#27

4.3K 318 9
                                    

Lekarze zaczęli go reanimować. Podbiegłam tam. Leżał taki bezbronny. Był blady. A na jego twarzy brakowało uczuć.
- Za późno.
Powiedziała jedna z lekarek odchodząc bez silnie od łóżka.
Nie.. Nie może być za późno! Nie! Bryan nie może odejść!! Zaczęłam krzyczeć. Krzyczeć jak głośno tylko potrafiłam. Chciałam żeby ktoś mnie usłyszał, ale na marne. Zaczęłam bić pięściami w ścianę, chcąc poczuć ból fizyczny, ale tylko ból psychiczny wzrastał. Ja chce stąd odejść! Nie mój Bryan! Nie on! Jest za młody! Prosze Boże weź mnie za niego! Krzyczałam biegnąc przed siebie. Chciałam po prostu uciec. Znaleźć wyjście. Ja tu już nie chce być. Proszę... Czułam jak ból rozbija moje serce na kawałeczki. Mój tata był w drodze. Stałam się ważniejsza od pracy.. i.. i go już nigdy nie zobaczę. Nie zobaczę żadnego z nich! Nie zdążyłam się pożegnać. Nie zdążyłam powiedzieć jak bardzo ich kocham. To moja wina! Gdybym po prostu odeszła od razu nie mieli by po co przyjeżdzać. Żyli by!

Mój kochany braciszek po prostu odszedł. Nie będzie budzenia mnie waleniem poduszką. Nie będzie kłótni.. Nie będzie marudzenia przed toaletą.. Nie będzie zamartwiania i wypytywania się mnie.. Nie będzie go.. Mojego przystojnego starszego brata.
- Ale czemu on?! Boże wytłumacz mi to!
Krzyczałam ile miałam tylko siły. Ja.. Ja chce odejść.. Ja nie mam siły. Ja nie.. Ja nie mogę bez nich.

Nagle usłyszałam ponownie piszczenie maszyny z sali w której był Bryan. Bałam się. Powstało we mnie ziarnko nadziei, ale nie wiedziałam czy .. Czy on żyje. Powoli podeszłam tam. Zamknęłam oczy zaciskając pieści. Amanda, jest ok. Weszłam powoli otwierając oczy. Na maszynie pojawiły się oznaki bicia serca, a lekarka wygladała na ucieszoną. Usiadła na końcu jego łóżka i powiedziała
- Narobiłeś mi strachu młody.
- Nie tylko tobie.
Powiedziałam, czując jak łzy szczęścia spływają mi po policzkach. Lekarze wyszli zostawiajac go samego. Podeszłam do łóżka. Tak bardzo bałam się że znów coś się stanie.
- Proszę nie zostawiaj mnie..
Wyszeptałam po czym złożyłam całusa na jego chłodnym policzku.

Po czasie wróciłam do mojej sali. Usiadłam obok łóżka opierając się bez silnie o ścianę. Co mam zrobić? Czy jest szansa że wrócę do życia? Czy może już nie żyje? Nie, nie możliwe. Nie była bym przypieta do tych maszyn. To jak do cholery mam wrócić do życia? Co ja w ogóle tu robie?! ..
Drzwi się otworzyły a moim oczą ukazał się Ben. Czułam jak w moim brzuchu rodzą się motyle. Ben podszedł do mojego ciała i usiadł na krańcu łóżka. Złapał delikatnie za moja dłoń i chwile siedział w ciszy.

- Wiem ze jest ci teraz cieżko ale...
Powiedział po czym cieżko westchnął.
- .. Nie możesz odejść.. Zbyt bardzo cie kocham. Musisz pamietać że nigdy nie będziesz sama. Zawsze będę przy tobie. Obiecuje. Tylko wróć...
Na te słowa moje serce lekko przyśpieszyło. Chciała bym poczuć jego usta w tym momencie. Jego dotyk. Wstałam i podeszłam do niego. Ile bym dała teraz za to aby on mnie widział lub słyszał. Złożyłam delikatny pocałunek na jego policzku. Trochę odeszłam, a mój obraz zaczął się rozkazywać, a ja traciłam siłę i kontrolę nad moim ciałem.
- Nie!
Zaczęłam krzyczeć nie wiedząc co się dzieje. Nie chce odejść. Nie mogę go zostawić.. Krzyczałam chodź nikt mnie nie słyszał do ostatniego tchu. Aż w końcu nie widziałam nic ani nie czułam.

----------------------------------------------

Heeejo, wybaczcie że tyle musieliście czekać ale wiecie, weekend, potem testy  :D
Zostawiajcie gwiazdki i komentarze z góry dziękuje! :)

Just Friends©Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz