Rozdział 7.1 - Niesforna kluska

115 14 8
                                    


Rozdział dedykuję pewnej lady znad polskiego morza. Natomiast tytuł musi zostać bez wahania zadedykowany Kubie, Który Tego Nie Czyta. Poza tym proszę o wyrozumiałość. Rozdział rodził się w bólach i strzępkami. Ale sporo go wyszło, więc nie wiem, czy to cokolwiek wynagradza, ale zapraszam. Herzlich willkommen. 

~~~~~~~~~~~~~~

– To jest Mila. Z jakimikolwiek wątpliwościami zwracaj się do niej.

Wysoka dziewczyna o ciemniejszej karnacji przywodzącej na myśl południe Europy, zmierzyła mnie chłodnym spojrzeniem. Wątpliwości? W tej chwili miałam je przede wszystkim względem niej.

– Mila? Dla przyjaciół – owszem. Dla ciebie Emilia.

– Karoli...

– Wiem, wszyscy wiedzą, kim jesteś, nowa. Nie musisz sobie strzępić języka. Ruchy!

– Mila!

Moja nowa przewodniczka prychnięciem zbyła upomnienie Przemka, złapała mnie za kołnierz i popchnęła przed sobą. Ruszyłam posłusznie tam, gdzie chciała.

W mojej nowej sypialni naliczyłam sześć łóżek + posłanie na podłodze. Pewnie dla mnie.

– Ej, babska. Patrzcie, kto zaszczycił nasze progi!

Emilia szturchnęła mnie w żebra, więc zrobiłam dwa kroki naprzód, trzymając kurczowo w ramionach mój dobytek. Składało się na niego niewiele poza tym, co udało mi się zabrać z domu.

– O! Więc jednak Sprinter zasili babskie szeregi Delty? – zawołała któraś wesoło.

– Nie ma się z czego cieszyć. To Zielona – powiedziała Emilia i podeszła do okrągłego stołu pośrodku pomieszczenia, gdzie większość lokatorek grała w karty. Po tym krótkim moim przedstawieniu atmosfera w pokoju nieco się zmieniła. Wokół mnie pojawiło się więcej zaciśniętych w dezaprobacie ust i pogardliwych spojrzeń.

Wiecie co, ludzie? Gońcie się! Cały czas coś komuś nie pasuje. Mam was w dupie!

Walnęłam swój dobytek na posłanie w nogach największego z łóżek i zaczęłam grzebać w plecaku w poszukiwaniu telefonu.

– Kto ci powiedział, że masz się tu rozłożyć? – usłyszałam napastliwe pytanie od nie wiem kogo.

– Wrodzony dar... intuicji – odezwałam się wreszcie i wcisnęłam słuchawki na uszy. Mój biedny telefonik miał jeszcze tylko 43% baterii i jechał na trybie samolotowym. Włączyłam cokolwiek, co nie było soundtrackiem z sami-wiecie-jakiego filmu.

Noc minęła spokojnie, choć otaczała mnie pełna wrogości cisza. Nie zwracałam na to specjalnie uwagi, kłębiąca się we mnie wściekłość ulatywała i unosiła się pod sufitem niczym spirytusowe opary. Przynajmniej było sterylnie.

O siódmej rano, małpując nowe współlokatorki, przebrałam się w brunatne dresy za kolano ze srebrnymi ściągaczami, top oraz lekką bluzę i ruszyłam za nimi przez zamek. Wylądowałam na dziedzińcu, gdzie znajdowała się najprawdopodobniej reszta klasy specjalnej Delta.

– Poranna przebieżka! – oznajmił z szerokim uśmiechem Przemek. – Witajcie, drogie panie!

Panny Dotejporywielcenadąsane odpowiedziały cichymi śmieszkami i ruszyły szybkim truchtem wokół dziedzińca. Emilia została przy mnie.

– Leć, Mila. Ja się zajmę treningiem nowej koleżanki.

Jęknęłam w duchu. Grać w kosza, siatkę to ja mogę, ale biegać i się męczyć bez większego celu? To nie jest szczyt moich marzeń.

Mugolis NonvulgarisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz