Rozdział dedykuję pewnej lady znad polskiego morza. Natomiast tytuł musi zostać bez wahania zadedykowany Kubie, Który Tego Nie Czyta. Poza tym proszę o wyrozumiałość. Rozdział rodził się w bólach i strzępkami. Ale sporo go wyszło, więc nie wiem, czy to cokolwiek wynagradza, ale zapraszam. Herzlich willkommen.
~~~~~~~~~~~~~~
– To jest Mila. Z jakimikolwiek wątpliwościami zwracaj się do niej.
Wysoka dziewczyna o ciemniejszej karnacji przywodzącej na myśl południe Europy, zmierzyła mnie chłodnym spojrzeniem. Wątpliwości? W tej chwili miałam je przede wszystkim względem niej.
– Mila? Dla przyjaciół – owszem. Dla ciebie Emilia.
– Karoli...
– Wiem, wszyscy wiedzą, kim jesteś, nowa. Nie musisz sobie strzępić języka. Ruchy!
– Mila!
Moja nowa przewodniczka prychnięciem zbyła upomnienie Przemka, złapała mnie za kołnierz i popchnęła przed sobą. Ruszyłam posłusznie tam, gdzie chciała.
W mojej nowej sypialni naliczyłam sześć łóżek + posłanie na podłodze. Pewnie dla mnie.
– Ej, babska. Patrzcie, kto zaszczycił nasze progi!
Emilia szturchnęła mnie w żebra, więc zrobiłam dwa kroki naprzód, trzymając kurczowo w ramionach mój dobytek. Składało się na niego niewiele poza tym, co udało mi się zabrać z domu.
– O! Więc jednak Sprinter zasili babskie szeregi Delty? – zawołała któraś wesoło.
– Nie ma się z czego cieszyć. To Zielona – powiedziała Emilia i podeszła do okrągłego stołu pośrodku pomieszczenia, gdzie większość lokatorek grała w karty. Po tym krótkim moim przedstawieniu atmosfera w pokoju nieco się zmieniła. Wokół mnie pojawiło się więcej zaciśniętych w dezaprobacie ust i pogardliwych spojrzeń.
Wiecie co, ludzie? Gońcie się! Cały czas coś komuś nie pasuje. Mam was w dupie!
Walnęłam swój dobytek na posłanie w nogach największego z łóżek i zaczęłam grzebać w plecaku w poszukiwaniu telefonu.
– Kto ci powiedział, że masz się tu rozłożyć? – usłyszałam napastliwe pytanie od nie wiem kogo.
– Wrodzony dar... intuicji – odezwałam się wreszcie i wcisnęłam słuchawki na uszy. Mój biedny telefonik miał jeszcze tylko 43% baterii i jechał na trybie samolotowym. Włączyłam cokolwiek, co nie było soundtrackiem z sami-wiecie-jakiego filmu.
Noc minęła spokojnie, choć otaczała mnie pełna wrogości cisza. Nie zwracałam na to specjalnie uwagi, kłębiąca się we mnie wściekłość ulatywała i unosiła się pod sufitem niczym spirytusowe opary. Przynajmniej było sterylnie.
O siódmej rano, małpując nowe współlokatorki, przebrałam się w brunatne dresy za kolano ze srebrnymi ściągaczami, top oraz lekką bluzę i ruszyłam za nimi przez zamek. Wylądowałam na dziedzińcu, gdzie znajdowała się najprawdopodobniej reszta klasy specjalnej Delta.
– Poranna przebieżka! – oznajmił z szerokim uśmiechem Przemek. – Witajcie, drogie panie!
Panny Dotejporywielcenadąsane odpowiedziały cichymi śmieszkami i ruszyły szybkim truchtem wokół dziedzińca. Emilia została przy mnie.
– Leć, Mila. Ja się zajmę treningiem nowej koleżanki.
Jęknęłam w duchu. Grać w kosza, siatkę to ja mogę, ale biegać i się męczyć bez większego celu? To nie jest szczyt moich marzeń.

CZYTASZ
Mugolis Nonvulgaris
FanfictionTo nie taki typowy fanfick. Nie zadowolą się nim poszukiwacze odtwarzania historii J.K.Rowling, ukrytych wątków, ani wielbiciele dzikich parringów. Świat, który zachwycił miliony na świecie ukazany z zupełnie innego punktu widzenia. Zaczynając rozwa...