2. Niegasnące wątpliwości

1.4K 67 13
                                    

Victoire zawsze myślała o innych.

Dbała o swoich rodziców, nie sprawiała żadnych wychowawczych problemów. Dzięki nim znała swoje możliwości i wiedziała, do czego jest zdolna. Pamiętała o ich urodzinach, na które zawsze wysyłała im ręcznie robione prezenty i kiwała głową, gdy rozmawiali o przeszłości. Nie chcąc sprawić im przykrości, nigdy też nie zaprzeczyła, że nie chciałaby pójść w ich ślady i pracować w banku Gringotta.

Była idealną starszą siostrą dla Dominique i Louisa, chociaż nieraz miała ochotę wysłać ich świstotlikiem na Madagaskar lub do równie odległego miejsca. Ciągle przekomarzania i sprzeczki były dla niej herkulesową próbą cierpliwości, dlatego z uśmiechem znosiła wszystko. Czasami miała wrażenie, że Dominique i Louis mogliby zacząć dorastać, a nie wciąż się spierać, ale ostatecznie przyzwyczaiła się do tych kłótni, które definiowały jej rodzeństwo.

Rozumiała czym jest rodzina, dlatego zawsze z troską i zaangażowaniem podchodziła do problemów wszystkich członków rodziny. Zawsze znajdowała czas i odpowiednie słowo, nie zapominając o słodkich uśmiechu. Wybierała miotły z ciotką Angeliną i szale z ciocią Ginny, piekła ulubione ciasta wuja Rona i znosiła zaczepki Lily, która już dawno przestała udawać miłą dla kogokolwiek.

Troszczyła się o przyjaciół, będąc dla nich solidnym oparciem. Ocierała łzy Noelle po kolejnych rozstaniach, doradzała odnośnie chłopaków i pomagała szykować się na randki. Nigdy nie krytykowała jej wyborów, a jedynie nieśmiało mówiła o swoich wątpliwościach. Wiedziała, że może jedynie stać obok i pomóc w razie porażki albo razem z nią cieszyć się sukcesem.

Jednak tego dnia Victoire przestawała myśleć o innych.

Leżała na swoim łóżku, wiercąc się co chwila i nie mogąc zapomnieć słów Noelle. Propozycja przyjaciółki jeszcze wczoraj byłaby czystym absurdem, który uraziłby jej uczciwość. Ona, Victoire i spiski, knucie przeciwko bliskiej osobie? Nie, niemożliwe oburzyłaby się. Teraz jednak przestawała być siebie pewna. Czuła, że straciła grunt pod nogami, co oznaczało gotowość na wszystko, aby odzyskać własny skrawek ziemi.

- Noelle - szepnęła cicho, nie chcąc obudzić reszty współlokatorek. Odczekała chwilę, licząc na reakcję Rosewood, ale nic nie nastąpiło. Przysunęła się do krawędzi łóżka i odsunęła zasłonę dzielącą ich łóżka. - Noelle - szepnęła głośniej, a gdy brunetka nie zareagowała, poderwała się łóżka i usiadła na jej łóżku.

- Tak? - Noelle Rosewood uniosła się na łokciach. Przetarła zaspane oczy. Znała Victoire na tyle dobrze, aby wiedzieć, że kolejna próba jej zignorowania nie przyniesie oczekiwanego rezultatu. Próbowałaby nawiązać rozmowę dopóty, dopóki nie osiągnęła celu.

- Mówiłaś poważnie? - Cichy głos Victoire zabrzmiał głośniej niż szept w pogrążonym w ciszy dormitorium. Uniosła głowę, szukając jakiegoś ruchu wśród współlokatorek, ale nic nie usłyszała. Znowu zwróciła się ku Noelle, która ociągała się z odpowiedzią.

- Victoire, pomogę cię - zaczęła powoli, widząc niespotykaną u przyjaciółki gorączkowość. - Nie znam się na zaklęciach czy eliksirach, nigdy nie opanowałam umiejętności utrzymania się na miotle dłużej niż trzy minuty, nie umiem czytać runów i nie szczycę się przynależnością do Klubu Ślimaka, ale całkiem sporo wiem o chłopakach. Wiem, co myślą, jak myślą i o czym myśleć absolutnie nie chcą. I, nie ty nic o nich nie wiesz - dodała, widząc otwierające się usta Weasley. - To pomaga ich zdobyć, ale też sprawia, że są łatwymi celami. Jeśli więc pytasz, czy pomogę ci z Tedem, to odpowiem, że oczywiście tak. Jednak kwestia tego jak będzie wyglądała ta pomoc, to już zupełnie coś innego.

Victoire jedynie chciała, aby Teddy był szczęśliwy. Pragnęła, aby się uśmiechał, a w jego oczach gościły psotne błyski, aby śmiał się w głos, aby rozmawiał z nią, jakby świat miał jutro spłonąć. Chciała dla niego wszystkiego co najlepszego. Związek z Amber zaś nie był w jej przekonaniu czymś, co mogłoby dać mu szczęście.

Victoire Weasley & Teddy LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz