Minął kolejny tydzień. Już trzeci. Trzeci tydzień I żadnych wieści od Rydel. Ell na początku nie przejmował się tym. Dziewczyna często nie odzywała się przez kilka dni. Jednak po tygodniu zaczął się martwić. Pisał, dzwonił, a przede wszystkim myślał. Z każdym dniem zamartwiał się coraz bardziej. Pragnął ją zobaczyć, usłyszeć, dotknąć. Chciał znów z nią porozmawiać, spędzać z nią czas. Jego rozmyślenia sprowadzały go do pytania "Czy ja traktuję Rydel jako tylko przyjaciółkę?" Im dłużej o tym myślał tym bardziej zdawał sobie sprawę, że z jego strony to nie jest tylko przyjaźń. Marzył o jej ustach, o jej ciele, marzył o zasypianiu i budzeniu się obko niej. Jednak to tylko marzenia. Z biegiem czasu nie wytrzymywał psychicznie. Gdy miną kolejny tydzień postanowił pojechać do niej, do domu. Niepewnie stanął przed ciemno brązowymi drzwiami i zadzwonił dzwonkiem. Usłyszał kroki i charakterystyczny dźwięk przekręcania klucza w drzwiach w których po chwili pokazała się mama Rydel. Kobieta nie wyglądała Tak jak Ell zapamiętał ją z ostatniego spotkania. Oczy miała podkrążone, a włosy nie uczesane, jednak najbardziej rzucającą się w oczy różnicą był brak uśmiechu. Ell nie czuł już tej pozytywnej energii co ostatnio.
- Dzień dobry. Jest Rydel?- zapytał natychmias.
- Nie ma.- odpowiedziała z chłodem w głosie, którego chłopak nie potrafił zrozumieć.
- A mogę wiedzieć kiedy wróci?- zadał kolejne pytanie. Kobieta poruszyła się nerwowo. -Proszę to dla mnie bardzo ważne. Muszę to wiedzieć!- zaczął błagać na co kobieta zrobiła skrzywioną minę.
- Mówiłam już. Rydel nie ma w domu.- powtórzyła bardziej stanowczo. W rym momencie z wnętrza domu wydobył się trzask tluczonego szkła i krzyk. Krzyk Rydel. Ell od razu rozpoznał głos przyjaciółki. Zaczął wyglądać zza kobiety ale ta zatrzymała go ręką.
- Przykro mi Ell, ale ona nie chce się z nikim widzieć. Jutro będzie trudny dzień.- Szatyn spojrzał na kobietę z miną wyrażającą zaciekawienie.
- Jaki dzień? O co chodzi?- zapytał. Stormie westchnęła głośno.
- Do widzenia Ell.- powiedziała ostro i zamknęła drzwi. Chłopak przyłożył ucho do drewna słysząc czyjeś kroki.
- Co ty mu zrobiłaś?- zapytała kogoś. Ell słyszał jak ktoś płacze. Był pewien, że to Rydel.
- Przepraszam.- powiedziała dziewczyna zanosząc się płaczem. Starsza Lynch ponownie westchnęła.
- Chodź, opatrzymy to.- padło ostatnie zdanie i chłopak już więcej nic nie usłyszał. Zrezygnowany i w szoku ruszył w podróż powrotną do swojego mieszkania. Nie wiedział co z sobą zrobić... Bił się z myślami, a przede wszystkim z uczuciami. Nie potrafił opisać tego co czuł, a co czuł? Odrzucenie, ból i rozpacz. Przechodził obok cukierni, w której zauważył Marka. Poczekał chwilę, a następnie zaczepił mężczyznę.
- Proszę mi powiedzieć co dzieje się z Rydel? Dlaczego mnie ignoruje?- od razu obsypał go pytaniami zapominając o kulturze.
- Dzień dobry.- zaczął surowo Mark, ale widząc smutek na twarzy chłopaka od razu zmiękł. - Rydel często zamyka się przed światem na kilka dni, czasami miesięcy. Taka po prostu jest. Jeśli chcesz utrzymywać z nią jakiekolwiek relacje musisz to zaakceptować.- powiedział smutno. - Jutro będzie trudny dzień...- zaczął Ale nie było dane mu dokończyć.
- Jaki dzień?- przerwał mu chłopak. Mark westchnął głośno.
- Jutro jest rocznica śmierci jej brata.- rzekł smutno. Nastała cisza. Ell bezradnie padł na ławkę przed cukiernią. Mark chciał coś jeszcze powiedzieć. Pocieszyć go, ale zrezygnowany zostawił chłopaka, nawet się nie żegnając. Szatyn przez całe popołudnie szwędał się po mieście. Nie przeszkadzało mu zimno ani lekka mżawka. Wrócił do mieszkania dopiero wieczorem. Cały przemoczony zrzucił z siebie ubranie i wszedł pod prysznic. Krople spływającej wody zmywały z niego całe zmęczenie dzisiejszego dnia i przede wszystkim pozwalały mu się uspokoić. Jego oazę spokoju zakłócił dzwonek do drzwi. Niechętnie zawiesił ręcznik na biodrach i ruszył w ich kierunku. Za drzwiami stała Rydel. Przemoczona w różowych kaloszach. Nie była taka do jakiej chłopak był przyzwyczajony. Smutna, a jednocześnie zła. Ell widząc ją czuł ulgę i zaciekawienie.
- Część.- wyszeptał. - Wejdziesz?- zapytał.
- Za kogo ty się uważasz?- wysyczała przez zęby Rydel. Ell wpatrywał się w nią nie wiedząc o co chodzi.
- Czy ja Ci coś obiecałam? Czy dawałam Ci nadzieję?- nadal naciskala na chłopaka pytaniami. - Odpowiedz!- podniosła głos. Ell czuł się zakolpotany. Sam nie wiedział czym zawinił dziewczynie.
- Nie.- odpowiedział cicho.
- Więc wytłumacz mi dlaczego ciągle mnie nachodzisz? Dlaczego piszesz i dzwonisz? Nie masz prawa czegokolwiek ode mnie oczekiwać! Więc z łaski swojej daj mi spokój! I nie zaczepiaj moich rodziców! Rozumiemy się?- krzyczała a przechodzący obok ludzie oglądali się na nią.
- Rydel...- zaczął spokojnie jakby nie chciał jej spłoszyć.
-Nie dawałaś znaku życia. Martwilem się o Ciebie.-
- Nikt Cię o to nie prosił!- krzyknęła podnosząc ręce do góry by złapać się za głowę i głośno westchnąć. Ell w tym momencie zauważył bandaż na nadgarstku blondynki. Jego spokój od razu go opuścił. Złapał dziewczynę za rękę wywołując tym ból u Rydel, która syknęła.
- Puść mnie!-
- Ciełaś się?!- wykrzyczał czym trochę przestraszył Rydel Ale i wzbudził jeszcze większy gniew.
- Jak śmiesz!- wyrwała mu się.
- Gówno Cię to obchodzi!- dodała I nie panując nad emocjami zamachnęła się i spoliczkowała szatyna. -Zostaw mnie w spokoju!- krzyknęła na koniec i wybiegła z bloku...##############
Hejo! Dzisiaj dość krótki rozdział I chyba dość nudny, Ale następny będzie jednym z ciekawszych więc mam nadzieję że będziecie cierpliwi i że Was zaciekawiłam :D