#26

4.7K 348 18
                                    

*Oczami Bena*

Obudził mnie huk zatrzaskujących się drzwi. Wstałem obolały. Powinni zmienić te siedzenia na jakieś wygodniejsze. Mój wzrok nabierał ostrości. Nagle usłyszałem płacz. Mama Amandy stała z lekarzem kilka metrów dalej, i płakała. Płacz to lekko określenie tego co tam się działo.

- Co się stało?
Krzyknąłem zrywając się z siedzeń i podbiegając do nich. Mama małej spojrzała na mnie i rzuciła mi się w ramiona. Jej płacz stawał się coraz bardziej histeryczny.
- Mam nie najlepsze wieści.
Powiedział lekarz. Próbowałem uspokoić mamę małej tak abym mógł wreszcie się dowiedzieć co się stało. Czy.. Nie to nie możliwe. Amanda nie mogła..
- Niech pan powie że Amanda żyje..
Wyszeptałam czując jak moje nogi tracą siłę. Lekarz spojrzał na mnie uważnie i wziął głęboki wdech. To trwało zaledwie kilka sekund, ale wydawało się jak wiecznością. Serce biło mi coraz szybciej, a łzy jak szalone spływały mi po policzkach.
- Narazie tak.
Powiedział.
- Jak to narazie?!
Zapytałem lekko unosząc głos.
- Amanda była w ciężkim stanie. Nie zażycie tych tabletek naprawdę pogorszyło całą sprawę. Lekarze starali się jak mogli. Amanda zapadła w śpiączkę...
- Kiedy się obudzi?
Zapytałem nie dając mu dokończyć.
- To zależy już tylko od niej. Czy będzie wystarczająco silna, i czy będzie chciała... Osobiście wierze że osoba w śpiączce wszystko słyszy. Możecie z nią pogadać... Tylko...
Lekarz przestał mówić na chwilę, i spóścił wzrok.
- Tylko co?
Zapytałem nie cierpliwie.
- Bry- Bryan i-i Dany...
Wyszlochała mama małej. Co tu się do cholery dzieje? Spojrzałem na kobietę, której płacz stawał się coraz gorszy. Kobieta skuliła się i usiadła na siedzeniu.
- Pan Bryan oraz pan Dany, byli w drodze do szpitala.. Na drodze, mieli wypadek.



*Oczami Amandy*

Otworzyłam powoli oczy. Obraz nabierał ostrości. Ujrzałam biały sufit. Podniosłam się delikatnie i ujrzałam znów to przeklęte miejsce. Szpital. Nie czułam bólu. Coś wydawało się nie tak. Coś wydawało się inne. Wstałam z łóżka. Bez problemu? Bez bólu? Po co ja tu w ogóle leżałam? Spojrzałam się w tył. Co do..?!... Czy ja?... Czy ja naprawdę widzę sama siebie leżącą na łożku. Nie, nie, nie. Coś mi się śni. Żyje? Umarłam? Podeszłam do swojego nieprzytomnego ciała które było podpięte do kabelków, respiratorów i innych maszyn. Wyszłam szybko z sali, przed która stał lekarz i.. i mama i Ben! Podbiegłam bliżej. Mama płakała? Co się dzieje? Podeszłam jeszcze bliżej. Chciałam ją przytulić. Ale.. Ale nie mogłam. Zarzucając ręce w okół jej szyi one przepłynęły przez nią jak przez mgłę. Tylko.. tylko to ja jestem tą mglą.
- Ben!
Krzyknęłam, ale on nadal gadał z lekarzem. Co tu się dzieje? Czy ja jeszcze żyje? Podeszłam bliżej nich.
- Tylko co?
Zapytał Ben zwracając się do lekarza.
- Bry- Bryan i-i Dany...
Wyszlochała  mama.
- Pan Bryan oraz pan Dany, byli w drodze do szpitala.. Na  drodze, mieli wypadek.
Co?.. Nie! To nie może być prawda. Nie! Nie! Nie! Bryan i tata! Nie! Czułam jak by cząstka mnie umierała. Pogrążałam się w rozpaczy klękając bez silnie na podłodze. Oni mnie nie słyszeli. Nie mogę z nimi porozmawiać. Ani ich przytulić. To musi być sen. Próbowałam się uszczypnąć ale to na nic. Nawet nie czułam bólu na skórze. Czułam ból w środku. Nie potrafiłam w to uwierzyć.
- Zderzyli się z tirem, który wpadł w poślizg. Mężczyzna zmarł na miejscu a chłopak trafił do szpitala gdzie przez całą noc próbowali ratować mu życie. Jest teraz podłączony do maszyny która podtrzymuje go przy życiu. Nie wiemy czy z tego wyjdzie.
Powiedział po chwili lekarz. Nie czekając zaczęłam biec przed siebie. Chciałam go znaleźć. Chciałam znaleźć mojego braciszka. Mojego upierdliwego Bryana. Biegałam po salach ale nie było po nim śladu. Oiom. On musi być oiomie. Zaczęłam szukać tego wydziału w szpitalu. Zobaczę mojego Bryana. On cudem ocalał! Moje serce się uradowało, chodź i tak było łamane na setki tysięcy kawałków za każdym razem kiedy myślałam o tym że straciłam tatę.

Lekarze zaczęli wbiegać do jakiegoś pomieszczenia. Weszłam za nimi, chcąc zobaczyć co tam się dzieje.
Na łóżku leżał Bryan. Maszyna do mktórej był podłączony wydawała z siebie długi, piszczący dźwięk. Nie..

--------------------------------------------

Możecie zostawiać gwiazdki i komentarze będę wdzięczna! <3
Prawdopodobnie minie około dwóch dni zanim opublikuje nowy rozdział :)

Just Friends©Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz