I Nieznajomy

6.3K 162 15
                                    

Jestem zgubiona, moje życie kręci się w kółko. To jedna i ta sama gehenna. Pobudka 6.30 poranna toaleta i szybkie zbieranie się na autobus. Zazwyczaj czekam na niego jeszcze kilka minut. Z obojętnościa pokonuje drogę do szkoły. W technikum jest trochę więcej nauki niż w gimnazjum. Nie jestem zbyt ambitna osoba co do nauki. Mimo to dobrze czuje się w tej szkole, są tam osoby dzięki którym się uśmiecham. Oczywiście jestem singielka co zazwyczaj mi nie przeszkadza,ale wiadomo ,kiedy widzę jakąś parę robi mi się smutno. Tez chciałabym się zakochac i mieć z kim porozmawiać. Mieć kogo całować, przytulać i kogoś kto były moja pierwsza myślą po przebudzeniu i ostatnia na dobranoc. Kogos z kim mogłabym spędzać czas... Obecnie idę na trening siatkówki. W końcu tak wysoka osoba jak ja powinna w nią grać. 176 cm wzrostu jak na dziewczyne to zdecydowanie za dużo.. Ale co zrb jak nic nie zrb ? ... wchodząc na sale zostałam zauważona przez moja przyjaciółkę, odrazu do mnie podbiegła.
- cześć Rosie! Gdzie tak długo byłaś? Myślałam, że już nie przyjdziesz!
- cześć Lucy, przepraszam straciłam poczucie czasu. - Rzeczywiście spojrzałam na zegar, który znajdował się na bocznej ścianie. Faktycznie spóźniłam się 20 min. Nagle ktoś mnie pogilgotal. Odwróciłam się i zobaczyłam Patricka.
- cześć! Powiedział z wielkim bananem na twarzy. - Ja również szczerze się uśmiechnęłam na jego widok.
- Hey, milo Cię widzieć.
- Hah no dziękuję, Cb tez mloda damo. - Powiedział to zmieniajac głos na starszego pana, wiec oboje się zasmialismy. Patrick był moim kolega, którego znałam ze szkoły. Lubilismy się. Do naszej rozmowy wtrąciła się wyraźnie zażenowana Lucy, która nie zbyt przepadała za moim kolegą.
- Hey! Zwróć mi Rosi! - Niemal krzyczała. Nie czekała dlugo na odp Patricka.
- Jasne juz ją oddaje, a Ty nie denerwuj się tak, bo złość piękności szkodzi. - Spojrzał na mnie i puścił oko po czym podszedł do trenera i wdał się w dyskusję.
- Lucy nie traktuj go tak. Byłaś bardzo nie miła.
- Oj dobra dobra, obie wiemy ze za nim nie przepadam. Chodź rozgrzejemy się. - Po 15 min odbijania i ścinania piłki. Zaczęło się wybieranie do drużyny. Dziś mi przypadl ten zaszczyt bycia kapitanem i wybieranie zawodników. Niestety brakowało nam 1 osoby do pełnego składu. Jednakże byłam pełna nadzieji, że pomimo to jakoś sobie poradzimy i wygramy tego seta. Niestety myliłam się, szybko zaczęliśmy przegrywać. Przeciwna drużyna radziła sobie o wiele lepiej niż my. Próbowałam motywować moich znajomych. Jednak to nie pomagało. Kiedy zblizalismy się do piłki meczowej widziałam na ich twarzach mieszane uczucia. Pewnie każdy z nich zadawał sobie to samo pytanie ,, po co ja tu jestem skoro tylko psuje im piłki.. " Przegraliśmy, zmieniliśmy się stronami. Już miałam serwować, gdy zobaczyłam w drzwiach stojącego wysokiego bruneta. Był naprawdę wysoki na moje oko miał 198 cm wzrostu. Był dobrze zbudowany i chyba miał 19 lat a może 20. Uśmiechnął się i zapytał czy nie potrzebujemy pomocy. Stałam jak wryta w ziemię. Miał tak szczery i ładny uśmiech. Wszystkie zęby były białe i równe. Zmieszana jego osoba zdobyłam się tylko na kilka slow.
- Tak, potrzebujemy. Zagraj z nami. -
Odpowiedział skinieniem głowy i zajął wolne miejsce na boisku. Dzięki temu, że mieliśmy teraz pełny skład było nam o wiele łatwiej. Wysoki chłopak dobrze grał, wiec z nasza pomocą zaczęliśmy zdobywać punkt za punktem, co pozwoliło nam wygrać seta. Była krótka przerwa na to by się napic czy też chwile odpocząć. Widziałam tylko jak wokół bruneta znajdowały się wszystkie dziewczyny z treningu wraz z Lucy oczywiście.
