To już koniec?

3.9K 300 11
                                    

Jak zwykle, zerwałam się z rana z łóżka i jeszcze nie do końca rozbudzona, zajęłam się poranną toaletą. Ze wszystkim wyrobiłam się w mniej niż pół godziny, więc jeszcze zdążyłam się rzucić na łóżka i zamknąć na moment oczy. Z niechęcią spoglądałam co jakiś czas na zegarek, który w końcu ukazał godzinę zmuszającą mnie do wyjścia z domu. Wskoczyłam szybko do autobusu i zaczęłam rozmyślać nad różnymi sprawami. Jednak nieważne jak bardzo bym się opierała, moje myśli sprowadzały się do Jacka. Nie widziałam go już od czterech dni. Dzisiaj Mikołajki. Ciekawe czy otrzymam coś ciekawego? Zresztą, mało ważne. Przede mną wizja jeszcze kolejnych dwóch tygodni spędzonych w szkole, zanim będę mogła odpocząć. W szkole jak w szkole - nudno. Z niebywałą radością wskoczyłam po paru godzinach nauki z powrotem do autobusu i wróciłam do domu. Tam czekała na mnie niespodzianka. Zarumieniłam się lekko na widok Jacka, który czekał w moim pokoju wraz z niewielkim pudełeczkiem w dłoni.

- Cz-cześć... - zająknęłam się. Chłopak uśmiechnął się lekko.

- Witaj. Udało mi się przekonać Mikołaja, że to ja poroznoszę prezenciki w twoich okolicach. Co prawda mam zacząć później, ale tobie chciałem wręczyć prezent jak najszybciej - powiedział spokojnie. Wyciągnął rękę w moją stronę i położył mi podarek na dłoni. - Nie wiem co tam jest, nie chciałem otwierać - dodał zaraz. Mruknęłam pod nosem. Zdjęłam pokrywkę pudełeczka i zajrzałam do środka. Na błękitnej gąbeczce leżał pozłacany sznurek z wisiorkiem w kształcie słońca. Choć nie przepadałam za błyskotkami, zapięłam sznurek na szyi, a słońce schowałam pod bluzę.

- Śliczny... Pod bluzą nikt go nie zobaczy, będzie bezpieczny. Dziękuję, że to ty go przyniosłeś - obdarowałam chłopca nieśmiałym uśmiechem. - Może gdzieś razem pójdziemy? - Zaproponowałam.

- Z chęcią. - Przeszliśmy się więc do lasu. Rozmawialiśmy trochę, a w końcu zmęczeni usiedliśmy pod jednym z drzew. Żeby nie zamarznąć, wtuliłam się w Jacka. Co prawda, on sam w sobie był zimny, jednak będąc tak przytulonym, potrafi się zrobić cieplej. W pewnym momencie jakby zebrał on szron z drzewa i uformował z niego kwiat. Był piękny, nie powiem. Niestety, gdy tylko go trąciłam palcem, rozsypał się niczym śnieg. Mimo wszystko, ten gest ze strony Białowłosego niezwykle mi się spodobał.

Dalsze miesiące zimy spędziliśmy rozmawiając na różne ciekawe tematy lub po prostu rzucaliśmy się śnieżkami. Nic ciekawe się nie wydarzyło. W końcu jednak nadeszła wiosna i choć na początku Jack się pojawiał raz na jakiś czas, w końcu musiał tego zaprzestać. I tak w niezwykłej nudzie spędziłam następne miesiące, wyczekując powrotu zimy. Kiedyś jednak nadejdzie...



Strażnicy Marzeń IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz