Rozdział 7

394 19 2
                                    

POV Mikeyla

Patrzę jak za Leą drzwi zamykają się z głośnym trzaskiem. To śmieszne, mam wrażenie, że w tym momencie moje serce wydaje dokładnie taki sam dźwięk.

W głowie ciągle słyszę słowa Lei, czy Ash mógł zrobić coś takiego? Mój Ash?

Na tę myśl roześmiałam się gorzko. Mój Ash? Nie ma żadnego mojego Asha, byłam po prostu naiwną idiotką tak jak powiedziała Lea. I pomyśleć, że ja myślałam o nas poważnie,

podcza gdy żadnych nas nie było... Zakochałam się w największym dupku na świecie! I tak, dokładnie - zakochałam się.

Cały dzień myślałam o wszystkich tych dniach gdy robiliśmy coś razem i jestem pewna, że to właśnie w Ashtonie się zakochałam.

Teraz na samą myśl o tym co robiliśmy tamtej nocy robi mi się niedobrze. Jak mogłam być tak głupia?! W tym Ash miał rację, głupia idiotka, szybko wskoczyła mu do łóżka, nic dziwnego że w takim wieku ma dzieciaka...

Jednak świadomość że to Ash - chłopak któremu tak bezgranicznie zaufałam powiedział te wszystkie raniące słowa jest tak cholernie bolesna.

Nagle do moich uszu ponownie dociera trzask drzwi, przez który podnoszę głowę orientując się, że jakimś cudem siedzę na podłodze, przy ścianie naprzeciwko drzwi.

Mój wzrok rejestruje niewyraźną sylwetkę, co uświadamia mi, ze cholerne łzy spływają mi po policzkach. Nie cierpię płakać. Zwłaszcza przy innych, gdy mogą zobaczyć mnie tak podatną na... wszystko.

- Mała? Cholera, co się stało? - To Teddy. Zdrajca. To u niego był Ash, to jemu o wszystkim opowiedział, to oni śmiali się z mojej naiwności podczas gdy ja coraz bardziej się zakochiwałam. - Miki?

Robi mi się niedobrze na dźwięk tego zdrobnienia, tak jak na to udawane zmartwienie w jego głosie.

Strzepuję jego rękę, którą położył na moim kolanie i chwiejnie wstaję podtrzymując się ściany za moimi plecami.

- Nie dotykaj mnie - warczę

- Mikeyla do cholery, co się stało?!

- Oh proszę, jakby Cię to interesowało! - Krzyczę po czym odwracam się i biegnę do swojego pokoju. Wiem - bardzo dojrzałe, ale w tej chwili nie mam ochoty udawać dorosłej. Od tego nieszczęsnego sylwestra cały czas gram dorosłą, pogodzoną z losem, ale to nie prawda! Chciałabym cofnąć ten cholerny czas i... I co? Pozbyć się Briana? Mojego małego cudu?

Nie.

Może moje życie się wali, jednak to jedno jest pewne : nikt nigdy nie odbierze mi mojego dziecka. Jest wszystkim co mam.

Z zadumy wyrywa mnie mój telefon, zerkam na niego i widzę przychodzące połączenie od Ashtona.

Pewnie Ted już mu powiedział, że coś jest ze mną nie tak.

Prycham pod nosem i chwytam telefon aby go wyłączyć.

Nie mam ochoty z nikim rozmawiać a zwłaszcza z Panem Blond Dupkiem. Niech sobie szuka innej naiwnej, mi się ta rola znudziła.

Moszczę się wygodniej na łóżku i sięgam po laptopa, po krótkim czasie przeglądania internetu znajduję informację o imprezie, która odbywa się dziś wieczorem.

W sumie, czemu nie? Zrywam sie z łóżka zamykając laptopa i staję przed szafą z szerokim uśmiechem. Niech Ashton zobaczy co stracił.

2 godziny później

Brian został z Teddem a ja stoję przy barze w jednym z najlepszych klubów w LA, czekają na mojego drinka.

Zabawa trwa tutaj w najlepsze, głośna muzyka, masa ludzi i litry alkoholu są dokładnie tym czego potrzebuję.

Gdy barman podaje mi mojego drinka odbieram go z uśmiechem i popijam go wolno odwracając się do tłumu.

Nie znam tutaj nikogo, jakoś nigdy nie miałam okazji znaleźć w LA znajomych,  jednak czas to zmienić. Nie myśląc więcej rzucam się w tłum na poszukiwania przystępnego towarzystwa na wieczór.

Po kolejnych kilki godzinach jestem już nieźle wstawiona tak jak grupka z którą dzisiaj baluję. Przedstawiam wam : Jace'a, Tori, Lunę, Maxa, Johnsona, Jenny oraz Lucasa. Są strasznie spoko, jednak to nie oni teraz zaprzątają moje myśli, a ogromne ręce na moich biodrach oraz ciepłe ciało przyciskające się do moich pleców.

Do moich nozdrzy oprócz zapachów imprezy dociera  woń drogich perfum.

Mężczyzna za mną nachyla się do mojego ucha, a ja po chwili słyszę niski szept

- Nie wierzę, że Cię znalazłem.

Chwila... CO?!

Odwracam się gwałtownie i staję oko w oko z...

- Dev?!

~~~~~~~~~

Ktoś się tego spodziewał? :D Dev powrócił, co będzie dalej? 

To już w kolejnym rozdziale, który dodam w niedzielę! 

Kochani ponownie przepraszam za tą nieobecność ;/ Ale nie myślałam, że szkoła tak mnie wykończy. Jednak teraz idą święta [NARESZCIE! :D]  więc będę miała sporo czasu, w którym mam nadzieję nadrobię zaległości :)

Kochani jeżeli jeszcze tu ze mną jesteście to zapraszam do głosowania i komentowania! To naprawdę wielka motywacja ;)

Buziaki, Nao :*




Last Hope Of My Heart [EDYTOWANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz