Wojna

2.3K 175 8
                                    

Ostatnie dni były wyjątkowo burzliwe i pracochłonne. Coraz częściej dowiadywaliśmy się o atakach Mroka, coraz częściej napotykaliśmy się na jego armie Koszmarów. Nigdzie nie mogliśmy czuć się bezpiecznie. Spotykaliśmy się wielokrotnie w Siedzibie, by obmyślić jakieś plany. W końcu postanowiliśmy, że będziemy patrolowali konkretne tereny, każdy z osobna. Mieliśmy zachowywać się cicho, nie wychylać się, a mimo wszystko wykonywać również zadania powierzone nam przez Księżyca. Niewiele czasu spędzałam już z Jackiem, co było dla mnie - jak i dla niego - dość ciężkie. Teoretycznie byliśmy w tym samym wieku, doskonale się dogadywaliśmy i znaliśmy, a teraz byliśmy rozdzieleni na cały czas. Moją jedyną towarzyszką była jedna z Mleczuszek, która wyjątkowo lubiła przebywać w moim towarzystwie. Ja również była zadowolona z jej obecności - przynajmniej nie musiałam być sama. Większość moich patroli było spokojnych, nie mogłam się skarżyć na obecność Pitcha. Co innego musiałam powiedzieć o Adzie. Niezwykle często czułam drażliwy zapach jej dymnych włosów. Również w oczy rzucały mi się braki lub zanikania kolorów. Nie czułam się bezpiecznie, lecz otuchy dodawała mi mała wróżka.

Teraz jednak coraz częściej natykam się na zwiadowców czy nawet większe patrole Mroka. Słyszałam, że Zając i Zębuszka mieli już okazję stanąć do walki. Ja wolałam się ukrywać. Nie chodziło mi tutaj o to by nie ukazać Pitchowi swoich mocy, a o sam strach... co było chyba jeszcze gorsze. Zastanawiałam się czasem czy nie byłoby dobrym pomysłem pośledzeniem trochę ich, ale jednak wciąż postanowiłam się nie wychylać.

Aktualnie znów jesteśmy w Siedzibie. Z zaciekawieniem przysłuchuję się rozmowom Strażników, lecz sama nic się nie odzywam. Wszyscy przyglądaliśmy się Sferze Snów. W trzech różnych miejscach światełka chaotycznie migotały. Doskonale wiedzieliśmy, co to oznacza.

- Rozdzielimy się na trzy dwuosobowe grupy. Ja, wraz z Zającem, pójdziemy tutaj, Tooth i Piasek tutaj, a Wiktoria i Jack tu - wskazywał kolejno na poszczególne punkty na globie. Mój wzrok był jednak utkwiony w Polsce, gdzie światła wariowały najbardziej. Nerwowo tupałam nogą. Wiedziałam, że mnie tam nie wyśle, po prostu wiedziałam.

- Nord, ja muszę tam pójść - wyrzuciłam w końcu z siebie. Głos mi delikatnie zadrżał jak zawsze, gdy spodziewam się odmowy.

- Wiktorio, oni to robią specjalnie, chcą Cię tam przyciągnąć - zaprotestował. Ja jednak nie ustępowałam.

- Znam tamto miejsce lepiej od Was. Dajcie mi tam pójść - powiedziałam już bardziej stanowczym i złowrogim tonem. Zębuszka wyraźnie posmutniała. Sama poczułam się źle z tym jak się zachowałam. - Wybacz, ale na prawdę... na prawdę muszę - dodałam spokojniej. Mikołaj westchnął ciężko.

- Dobrze, wy pójdziecie w te rejony, zaś Wróżka i Sandy wezmą te. Czy teraz wszyscy są zadowoleni? - W odpowiedzi otrzymał jedynie krótkie skinienia głowami od każdego z nas. - Tak więc w drogę.



- Zdaje się, że to tu - rzucił Nord, gdy sadzał sanie na ziemi. Już wcześniej z powietrza zauważyli (a przeoczyć się raczej tego nie dało) ogromne, czarne chmury, które zalewały pobliskie budynki. Zając wyskoczył z sań i zaczął pociągać nosem, strzępiąc przy tym uszami.

- Nadchodzą... - syknął, przyjmując pozycję gotową do ataku. Po chwili wyciągnął swoje bumerangi, czemu zawtórował dźwięk kordelasów dobywanych przez Mikołaja.

- Gotowy? - zapytał mężczyzna.

- Jak nigdy wcześniej - odpowiedział. Nie minęło parę sekund, a otoczyła ich armia Koszmarów. Na ich czele stał generał-zwiadowca - największy z koni, który był również łącznikiem między stworami a Pitchem. Chwila spokoju, tupot kopyt, donośne rżenie zwierząt. W końcu ruszyły one na Strażników, którzy sprawnie niszczyli jednego po drugim. Świst ostrzy i bumerangów, syk rozsypującego się piachu - to wszystko było muzyką piękną, ale i straszną za razem. Z czasem szeregi armii przerzedziły się, a pozostałe jednostki zaczęły uciekać. Ich dowódca prychał rozzłoszczony i skrobał ziemię kopytami. Po jakimś czasie i on zauważył, że dalsza walka nie ma sensu i zarżał, jakby chciał ogłosić odwrót dla ocalałych. Podczas ucieczki jeszcze parę koni zginęło od ataków Astera, ale zaraz nastała cisza, niebo stało się przejrzyste, a chmury się rozpłynęły.

Strażnicy Marzeń IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz