#1

23.7K 641 57
                                    

- Wstawaj młoda!
Obudził mnie głos Bryana potrząsającego mna.
- Boże chcesz żebym dostała wstrząśnienia jakiegoś?
Burknęłam przecierając moje zaspane oczy.
- Jak możesz spać? To ostatnie piędź dni szkoły i zaczynają się ferie jesienne.
- Co nadal nie zmienia faktu że jest poniedziałek i mam jeszcze jakieś 15 minut do spania. A ty co kawy się nachlałeś że spać nie możesz?
- Ha. Ha. Ha. Ale śmieszne.
Bryan zaśmiał sie sarkastycznie, po czym wyciągnął mi moją miękką poduszkę z pod głowy i zaczął mnie nią walić.
- Masz przesrane!
Krzyknęłam wyskakując z łóżka. Bryan zaczął się śmiać i wybiegł z mojego pokoju po czym zbiegł po schodach na dół i zamknął się w łazience.
- Kiedys będziesz musiał z niej wyjść, a w tedy dopadnę cię.
Powiedziałam stojąc pod drzwiami od łazienki. Stałam tak jeszcze z 2 minuty a gdy mi się to już znudziło nad zwyczajniej dałam se spokój i wróciłam na górę. Otworzyłam szafę i stałam tak przed nią wpatrując się w górę. porozwalanych ciuchów. Wyciągnęłam pare jeansów i białą koszulkę z napisem 'I Hate Mondays', która idealnie opisywała dzisiejszy dzień. Wzięłam mój telefon, wzięłam plecak i zeszłam na dół. Położyłam plecak w przedpokoju. Bryan nadal siedział w łazience.
- Wyłaź, musze się załatwić.
- Nie.
- Bryan no! Musze się wyszykować!
- Tak, tak. Nie wieże ci. Mówisz tak bo myślisz że wyjdę a ty będziesz mogła się zemścić.
- No boże obiecuje że nic nie zrobię tylko daj mi wejść do łazienki.
Po chwili Bryan otworzył drzwi od łazienki i wyszedł wystawiając mi jezyk. Weszłam i podeszłam do lusterka. Umyłam zęby, wyciągnęłam kosmetyczkę z szafki i podmalowałam delikatnie oczy maskarą, i spróbowałam doprowadzić moje włosy do ładu.

- Boże ile jeszcze.
Usłyszałam marudzenie Bryana stojącego pod drzwiami, ale to zignorowałam. Przeglądałam się jeszcze przez chwilę w lusterku po czym wyszłam. Bryan udawał ze zasnął.
- Naprawdę? Z każdym dniem z tobą zaczynam wątpić coraz bardziej w to że masz 19 lat.
Bryan otworzyl oczy, wstał i uśmiechnął się sarkastycznie wchodząc do łazienki. Poszłam do kuchni, wsypałam musli do miski i zalałam mlekiem, po czym wzięłam miskę i usiadłam przy stole. Bryan wszedł do kuchni, wyciągnął coś z lodówki i zaczął robić se kanapki. Siedziałam i uważnie się mu przyglądałam. Miał dziś na sobie bluzę z Nike i czarne spodnie.
- Na co soe tak gapisz?
- A nie widać?
- No widze że na mnie ale czemu?
- A czemu nie?
- Wpadłem ci w oko?
Zaśmiał sie Bryan siadając do stołu.
- No nie powiem już nie raz doszłam do wniosku że mam dość przystojnego starszego brata.
- Grrr. A teraz zabierz te śmierdzące giry ze stołu bo jem i jeszcze się czymś zatruje.
- Przystojnego lecz bezmózgiego, dziecinnego, wścibskiego i zarozumiałego brata.
- Mów co chcesz. Wiem że mnie kochasz.
- A mam w ogóle wybór?
Zaśmiałam się wstając i odkładając miskę do zlewu. Wyszłam z kuchni i wyszłam na chwilę na ogródek żeby sprawdzić jaka jest pogoda. Chłodno. Wchodząc z powrotem do środka krzyknęłam do Bryana.
- Zrobisz mi kanapki?
- Spadaj. Bozia dała rączki i nóżki?
- Ughh. No prosze.
- Niech ci bedzie.
Ubrałam moje czarne conversy i czarną kurtkę. Bryan wszedł do przedpokoju i podał mi kanapki.
- Jutro robisz mi śniadanie do łóżka.
Powiedział na co ja się tylko zaśmiałam. Ubraliśmy się i wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do jego auta i ruszyliśmy.
- Napisz do Bena że będziemy za 5 minut.
Powiedział Bryan ruszając. Wyciągnęłam telefon, znalazłam 'Beniuuu' w kontaktach i napisałam mu wiadomość.
- Cześć pyzunio, będziemy pod twoim domem za nie całe 5 mintu, do zobaczenia <3
Po czym odłożyłam telefon do torby i podgłośniłam radio tak żeby nie narazić Bryana na oguchniędcie. Nie żebym złe śpiewała, ja śpiewam okropnie. Leciała piosenka 'The Weekend- The Hills'.
Gdy dojechaliśmy pod dom Bena on już czekał. Uśmiechnął się i wsiadł na tylne miejsce.
- Tak w ogóle Bryan, jedziemy do mamy na ferie?
- Wiesz co nie gadałem z nią jeszcze, ale ja nie dam rady, w ferie będę pracował, ale zawsze wy możecie jechać i zrobić jej niespodziankę.
- Szkoda, no ale to dobry pomysł, co ty na to Ben?
- Tak czy inaczej nie mam nic lepszego do roboty w ferie więc jasne, tylko watpię że uda mi się namówić mamę.
- Tym się nie bój, ja ją namówię, wiesz że ona mnie uwielbia.
Powiedziałam po czym ponownie zaczęłam śpiewać.
Gdy dojechaliśmy pod uczelnie wysiadłam z Benem, pożegnałam Bryana buziakiem i poszliśmy do uczelni.
- Uhh już nie mogę się doczekać feri.
- Ja, ty, twoja mama i jej facet z jego córką.
- Jak tak na to patrzysz to nie jest już takie fajne.
Żadne z nas nie przepada za mamy nowym facetem i jego córką. On jest bogaty, ułożony. Czyli sztywniak. A ona? Brak słów. Wypindrowana laleczka.
- Wiesz co, zastanawia mnie jedno. O której ona musi rano wstawać żeby nałożyć tą warstwę makijażu.
- Haha, zakładam ze po zmyciu makijażu jest o dobry kilogram letsza.
Podeszlismy do naszych szafek. Moja ma nr. 1085 a jego nr. 1093. Moj kod to 1093 a jego to 1085. Tak bardzo friendship goals.
- Cześć misiu.
Przywitał mnie Lucas.
- Hej, jak tam?
- Dobrze, tylko jest taki jeden mały problem. Wyjeżdżam na ferie do Chicago już w środę więc nie spędzimy feri razem.
- Oh, ym, okay, nie szkodzi. Mam w planach pojechać do mamy do Michigan więc i tak byśmy się nie zobaczyli.
Zamknęłam szafke, gdy spojrzałam na Bena, ten przewrócił oczami, co oznaczało że nie chce iść że mną- ponieważ zjawił sie Lucas. Jak zwykle przesadza. Zrobiłam minę która wyraźnie oznaczała "Chodź albo tego pożałujesz", po czym Ben zamknął szafek i wysłał mi sarkastyczny uśmieszek po czym powiedział
- Lucas, mój przyjacielu, co będziesz robić w Chicago?
- Ym, jadę tam z rodzicami obejrzeć kilka innych uczelni.
Nie byłam pewna co to miało znaczyć. Czy on się ma zamiar przenieść do Chicago? Czy jadą tam poszukać uczelni na którą pójdzie kiedy skończy tą szkołę.
- Ale wrócisz prawda?
- Ymm... Rodzice myślą nad przeprowadzeniem się tam, ale tylko jeśli ja się zgodzę. No ale oczywiście że się nie zgodzę kochanie.
Wytłumaczył. Miałam mieszane uczucia co do tego, no ale nic. Rozdzieliliśmy sie na holu. Ja poszłam do 1.c, Lucas do 2.e a Ben do 3.a. Gdy weszłam do klasy Harrego nie było, reszta chłopaków już z kims siedziała, a koło dziewczyn nie widzi mi się siedzenie. Usiadłam sama w przedostantiej ławce.


Just Friends©Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz