałunków ust.
- Może tak, może nie.
- Cholera, Coote - warknęła, uderzając go lekko w ramię. - Daruj sobie takie teksty, bo naprawdę nie mam nastroju do żartów.
- Dobrze już, Rosewood - uspokoił ją, wywracając oczami. - Powinienem pamiętać, że nie masz za grosz poczucia humoru - mruknął cicho, gdy dziewczyna wstała i w samej bieliźnie zaczęła się przechadzać po pokoju.
- Przestań się wygłupiać - poprosiła uprzejmie, a on spojrzał na nią ze zdziwieniem. Grzeszność i spokój nigdy nie kojarzyły mu się z Noelle. - Musimy się skupić.
Jęknął, słysząc podekscytowanie w jej głosie. Wolałby się skupić na przerwanych pocałunkach, ale wiedział, że nie ma sensu o nich przypominać. Noelle zawsze upierała się przy dziwnym rozwiązaniach. Nie znaczyło to jednak, że miał się biernie poddać byłej dziewczynie.
- Jesteś pewna? - wstała i objął ją od tyłu. Przytulił ją mocno. Nachylił się i dotknął językiem jej karku. To wystarczyło, aby jej oddech stał się płytki i nierówny, a ręka zacisnęła się na jego dłoni.
- Ben - szepnęła, odwracając się. Pocałowała go szybko i spojrzała na niego z obietnicą. - Nie kuś, bo teraz musimy się zając czymś innym.
Wzruszył ramionami, uwalniając ją ze swych objęć. Rozejrzał się po swoim dormitorium i podszedł do kufra, który stał w rogu pokoju. Nachylił się i uniósł ciężkie wieko, mocując się z nim przez chwilę. Z grymasem zniecierpliwienia ukląkł przed nim, próbując znaleźć właściwą rzecz.
- Szybciej - popędziła go Noelle. Włożyła koszulę Bena i zapięła ją na zaledwie dwa guziki. Podeszła do parapetu i usiadła na nią, stukając długimi paznokciami.
- Daj mi chwilę - zirytował się chłopak, unosząc głowę. Próbował myśleć o poszukiwanej fiolce, a nie długich nogach Noelle, ale z miernym efektem. - I może powiedziałabyś mi wreszcie na czym polega ten twój genialny plan.
- Znajdź eliksir, to porozmawiamy.
Jęknął cicho, ale nie próbował dalej z nią dyskutować. Pochylił się ponownie nad kufrem i przetrząsał kolejne warstwy niepotrzebnych rupieci, próbując nie zastanawiać się, po co mu to wszystko właściwie było
- Znalazłem! - wykrzyknął.
Noelle zeskoczyła z gracją z parapetu i podeszła do niego szybkim krokiem. Wyszarpnęła mu z dłoni fiolkę i uśmiechnęła się szeroko do oszołomionego Bena.
- Myślałam, że znowu zawalisz - dodała, patrząc mu w oczy.
- Kim jestem, aby ci się sprzeciwiać? - spytał z ironią. - Nie wiem, jednak, czy eliksir to dobry pomysł, aby wszystko naprawić. Skoro oni tego nie potrafią, dlaczego sądzisz, że magia i manipulacja zadziałają?
CZYTASZ
Victoire Weasley & Teddy Lupin
FanfictionZnała go od zawsze. Był dla niej przyjacielem, bratem i największym bohaterem. Mogła na nim zawsze polegać i dzielić się wszystkimi tajemnicami. To się jednak zmienia. Wystarczy jeden sen, aby Victoire Weasley spojrzała zupełnie inaczej na młodego L...