Następne dwie godziny spędziliśmy na skraju lasu, gdzie odbywały się zazwyczaj „zajęcia w terenie". Nauczycielka tego tak zwanego przedmiotu z entuzjazmem porównywalnym do mojego podczas czytania Lalki (nie, nie dobrnęłam do końca) podzieliła wszystkich na pięć sześcioosobowych grup. Każda otrzymała za zadanie zbudować schronienie na noc oraz przygotować coś do jedzenia. Do dyspozycji mieliśmy po kłębku sznurka, stosie desek i martwym króliku.
Nasza instruktorka survivalu oznajmiła jeszcze, że każdą grupę, która nie ukończy zadania przed dzwonkiem, czeka szlaban, po czym z książką pod pachą udała się w stronę zamku.
Nikogo to specjalnie nie zdziwiło. Wszyscy spokojnie wzięli się do pracy. Okazało się, że nie muszę kompletnie nic robić, bo w moim zespole znajdował się piroman i telekinetyczka. Po dosłownie paru minutach siedzieliśmy pod prymitywną budką a nad ogniem skwierczał odarty ze skóry kicacz.
Resztę lekcji spędziłam, przyglądając się pracy pozostałych. Jeszcze jeden chłopak posiadał zdolności telekinezy, ale albo bardzo słabo ją opanował, albo wyłaził z niego gremlin. Za każdym razem, gdy unosił dach na odpowiednią wysokość i wchodziły pod niego osoby, by go zamocować, spuszczał im go na głowy.
W końcu wywiązała się z tego bójka, którą rozdzielił Przemek z Emilią. Ostatecznie szlaban zarobiła tylko grupa niedorobionego telekinetyka.
W trakcie obiadku teoretycznie poznałam więcej osób także spoza klasy (nie, imion nie pamiętam), które podholowały mi dwa kotleciki drobiowe, ryż i sałatkę. Przynajmniej zaczęłam porządniej jeść.
*****
Zajęcia oznaczone na planie hasłem „specjalne" odbywały się w dużej Sali gdzieś w okolicach parteru (chyba, bo mój zmysł orientacji wariuje w tym miejscu). Nie było tam ławek, a tylko kilka płaskich poduszek do siedzenia na podłodze.
- To moje ulubione lekcje. Każdy tu ćwiczy we własnym zakresie swoje umiejętności specjalne - oznajmił Przemek, prezentując pomieszczenie ruchem ręki.
- Jaka jest twoja? - zapytałam. Uśmiechnął się szeroko.
- Nie mam żadnej. Dlatego tak bardzo lubię tu przychodzić.
- To tak się da? Myślałam, że wszyscy tutaj są jakoś specjalnie specjalni.
- Oczywiście, ale jest tu jeszcze parę osób, nie posiadających magicznych zdolności. Hmm. Oglądałaś Naruto? - przytaknęłam. Ba, wszystkie odcinki! - No. To jestem trochę jak Rock Lee. Nie używam ninjutsu, ale przykopać mogę.
Uniosłam ręce w obronnym geście.
- Wierzę na słowo. W gruncie rzeczy, to ja też nie potrafię czarować!
- To się okaże - powiedział i wskazał na jakiegoś staruszka rozmawiającego pośrodku sali z jedną z koleżanek Emilii. - Pan Serek twierdzi inaczej. Chodź, przedstawię cię. Pewnie zapomniał o twoim istnieniu!
Super. Demencja starcza? Może przynajmniej on nie będzie pamiętał, że jestem tu nowa.
- Dzień dobry - zawołał Przemek, przerywając mężczyźnie w pół zdania. Dziewczyna obrzuciła go poirytowanym spojrzeniem i odeszła bez słowa. - Panie Serku, to nasza nowa Karolina-Sprinterka. Karola to pan Serek.
- Seryński, zakuta pało! Idź, zajmij się swoim beztalenciem, a my tu sobie damy radę.
Ła. No mnie to troszku zatkało, a was? Przemek, jak to Przemek, się nie obraził, a ukłonił lekko i zostawił mnie w towarzystwie uszczypliwego i, jak się okazało, wcale nie zdemencjowanego staruszka.
CZYTASZ
Mugolis Nonvulgaris
FanficTo nie taki typowy fanfick. Nie zadowolą się nim poszukiwacze odtwarzania historii J.K.Rowling, ukrytych wątków, ani wielbiciele dzikich parringów. Świat, który zachwycił miliony na świecie ukazany z zupełnie innego punktu widzenia. Zaczynając rozwa...