1." Wiataj w grupie wsparcia dla samobójców..."

214 22 2
                                    

Leniwie przekręcił kluczyk w zamku brązowych drzwi. Lekko je uchylił i wszedł do środka. Westchnął głośno gdy zobaczył bałagan w pomieszczeniu. Podszedł do parapetu i rzucił na niego plecak. Wyciągnął sluchawki I niechętnie zaczął sprzątać. Miał mało czasu. Najpierw wpuścił do pomieszczenia trochę świeżego powietrza otwierając okna. Następnie pochował materace I powycierał kurze. Na sam koniec umył podłogę i poustawiał krzesła w koło. Zmęczony podszedł do okna i rozejrzał się po okolicy. Było bardzo spokojnie. Trudno znaleźć w NY takie miejsce. Dokoła budynku były same parki, które o tej porze roku mieniły się żółciął i brązem.
- Dzień dobry.- usłyszał za swoimi plecami i natychmiast się odwrócił. Za sobą zobaczył panią psycholog Mensan.
- Dzień dobry.- odpowiedział i natychmiast zdjął słuchawki z głowy. Wiedział że kobieta tego nie pochwala. Brunetka krążyła po sali i jeździła palcem po meblach. Była ubrana w granatową garsonkę, która sprawiała ze 27letnia bogini wyglądała jak 40letnia pani psycholog.
- Postarałeś się.- przerwała ciszę.
- Czyli mogę już iść?- zapytał niepewnie, Ale Tak by tego nie wyczuła. Wiedział jacy są ludzie tego typu.
- Jeszcze nie.- odpowiedziała i się szyderczo uśmiechnęła.
- Sąd wydał ci wyrok, który sprecyzować miałam ja. Można powiedzieć, że najbliższe 3 miesiące Twojego życia są w moich rękach. Dlatego będziesz przychodził tu 3 razy w tygodniu i przygotowywał sale dla mojej grupy, następnie będziesz w ciszy cierpliwie czekał do końca naszych spotkań i potem posprzatasz po nas. Rozumiemy się?- mówiła to tak jakby każde wypowiedziane slowo sprawiało jej ogromną radość.
- Oczywiście.- Ell wodził wzrokiem za smukłą sylwetką pani psycholog. Może i charakter miała dziwny, Ale trzeba było przyznać, że zaliczała się do grona bardzo zgrabnych kobiet. Podczas swojej wypowiedzi, kobieta chodziła po sali i w między czasie zdjęła żakiet i apaszkę. Po tych czynnościach chłopak zrozumiał ze próbuje zwrócić na siebie jego uwagę, że nie jest jej obojętny. Starała się każdy ruch wykonywać z gracją i seksapilem. Chłopak postanowił to wykorzystać.
- W czymś jeszcze pani pomóc?- zapytał uwodzicielskim głosem i podszedł do kobiety.
- Nie. Nie trzeba. Już sobie poradzę.- odpowiedziała zdezorinetowana bliskością chłopaka.
- Dziwne. Taka piękna kobieta jak pani nie powinna nic robić. Każdy mężczyzna powinien być na pani zawołanie, aaaa...- chwycił jej dłoń - Na dłoni nie widzę obrączki.- skończył i pocalował chudą dłoń kobiety. Następnie pocalunkami szedł coraz wyżej. Wiedzial, że ma nad nią przewagę i postanowił ją wykorzystać. Może owinąć ją sobie wokół palca.
- Ellingtonie, nie możemy.- zatrzymała go ruchem ręki. Chłopak spojrzał na nią i lekko przybliżył swoją twarz do jej.
- Tak? A kto nam zabroni?- zapytał. Te słowa wywołały w kobiecie ogień. Wpiła się w usta chłopaka z niesamowitą namietnoscią. Ell oparł kobietę o ścianę i zaczął rozpinać guziki jej garsonki, po czym obdarzał pocałunkami jej szyję i piersi. Kobieta czuła narastające podniecenie. Jednak musiała przerwać ta chwilę.
- Nie. Nie tutaj. Nie teraz.- powiedziała i odeszła poprawiając fryzurę i zapinajac guziki. Ell z uśmiechem zadowolenia wytarł lekko usta palcem.
- Nie namawiam.- powiedział i wrócił na parapet. W tej chwili drzwi sali otworzyły się i do pomieszczenia weszła niska i drobna, rudowłosa dziewczyna.
- Dzień dobry.- powiedziała prawie niesłyszalnie.
- Ohhh dzień dobry!- zawołała pani Mensan. Nie było widać, że przed minutą całowała się namiętnie ze swoim podopiecznym. - Anastazja! Co u Ciebie?- zapytała i wskazała na krzesła. Gdy obie usiadły dodała: - Nooo opowiadaj! Jak jest?-
- Różnie. Wie pani jak to jest. Raz jes źle, a raz jeszcze gorzej.- powiedziała rudowłosa smutno się uśmiechając.
- Mogę zobaczyć?- zapytała pani psycholog. Anastazja chwilę się wahała, Ale niechętnie podała obie ręce. Brunetka pociągnęła rękawy bluzy dziewczyny i zobaczyła tam dziesiątki blizn na nadgarstkach.
- Miałaś przestać...- powiedziała surowo.
- Wiem, Ale...- nie dokończyła, bo do sali wszedł wysoki brunet. Był ubrany na czarno i w ręku trzymał róże. Na jego widok Anastazja szeroko się uśmiechnęła i rzuciła się na niego. - Przyszedłeś!- wykrzyczała. Zakochani stali chwilę w uścisku, aż w końcu się od siebie oderwali. - To Rey. Mój chłopak. Będzie przychodził razem ze mną na zajęcia.- powiedziała dziewczyna i na końcu swojej wypowiedzi pocalowala chłopaka w policzek.
- Miło mi. Jestem Monic Mensan. Cieszę się, że Anastazja W końcu znalazła sobie kogoś kto będzie ja wspierał.- podała dłoń chłopakowi, który oczywiście zrobił to samo. Ell przyglądał się tej całej sytuacji i nic nie rozumiał. Nie rozumiał co to za miejsce, co to za ludzie i co on tu robi? Zeskoczyl z parapetu i podszedł do rozmawiajacej trójki.
- Przepraszam. Mogę prosić panią na chwilę na korytarz?- zapytał. Monic oczywiście zgodziła się i wyszli z pomieszczenia.
- O co chodzi?- zapytała.
- To ja się pytam o co chodzi... Co to jest za grupa? Dlaczego ta dziewczyna miała pocięte nadgarstki? Dlaczego potrzebne jest jej wsparcie?- zadawał pytania z prędkością światła. Kobieta patrzyła się chwilę w jego brązowe oczy i odpowiedziała chłodno :
- Wiataj w grupie wsparcia dla samobójców...

***************
Hejo! Nawet nie wiecie ile kosztował mnie ten rozdział! :/ Trochę mało Rydel, a właściwie jej brak, ale w 2 rozdziale już będzie. Obiecuje! Mam nadzieję, ze się podoba!
Do napisania! :* :*

Ponad śmierć.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz