Kisiel to bardzo dobra rzecz. Szybko się go robi, jest smaczny i z reguły nie zalicza się go do słodyczy, dlatego można obżerać się nim do oporu (powiedzmy). Ale są też złe rodzaje kisielu. Zimny kisiel, kisiel przypalony, kisiel z Aro oraz kisiel na włosach i ubraniu. To baaardzo zły kisiel.
Zanim się z niego wymyłam nadeszła już pora śniadania. Zawsze się zastanawiałam, gdzie w Hogwarcie mieli prysznice. Przydałoby się gdzieś blisko dormitoriów, nie? Tutaj co trzecie drzwi to była łazienka. Może króciutko o wystroju wnętrz?
Mrowisko. Wnętrze gniazda termitów. Oto co przypominało mi to miejsce. Lokalne robotnice, jak zasłyszałam, nazywają to po prostu Mieszkankiem. Wyobraźcie sobie wielki sześcienny pokój. Ale bez jaj. Wielki – ogromny. Od sufitu do podłogi z piętnaście metrów. A na dwóch ścianach po dwa balkony z balustradami (to te moje antresole) jeden nad drugim. Za balustradami rządki drzwi, poza balustradami rządki obrazów i luster. A ściana na wprost wejścia to po prostu szyba. Widok na góry. Fenomenalny.
Także jest dziwnie, ale pięknie.
– Napatrzyłaś się już?
Odsunęłam się od balustrady. (Moja kwatera znajdowała się na środkowym „poziomie".)
– Tak, zdecydowanie.
– Przy stole czeka na ciebie Pastor – oznajmił chłopak, którego kojarzyłam z nocy, i ruszył w stronę schodów. Coś mi mówiło, że raczej nie miał na myśli księdza.
Stołu w nocy nie było, a rano już był. Ustawiony w długą podkowę zajmował środek pomieszczenia. Magic? Duh.
– To ty jesteś Karolina, prawda?
Ksywkę miał całkowicie zasłużoną. Lakierki, czarne spodnie w kancik i marynarka zapięta pod szyję. Na szczęście oprócz tego wyglądał na ucznia. Skinęłam głową i usiadłam obok niego. Na poziomie oczu przelatywały talerze i półmiski ze śniadaniowymi potrawami.
– Nakładaj sobie i słuchaj – powiedział, widząc moje spojrzenie na parującą jajecznicę odlatującą powoli w drugą stronę. Wyciągnęłam ręce po inny talerz, lecz zanim zdążyłam go dotknąć runął na stół. Opryskałam siedzących dookoła kawałkami parówek.
– Co do...
– Przepraszam – jęknęłam.
– Nic się nie stało – powiedział, wyciągając różdżkę i czyszcząc w mgnieniu oka swój garniaczek. Pozostali zrobili to samo, tylko ja z westchnieniem wyciągnęłam z grzywki kawałek mięsa i z rezygnacją rzuciłam go na talerz. To zaczynało się robić upierdliwe.
– Zjem później. Zamieniam się w słuch.
Pastor odchrząknął.
– Nazywam się Jarosław i jestem Głównym Porządkowym w tym Dziale Mieszkalnym.
– Coś jak prefekt? – przerwałam mu. Posłał mi pobłażliwy uśmiech.
– Powiedzmy. Są dwa Działy Mieszkalne. Dla rozróżnienia ten zwie się Blokiem Morgany, ten drugi Blokiem Merlina. Oczywiście, występuje swoista rywalizacja między Blokami, ale o tym przekonasz się już sama. My nosimy srebrne emblematy, oni złote. Po tym rozpoznasz.
– Jakie emblematy? – zapytałam, nalewając sobie ostrożnie kakao z dzbanka, który akurat raczył wylądować po mej prawicy.
– Ach, no tak. W twojej sypialni powinny już się znajdować wszystkie rzeczy. Szkolne uniformy, przebierzesz się w nie po śniadaniu, podręczniki, przybory toaletowe i tym podobne. Tu mam twój plan zajęć. Wygląda na to, że na razie przydzielili cię do klasy specjalnej Beta.
CZYTASZ
Mugolis Nonvulgaris
FanfictionTo nie taki typowy fanfick. Nie zadowolą się nim poszukiwacze odtwarzania historii J.K.Rowling, ukrytych wątków, ani wielbiciele dzikich parringów. Świat, który zachwycił miliony na świecie ukazany z zupełnie innego punktu widzenia. Zaczynając rozwa...