Święta jak zwykle całkowicie zaabsorbowały Victoire.
Początkowo myślała, że przez tę całą sprawę z Teddy'm nawet czas spędzony w domu nie będzie jej sprawiał radości. Myliła się. Dom
rodzinny, rodzice i ciepło przy kominku - tego wszystkiego właśnie potrzebowała, chociaż uświadomiła sobie to dopiero wieczorem, gdy kładła się spaść. Uśmiechnęła się w ciemności sama do siebie. Tutaj nikt nie mógł jej zranić.
Ranki spędzała na rozmowach z mamą, która chciała się koniecznie wszystkiego dowiedzieć. Czuła, że chciałaby się dowiedzieć, dlaczego jest cicha, mniej mówi i często patrzy w okno. Mówiła więc o wszystkim; ocenach, nauczycielach i nowej szacie, którą chciała zamówić w czasie przerwie świątecznej. Razem z mamą zaplanowały już wyprawę do Londynu i na ulicę Pokątną.
W rozmowach z ojcem przyjęła taktykę Fleur, którą zaobserwowała we wczesnym dzieciństwie - im więcej mówiła, tym tata zadawał mniej pytań. Jego również zarzucała potokiem słów, które pospiesznie wypadały z ust. Wypełniała milczenie, udając, że jej życie się nie zmieniło.
Popołudniami próbowała się uczyć, ale w tym skutecznie przeszkadzali jej Dominique i Louis, których entuzjazmu nie mogło nic zabić. Rodzeństwo uwielbiało się kłócić, więc często musiała zostawać niechętnym arbitrem w ich błahych sporach. Nie powiedziałaby tego głośno, ale cieszyło ją ich towarzystwo. W Hogwarcie mijali się na korytarzach, a ich rozmowy sprowadzały się głownie do pytań o listy i pieniądze od rodziców. Tutaj znowu byli całością, rodzeństwem, które kłóciło się, aby potem godzić przy wspólnym jedzeniu Czekoladowych Żab.
Podeszła do biblioteczki i wyciągnęła książkę o wróżbiarstwie, którym kiedyś fascynowała się Fleur po czym usiadła na fotelu obok ciepłego kominka. Płomienie trzaskały wesoło, gdy otworzyła lekturę. Powinęła nogi, okrywając się miękkim kocem. Przymknęła na chwilę powieki. Pragnęła zatrzymać czas. Zanurzyć się w wieczności tej jednej chwili, gdy mogła poczuć się szczęśliwa.
Pomimo tego szczęścia czuła, że rodzice obserwują ją uważniej niż zwykle. Dostrzegała ich zaniepokojone spojrzenia przy kolacji albo pozornie normalne spojrzenia, gdy pytali, czy wszystko jest w porządku. Kłamała, odpowiadając, że nic się nie zmieniło. Prawda jednak była zbyt skomplikowana, aby mogli przejść obok niej obojętnie.
- Rozmawiałaś z nią?
Drgnęła, słysząc głos taty. Niepostrzeżenie uniosła się, wyciągając szyję. Stał w kuchni, która łączyła się z salonem, dlatego tak dobrze słyszała jego głos. Opierał się o kredens i patrzył na kogoś stojącego w głębi.
- Nie, bo ona upiera się, że wszystko jest w porządku.
Rozmawia z mamą, uświadomiła sobie Victoire. Fleur Weasley od kilkunastu lat mieszkała w Wielkiej Brytanii i nauczyła się języka swojej nowej ojczyzny, ale mimo to w jej głosie wciąż brzmiał śpiewny francuski akcent.
Przez chwilę Victoire zastanawiała się, o kim mogą rozmawiać nim uświadomiła sobie, że w głębi serca wie. To ona ich martwiła. Nie zmyliły ich jej słowa, fałszywe uśmiechy i nieudana próba ukrycia bezdennej rozpaczy. Patrzyli na nią i dostrzegali więcej niż chciałaby, aby wiedzieli.
- Może spróbujmy jeszcze raz? Może, gdybyśmy razem z nią porozmawiali...
- Bill, nie - zaprotestowała gwałtownie Fleur. Victoire nie musiała jej widzieć, aby wiedzieć, że zapewne w tej chwili gwałtownie potrząsa jasnymi włosami. - Ona się jeszcze bardziej zamknie w sobie i nie będzie chciała z nami rozmawiać. Pewnie zakochała się w jakimś nieodpowiednim chłopcu i boi się nam powiedzieć.
CZYTASZ
Victoire Weasley & Teddy Lupin
FanfictionZnała go od zawsze. Był dla niej przyjacielem, bratem i największym bohaterem. Mogła na nim zawsze polegać i dzielić się wszystkimi tajemnicami. To się jednak zmienia. Wystarczy jeden sen, aby Victoire Weasley spojrzała zupełnie inaczej na młodego L...