- Wbił tu jak gdyby nigdy nic i wszytkie laski jego. - Powiedział stojący obok mnie Patrick. Wybuchłam śmiechem.
- No tak ma chłopak branie. - Lekko się uśmiechnęłam do niego.
- Dobra gramy! - Trener wziął sobie do serca ten mecz i za wszelką cenę chciał go wygrać. Wiec 5 min czekaliśmy, aż jego drużyna odpowiednio ustawi się na boisku. Za to moja była pogrążona w rozmowach z Panem o nieskazitelnym uśmiechu. Gra była zacięta, wiec starałam się ratować piłki. Nie obyło się bez wślizgów, nie ukrywam niektóre były bolesne. Ale starałam się ukrywać emocje. Gdy było już 20 do 23 i to dla nas, piłka została odbita wysoko w górę i do tyłu. Rzuciłam się by ją podbić kiedy upadłam poczułam, że ktoś na mnie wpadl. Przygniotł mnie do podłogi. Wszytko działo się tak szybko, otworzyła oczy i zobaczyłam jego. Był na mnie, jego niebieskie oczy wpatrywał się w moje. Szybko wstał podając mi rękę.
- nic ci nie jest ? - Zapytał.
- eee nieee, chyba niee. - Podajac mu reke,wyjąkałam z siebie.
- przepraszam, myślałem ze nikt do tego nie pójdzie. - Wzruszył ramionami lekko się uśmiechając.
- jasne, nic się nie stało. - Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale trener mu przerwal sprawdzając czy jestem w 1 kawałku.
- wszystko w porządku ?
- tak, nic się takiego nie stało. -Odpowiedziałam szybko.
- chyba jednak nie -
Dotknął mojego nadgarstka, który był cały spuchniety i siwy.
- auc! - Szybko zabrałam rękę, która potwornie zaczęła mnie boleć.
Powinniśmy pojechać na pogotowie stwierdził, prosząc bym znów podała mu rękę. Nie chciałam tego robić, ale byłam zmuszona.
- wydaje mi się, że jest złamany.
- nic mi nie jest naprawdę, grajmy dalej dam radę.
- no chyba żartujesz! - Krzyknęła Lucy.
- nie, nie żartuje!- Odpowiedzialam lekko podniesionym głosem. Z jej miny wnioskuję, że nie była zachwycona.
- nie ma mowy byś grała. - Trener był poważny, wiec uznałam ze nie będę się kłócić i przytaknelam.
- a więc na tym kończymy nasz mecz i jedziemy na pogotowie.
- nie, wy dokończcie a ja pójdę się przebrać i zadzwonię po kogoś z rodziny by ze mną pojechał.
- ja cie zawioze. - Brunet stał w drzwiach juz przebrany. Z kluczykami do samochodu w ręce. Dziwne nawet nie zauważyłam kiedy zniknął.
- nie, dziękuję poradzę sobie sama. - Odparłam.
- skoro to ja jestem odpowiedzialny za ten wypadek to ja cie zawioze, czekam przed wyjściem. - Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć jego juz nie było. Spojrzałam na trenera, który poprosił bym z nim pojechała. W miare szybko się przebrałam, nie było to łatwe mając tylko 1 rękę do dyspozycji. Ale jakoś mi się udalo i wyszłam z szatni. Tak jak powiedział, stał przed wejściem. Rozmawiał przez telefon odwrócony, wiec pomyślałam że spróbuję przejść niezauważalnie. Niestety nie udało mi się to. Szybko się rozłaczył i schował telefon do kieszeni kurtki.
- myślałaś, że tak po prostu sobie pójdziesz ? - Zaskoczyło mnie jego pytanie, ale postanowiłam się odwrócić i odpowiedzieć.
- nie chce robić ci problemu, wiec pomyślałam, że sama jakoś dojadę do szpitala. - Zmarszczyl brwi.
- posłuchaj nie jestem jakimś psycholem, który pod pretekstem zawiezienia cie do szpitala. Porwie zwiąże i porzuci gdzieś w lesie.
- źle mnie zrozumiałeś, nie to... -
Przerwał mi.
- a więc nie marnujmy czasu. - Podszedł do mnie, złapał mnie za zdrowa rękę i poprowadził w stronę czarnego sportowego auta.

Bo Ty jesteś wszystkimOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz