Rozdział 10

289 18 1
                                    

POV Ashton 

Psia jego kurwa mać! 

Starałem się zatrzymać Mikeylę ale ona i tak wsiadła do tego cholernego samochodu.

Boże, dalej widzę jej posiniaczoną twarz i jej oczy. Sposób w jaki na mnie patrzyła.... nie potrafię tego wyjaśnić, ale poczułem, że jestem bliżej stracenia jej niż kiedykolwiek wcześniej w ciągu ostatnich kilku dni.

Ale najważniejsze pytanie : co jej się stało?  Albo może raczej, kto jej to zrobił? Choć, to nie jest trudne. Ted w życiu nie podniósłby na nią ręki, a gdyby spróbował tego ktoś inny w jego obecności to źle by skończył.

Czyli albo jakiś ćpun, który ją przypadkiem napadł na ulicy - ta jasne - albo ten skurwiel Dev, wielce jej chłopak.

Kurwa, jeżeli mam rację, to tym razem chyba go zabiję. 

- Ashton? 

Słyszę za sobą piskliwy głos i dopiero wtedy dociera do mnie, że stoję na podjeździe i wpatruję się w ciemność.

Ash debilu, jedź do Miki.

- Zabieraj swoje rzeczy albo zostawię Cię tak jak stoisz - mówię nieprzyjemnym tonem, odwracając się do blondynki.

Nie obchodzi mnie to, że zachowuję się wobec niej jak dupek. Nic dla mnie nie znaczy. Nie wiem co tutaj robiła gdy wróciłem, ale prawdę powiedziawszy gówno mnie to obchodzi.

- A-ale kochanie... - zaczyna płaczliwie.

- Żadne twoje kurwa kochanie! - nie wytrzymuję, a Lea dosłownie podskakuje - Zabieraj łachmany i wypad! 

Pięć minut później już jej nie ma, a ja siedzę w samochodzie i kieruję się w stronę domu Teda i Mikeyli. Mam nadzieję, że ją tam zastanę, ale zadowolę się samym Devrajem. Obicie mu mordy będzie dobrym sposobem na rozładowanie się...

Gdy docieram na miejsce z niepokojem zauważam, że nie pali się w żadnym pomieszczeniu.

Drzwi są zamknięte, ale mam zapasowy klucz. Wchodzę i zapalam światło rozglądając się wokoło.

Moją uwagę przyciąga kartka która leży na komodzie. Podnoszę ją.

" Nie myśl kurwa, że mi uciekniesz. 

Jeszcze się policzymy i tym razem skończy się to dla ciebie znacznie gorzej, skarbie.

Wychodzę do klubu, gdy wrócę masz tu być albo pożałujesz. 

D."

O kurwa. To naprawdę ten sukinsyn. 

Ciągnięty jakąś dziwną siłą wbiegam po schodach i wpadam do pokoju dziewczyny. Nic. Porządek tak jak zawsze.

Gościnny.

Nie wiem czemu to robię, ale po prostu muszę tam zajrzeć.

Zapalam światło i mój wzrok momentalnie pada na łóżko, a raczej prześcieradło.

Zakrwawione prześcieradło.

Przecież na twarzy Mikeyla miała tylko siniaki,żadnej krwi czy rozcięć, czyli...

Kolana się pode mną ugięły gdy zrozumiałem co miało tutaj miejsce. 

Ten popierdoleniec ją zgwałcił! 

A ona przyszła do mnie szukając wsparcia, tymczasem zastała u mnie Leę... 

- KURWA MAĆ! - Z furią wbijam pięść w ścianę. 

Nie zwracam uwagi na ból, ani na nic innego.

"Wychodzę do klubu" Tak pisał ten chuj.

Pchany tą samą siłą co wcześniej opuszczam dom Teda, wsiadam do auta i jadę prosto do najbliższego klubu.

Jest tu. Ten pierdolony sukinsyn, który ośmielił się skrzywdzić moją małą Miki siedzi przy barze i opróżnia butelkę wódki.

Już kurwa po Tobie.

Podchodzę do blondyna i rzucam go na ziemię, następnie sam skaczę na niego i tłukę bez opamiętania.

- Ty...pierdolony... skurwysynie... - krzyczę pomiędzy uderzeniami - jak... śmiałeś... ją... skrzywdzić...

Nagle zostaję poderwany w powietrze, jak się okazuje przez wielkiego ochroniarza. 

Drugi podnosi zakrwawionego Deva.

Po niemiłej kłótni wykidajły wyrzucili nas przez boczne wyjście i zatrzasnęli za sobą drzwi.

Podniosłem się na nogi i splunąłem na tego dupka.

- Posłuchaj mnie uważnie gnido. Wyniesiesz się stąd w cholerę, nie będziesz szukał kontaktu ani z Mikeylą ani z Brianem, jasne? - przerażony blondyn kiwa głową - No mam kurwa nadzieję, bo obiecuję Ci, że jeżeli kiedyś się do nich zbliżysz to Cię własnoręcznie kurwa zabiję. Od jutra rana ma cię nie być w LA... A jeszcze lepiej na kontynencie. 

Po tym odwracam się i wracam do samochodu.

Muszę znaleźć Miki.  Tylko jak, cholera. Zadzwonić? Pewnie nie odbierze, ale muszę spróbować.

Kurwa. Telefon zostawiłem w domu...

Zawracam samochód i kieruję się w stronę mojej posesji. Idąc podjazdem grzebię w kieszeniach szukając kluczy. Gdy podnoszę głowę, przed drzwiami zauważam Leę.

- Chyba wyraziłem się jasno - warczę na nią - spierdalają stąd.

- Muszę z Tobą porozmawiać. Po to tu przyszłam zanim... 

- Gadaj - przerwałem jej nie chcąc wracać do sytuacji z wcześniej. 

- Jestem w ciąży.

...

- Co? 

- Zostaniesz tatusiem.


~~~~~~

Krótki ale ważny ;) 

Kom? Vote? ♥

Buziaki, Nao :*



Last Hope Of My Heart [EDYTOWANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz