20

144 18 0
                                    

Paru ludzi a raczej wilków się przemieniło i żuciło w moją stronę. Chce jak najszybciej dostać się do dziewczyny a oni mi to utrudniają. Zacząłem walczyć z tymi wilkami. Jestem uważany za najlepszego wojownika w stadzie ale teraz to nim nie jestem. Zawaliłem. Pozwoliłem skrzywdzić Elze. Powaliłem jednego wilka a za nim następnego i jeszcze jednego. Pokonałem trzy wilki, rozejrzał m się dookoła szukając wzrokiem ojca dziewczyny. Walczy z dwoma wilkami. Odwruciłem się w stronę drzewa. Przy nim stoi Aron i trzyma coś w dłoni przy szyi dziewczyny. Elza jest przykuta do drzewa a jej oczy świecą się na błękitno. Ruszam w ich kierunku. Aron odwraca, się w moją stronę i uśmiecha chytrze. Zatrzymuje się dwa metry od niego i warczę w jego stronę.
~ puść ją ~ mówię do niego w myślach wlewając w to cały swój gniew.
- mówiłem że po ciebie przyjdzie? - powiedział do dziewczyny na co ona zaczęła płakać. Co on jej zrobił? Zabije gnoja. Odwrócił się w moją stronę.
- zmień się w człowieka - rozkazuje chłopak - jeśli nie chcesz aby ten nuż wbił jej się w gardło to radzę posłuchać - zaśmiał się ponuro i przyłożył ostrze bliżej szyi Elzy. Zrobiłem tak jak chce, bo nie pozwolę na to aby on ją skrzywdził. Na twarzy mojego brata pojawił się uśmiech zwycięstwa.
- puść ją - powtórzyłem. Chłopak zamiast uwolnić dziewczynę żuciło nuż na ziemię i ułożył dłonie w pięści. Nie wiem czego mam się po nim spodziewać. Mam nadzieje że nie zaatakuje Elzy.
- pierw wykończe ciebie żeby ona na to patrzyła a następnie zabiorę się za nią - ruszył w moją stronę i zaczął atakować.

Elza
Zaczęli się bić, jeden atakował drugiego. Spojrzałam za nich i zobaczyłam że jeden wilk jest atakowany przez inne. Kolejna łza spłyneła po moim policzku. Nie wiem dlaczego tu jestem. Chłopak który mnie tu przyprowadził mówił że nie zależy mu na naszyjniku, że mu jest potrzebna moja moc. Próbowałam mu wytłumaczyć że nie mam żadnej mocy ale on nie chciał słuchać. Rana na głowie zaczęła pięć niemiłosiernie. Nie mogę pozwolić na to aby ktoś niewinny ucierpiał. Przypomniałam sobie słowa matki. Ona też miała moc i ją ukryła, więc może ja też ją ukryje? Wtedy nikt jej nie zdobędzie i zapanuje spokój, nikt nikogo nie będzie zabijał. Lecz istnieje ryzyko że umrę, ale chyba mogę się poświęcić dla dobra innych. Następna gorąca łza spłyneła po moim policzku. David nadal, walczy z Aronem, wiem jak się nazywa bo mi powiedział. Któryś z nich leży na ziemi podczas gdy drugi okłada go pięściami. Ten na ziemi ma całą twarz we krwi a ten nad nim uśmiecha się chytrze przez co wiem że to nie jest David. On by się nie cieszył z krzywdy drugiego człowieka, chciała bym mu jakoś pomoc ale jestem przykuwa do drzewa. Jak by udało się mi ukryć moc to by się to wszystko skończyło. Ale w czym ją ukryć żeby nie dostała się w niepowołane ręce? Nie mam za dużego wyboru. Drzewo do którego jestem przykuwa było by idealne. Nikt by nie użył go przeciwko innym, chyba żeby je zciął ale może mogę stworzyć jakąś barierę czy coś takiego. Ostatni raz spoglądam na Davida który tym razem jest na góże i atakuje. Zamykam oczy i biorę głęboki wdech i się skupiam. Wmawiam sobie że to co robię jest dla dobra innych. Zaczynam sobie przypominać każdą chwilę spędzoną z mamą, Mią, Davidem i Brunem. Każde święta przy rodzinnym stole, wygłupy wuja Alexa i ciekawe historie babci. Nie zapomnę pocałunków Davida ani jazdy na motorze, każda chwila spędzoną z rodziną i przyjaciółmi była dla mnie ważna i taka zostanie. Gdy czuje że moc zaczyna mnie opuszczać i robie się coraz słabsza ostatnie co mówię w nadziei że usłyszy to
- żegnaj - a potem jest już ciemność i spokój.

David
W końcu udało się mi pokonać Arona. Wstałem z ziemi i wtedy usłyszałem słowo którego nigdy nie chciałem usłyszeć z jej ust, słowo które nigdy nie powinno zostać wypowiedziane.
- żegnaj - odwróciła się w stronę dziewczyny, ma zamknięte oczy. Podbiegłem do niej i złapałem jej głowę w dłonie. Jej oddech jest coraz słabszy tak jak bicie jej serca. Drzewo za nią zaczęło świecić blaskiem takim jak niedawno świeciły oczy dziewczyny. Spowrotwm zwróciłem swoją uwagę na dziewczynę, szybko odpiełem jej nadgarstki z łańcuchów i położyłem na ziemi. Już nie oddycha a jej serce przestało bić. Nie, nie nie to nie może być prawda ona nie umarła. Ona się zgrywa, żartuje ze mnie. Moje oczy zachodzą łzami, jedna uwalnia się i spływa po moim policzku by następnie spaść na policzek dziewczyny.
- Elza otwórz oczy - błagałem - proszę - nawet nie wiem kiedy koło mnie pojawił się jej ojciec i zaczął płakać nad ciałem swojej córki. Ona nie mogła odejść, nie mogła.
- ona nie żyje - usłyszałem stłumiony głos za sobą. Nie chce wieżyć temu głosowi, ona żyje tylko sobie żartuje.
- moja córeczka - powiedział jej ojciec zrozpaczony głosem. Nic już do mnie nie docierało.
- El kochanie otwórz oczy - łzy zaczęły płynąć po moich policzkach nawet nie próbowałem ich powstrzymać. To moja wina, moja że ona nie żyje. To nie może być koniec to nie może się tak skończyć. Do mojej głowy zaczęły przychodzić obrazy przedstawiające Elze jak jest szczęśliwa, jej uroczy śmiech i uśmiech jej pełne życia oczy w których za każdym razem zatracałem się cały. Już nigdy nie zobaczę tego blasku i uśmiechu, nigdy nie usłyszę tego uroczego śmiechu. Straciłem wszystko.

wybrana ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz