Rozdział 3

485 21 2
                                    

Następny miesiąc minął szybko.

Sytuacja między mną a Ashem nie zmieniła się... A może wręcz przeciwnie. Sytuacji takich jak ta w kuchni było coraz więcej, co chwila przyłapywaliśmy się nawzajem na przyglądaniu się temu drugiemu.

Ashton zerwał z Leą, pamiętam jak następnego dnia była u mnie cała zapłakana... Ciężko mi było udawać, że o niczym nie wiem. 

Co do powodu ich zerwania ; dalej nie poznałam, tej tajemniczej dziewczyny, ale coraz częściej przyłapuję się na myśli, że to o mnie chodzi chłopakowi. 

Dzisiaj jest piątek, odebrałam Briana z przedszkola, Ted wrócił wcześniej z pracy, zjedliśmy obiad i teraz siedzimy w salonie grając w gry planszowe, które mój synek uwielbia. 

Co chwilę ten mały urwis i mój dzieciakowaty brat wybuchają śmiechem z jakiegoś ich żartu. Cieszę się, że mają ze sobą taki dobry kontakt, mój syn potrzebuje w swoim życiu wzoru w postaci dorosłego mężczyzny... Nawet jeżeli tą osobą jest mój głupawy braciszek.

Wieczór zapowiadał się tak samo jak każdy inny. Czas spędzony z dwójką najważniejszych dla mnie facetów, gdy nagle zadzwonił mój telefon. 

- Halo? - pytam znudzona, nie oczekując jakiejś wielkiej rewelacji.

- Hej mała, masz czas? - w słuchawce słyszę niski głos Ashtona, na dźwięk którego momentalnie robi mi się gorąco. 

To takie dziwne. Czemu tak na niego reaguję?

- A czemu pytasz? - pytam podejrzliwie.

Po ostatnim takim pytaniu skończyłam na wielkiej imprezie, po której nic nie pamiętałam.

- Tak się składa że mam 2 wejściówki na dzisiejszy koncert na plaży.

Koncert na plaży? Chyba nie mówi o tym wielkim wydarzeniu, na które została zaproszona chyba każda wielka gwiazda o której kiedykolwiek słyszałam.

- Żartujesz sobie ze mnie?... Komu je ukradłeś ?

W słuchawce słyszę cudowny śmiech i momentalnie przechodzą mnie cudowne dreszcze.

- Co to za oskarżenia? - pyta ubawiony - Szykuj się mała, będę po Ciebie za godzinę.

Mówi i się rozłącza. GODZINĘ?! Jak na Boga, mam być gotowa w tak krótkim czasie?

Pędem zrywam się z kanapy i biegnę do pokoju, rzucając przez ramię do brata, że za niedługo wychodzę.

Półtorej godziny później, znajduję się pod samiusieńką sceną, ubrana w błękitną, krótką sukienkę, która nie sięga nawet połowy moich ud. 

Obok mnie, stoi jak zawsze przystojny Ash, ubrany na czarno.

- Mówiłem Ci już, że ślicznie wyglądasz? - mruczy mi do ucha, a ja jak na zawołanie drżę, chłopak to zauważa i uśmiecha się seksownie.

O mamuniu... w co ja się wpakowałam? I czemu tu jest tak gorąco?

- Przynajmniej z dwa razy. - odpowiadam, siląc się na lekki ton.

Moja odpowiedź spotyka się z jego cudownym chichotem, co natychmiast stawia mnie w jeszcze gorszym położeniu, bo czuję uciążliwą wilgoć między nogami.

Cholera. Dlaczego on? Od baaardzo długiego czasu na nikogo tak nie reagowałam, a teraz ledwo stoję na nogach. Wypuszczam głośno powietrze...

Obok nas staje jakaś zakochana para... No, znaczy takie mam wrażenie, po sposobie w jaki wpychają sobie języki do gardeł, i do tego ręka chłopaka znajduje się w jednoznacznym położeniu... Między ich ciałami. Nie muszę być geniuszem aby odkryć gdzie kieruje dłoń, moją myśl potwierdza głośny jęk dziewczyny i sposób w jaki odchyla głowę, głośno dysząc.  

Last Hope Of My Heart [EDYTOWANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz