Rozdział 2

553 27 2
                                    

Weekend minął naszej piątce leniwie. W sobotę do późnego wieczora oglądaliśmy filmy, z kolei w niedzielę poszliśmy do parku i ulubionej cukierni Briana.

Podczas tych dwóch dni, dało się zauważyć pewne napięcie między Leą a Ashtonem. Czyżby kryzys? Mam nadzieję, że szybko się pogodzą.

Stoję w kuchni i gotuję obiad. Teddy jest w pracy a Braian w przedszkolu. Jak zawsze podczas gotowania słucham muzyki i myślę o wszystkim i o niczym, gdy nagle mój spokój przerywa dzwonek do drzwi. Szybko zmniejszam ogień na piecu i idę otworzyć drzwi.

Nie dziwi mnie widok Asha stojącego po drugiej stronie, ale nie da się nie zauważyć fatalnego stanu w jakim się znajduje. Jest strasznie blady, ma podkrążone oczy, włosy wyglądają jakby je wielokrotnie przeczesywał rękami. 

- Ash, na Boga, co się stało? - wypalam przepuszczając go w drzwiach.

- To nic, za kilka dni będzie po sprawie. - odpowiada wymijająco.

Kilka dni i po sprawie, huh? Zawsze tak odpowiada gdy sprawa jest poważna a on nie ma ochoty się tłumaczyć. Postanowiłam na razie mu odpuścić.

- Skoro tak mówisz. Chodź do kuchni, dzisiaj robię spaghetti. 

- Bosko, po weekendzie wręcz marzę o twojej kuchni.

- To wy wymyśliliście w sobotę hamburgery i inne świństwa.

- Które również ty ze smakiem pochłaniałaś - rzuca z chytrym uśmieszkiem.

- Dobrze wiesz, że je uwielbiam - fukam na niego - ale to nie zmienia faktu, że to śmieciowe jedzenie. - wymądrzam się wracając do gotowania.

Dziwi mnie, że Ashton zamilkł. Zawsze uwielbia się ze mnie nabijać z powodu mojego uwielbienia hamburgerów. No ej! Przecież są pyszne, raz na jakiś czas można rzucić zdrową dietę w cholerę. 

Zerkam na chłopaka siedzącego przy wyspie kuchennej. Siedzi ze spuszczoną głową i wpatruje się w blat. Szybko wyłączam piec i siadam koło niego. 

- Hej Ash, co się dzieje? - pytam cicho i delikatnie chwytam go za rękę - I nie próbuj unikać tematu. Widzę, że coś jest nie tak.

Ashton podnosi na mnie swoje smutne oczy a ja czuję ucisk w sercu. Jest taki przystojny! Mimo, że nie próbuję się do niego dobierać, to nie da się tego przeoczyć, jednak to co mnie niepokoi to wyraz całkowitej rezygnacji na jego twarzy. Ash którego znam cały czas tryska energią i zawsze stara się znaleźć jakieś pozytywy. Teraz wygląda na pokonanego. 

- Rozstałem się z Leą. - odpowiada cicho, a mnie wmurowało w krzesło.

Zerwali? Po pięciu latach udanego związku, z dnia na dzień zerwali? Widząc konsternację na mojej twarzy chłopak kontynuuje.

- Od jakiegoś czasu między nami nie jest tak samo. Przed wami udajemy, że wszystko jest OK, ale jest całkowicie odwrotnie. Ciągle się kłócimy, nie potrafimy normalnie porozmawiać... A wszystko zaczęło się od tego że... - przełyka ślinę i patrzy na mnie niepewnie. 

- Od tego że...? - zachęcam go delikatnie.

- Odmawiałem jej - wyrzuca z siebie szybko, a ja próbuję zrozumieć co ma na myśli.

- Odmawiałeś? Masz na myśli...

- Seks. Po prostu od dłuższego czasu Lea już mnie nie... nie podnieca. Zaczęło ją to irytować, zarzucała mi zdrady, a wiesz, że ja nie mógłbym jej zrobić czegoś takiego.

- Wiem. - Tym Ash i mój brat różnią się od większości facetów. Gdy mają jakąś dziewczynę na serio, nie obejrzą się za inną póki definitywnie nie zakończą poprzedniego związku. Lea doskonale o tym wie, więc czemu posądzała o to Asha? - Ale nie rozumiem jednego, przecież to jest Lea! Przecież ona jest śliczna. Wcześniej nie mieliście takich problemów, co się zmieniło? 

Last Hope Of My Heart [EDYTOWANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz