XXI Urodziny

1.3K 81 2
                                    

- Rosie pomożesz mi w kuchni?
- oczywiście. - szybko zorientowałam się, że był to tylko pretekst.
- słuchaj kochana Matty ma za 4 dni obchodzi urodziny, czy możemy zorganizować przyjęcie u nas w domu? - trochę zaskoczyła mnie ta propozycja, ale podoba mi się.
- tak, jak najbardziej.
- świetnie ja wszystko zorganizuje, chyba że chciałabyś sama?
- może pani wszystko zorganizować. - spojrzała na mnie spod długich czarnych rzęs groźnym wzrokiem.
- tzn Catherine możesz się wszystkim zająć.
- no teraz dobrze. - obie się zaśmiałyśmy.
- a i pamiętaj Matt nie może o niczym wiedzieć inaczej nie przyjdzie, nie lubi obchodzić swoich urodzin.
- obiecuje, że nie powiem.
- gdzie ty się podziewałaś 4 lata temu to ja nie wiem.. - ehh za to ja wiem, 4 lata temu to ja w gimnazjum byłam i nie myślałam o takich rzeczach.
- chodźmy bo chłopcy się zniecierpliwią. - wracam na swoje miejsce, panowie są pogrążeni w dyskusji na temat firmy. Ja wraz z Catherine przysługujemy się.
- Tom nie zanudzajmy gości. - w końcu nie wytrzymała i upomniała męża.
- ach tak przepraszam, Matt dokończymy innym razem.
- oczywiście. - położył dłoń na moim udzie a ja ją ujęłam.
- macie jakieś plany na wakacje? - Tom zadał nam pytanie.
- no właśnie, synku jak już wiesz od dawna wraz z Tomem organizujemy wypad na namioty. Bylibyśmy zachwyceni gdybyście w tym uczestniczyli. - Catherine uśmiechnęła się życzliwie.
- mamy plany na wakacje, ale jeżeli Rose będzie chciała to jak najbardziej skorzystamy z zaproszenia. - nic mi nie wiadomo o ,,naszych" planach. O czym on mówi. Puszczam jego dłoń i upijam łyk wina.

***************

Siedzę na łóżku i przeglądam portale społecznościowe, Matt tak jak zawsze zaraz po mnie bierze prysznic, wiec mam go z głowy na jakieś 15 min. Mam spore zaległości na jednym z serwisów. Jest dość dużo wiadomości, sprawdzam po kolei. Pierwsza jest od Patricka

,, Cześć Rose, co tam u Ciebie? Jak tam Pan o nieskazitelnym uśmiechu? ;p "

Druga od Julii

,, Rosie Louis odprowadził mnie do domu jest taki słodki, cieszę się, że go poznałam! I to dzięki tobie mysia <3 "

Trzecia od Caspera

,, siema Rośka ! stęskniłem się za Tobą. Kiedy się widzimy misia ? <3 ''

Gregory

,, hej ;) idziemy jutro rano do kościoła na randkę? ;d "

Następne od innych znajomych. Miło, że o mnie nie zapomnieli. Zatrzymuje się jednak na jednej z wiadomości od Gabriela.

,, Rosie głupio mi tak pisać po tym co stało się z Jacobem. Ale cały czas o Tobie myślę i nie mogę zapomnieć Twoich szmaragdowych oczu. Ciężko mi to przyznać, ale chyba zakochałem się w Tobie od pierwszego wejrzenia. Wiem jak to brzmi, dość niekonwencjonalnie. No i pisze to tu, bo na żywo ciężko jest się z Tobą skontaktować. Spotkajmy się
18.07 w kawiarni na rogu o godzinie 17.40. Odpisz proszę. "

Zostawiam ta wiadomość bez odpowiedzi. Ponieważ odwiedzili nas chłopaki. Uprzedzam Matta, ze mamy gości i schodzę na dół, zostawiając telefon na łóżku.

◇◇◇

Ubieram się, z dołu słyszę śmiech Rose. Pozostawiony na łóżku telefon wibruje, odblokowuje go, na wyświetlaczu pojawiają się dymki czatu. Wyświetla mi się połowę wiadomość, nie chce naruszać prywatności mojej dziewczyny, wiec zablokowuje smartfona. Jednak zamiast tego przypadkiem otwiera mi się okienko i pełne wiadomości od Gabriela. Wiem, że nie powinienem tego czytać. Ale nie mogę się powstrzymać. Z każdym kolejnym zdaniem, mój puls wzrasta. Ledwo co udaje mi się powstrzymać od odpowiedzenia na te wyznania. Odkładam telefon chce jak najszybciej wyjaśnić to z Rose. Złość mi w tej sytuacji nie pomoże. Schodzę na dół.
- Matt siema stary! - wszyscy się ze mną witają. Pozostawiam ich w salonie i idę do Rose, która przygotowuje dla nich przekąski.
- kotku, co się stało? - podchodzi i zarzuca mi ręce na szyję.
- wiem, że zrobiłem źle.. ale przeczytałem twoje prywatne wiadomość. - mówię to z poczuciem winy. Chciała coś powiedzieć, ale położyłem jej palec na ustach.
- zanim cokolwiek powiesz, chciałem cię bardzo przeprosić. - czekałem na jej odpowiedz, patrzyła mi w oczy z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Matt, nie gniewam się. Co nie znaczy, że nie chciałabym abyś czytał moje wiadomości. - ułożyło mi.
- Rosie i co my zrobimy z tym Gabrielem?
- jak to co? Nic, może gdy go kiedyś spotkam to powiem, że nic z tego nie będzie.
- noo dobrze - przyciągnąłem ją do siebie pocałowałem.
- a teraz powiedz mi jakież to mamy plany na wakacje, bo o żadnych mi nie wiadomo. - patrzy na mnie lekko podnosząc brew.
- to tajemnica, wkrótce się dowiesz skarbie. - pokazuje jej język i dołączam do chłopaków.

Jest już późno chłopaki się zbierają, Rose szepcze im jeszcze coś przy wyjściu. Idziemy na górę do łóżka, kładziemy się na łyżeczki i zasypiamy.

****************

Minęły cztery dni, Rose jest jakaś podekscytowana od samego rana. Mam wrażenie, że od kilku dni nawet tajemnicza. Jemy obiad w ciszy, kurcze Rosie naprawdę umie gotować. Chociaż twierdzi, że nie to ja i tak wiem swoje.
- misiu chce cię dziś gdzieś zabrać. - serio ona mnie? Czy to nie powinno być odwrotnie?
- a mianowicie to gdzie chciałaby mnie pani zabrać? - mówię to ze szczerym uśmiechem.
- nie powiem panu, ale obowiązkiem jest strój wieczorowy, wiec proszę się wyszykować na 18.15 panie Colinns. - co ona kombinuje.
- może uchyli pani choć źdźbło tej zagadki.
-

och nie sądzę, a teraz idę się szykować, ty posprzątaj - wstaje i cmoka mnie w policzek po czym udaje się na górę. A ja patrze przed siebie z ogromnym bananem na twarzy, normalnie nie mogę uwierzyć, że mam taką cudowną dziewczynę jeszcze jakiś czas temu moje życie było ponure a teraz proszę, znalazłem tą osobę z która wiąże nadzieję.
Ogoliłem się, użyłem ulubionej wody kolońskiej Rosie. Ubrałem jeden z najlepszych garniaków. Chyba dobrze wyglądam. Jest 18.10 ciekawe czy moja księżniczka jest już gotowa. Postanawiam to sprawdzić i pukam do drzwi jej dawnego pokoju.
- chwileczkę! - grzecznie czekam.
- no dobra Matty pomóż mi. - wiedziałem po prostu wiedziałem, śmieje się i wchodzę do pokoju. Próbuje zapiąć zamek pięknej długiej koktajlowej sukienki. Wygląda przepięknie, ma upięte włosy, lekki orzeźwiający makijaż i buty od Louboutina. Nie mogę uwierzyć, że taka dziewczyna jest ze mną, jest moja. Oczaruje wszystkich tych, którzy ją dziś zobaczą.
- heej, Matt wróć na ziemie, proszę zapnij mi sukienkę, bo inaczej się spóźnimy. Kotkuu.. - wyrwała mnie z zadumy.
- tak tak, oczywiście już. - delikatnie zapinam zamek i muskam przy tym jej delikatną skórę. Użyła stonowanych perfum, zabrała torebkę i zeszliśmy na dół. Kiedy zamykałem drzwi Rose założyła mi przepaskę na oczy.
- skarbie co ty robisz?
- chcę zrobić ci niespodziankę. - cmoka mnie w usta, słyszę nadjeżdżający samochód, Rose pomaga mi wsiąść po czym sama wsiada i ujmuję moją dłoń.
- Rosie, nie lubię niespodzianek, powiedz mi dokąd jedziemy? - robię się lekko zniecierpliwiony.
- Kotku wytrzymaj za chwilę będziemy na miejscu. - delikatnie gładzi moją dłoń co mnie uspokaja.
W końcu samochód się zatrzymuje, Rose wysiada pierwsza, zanim zdąży obejść auto ja stoję czekając aż do mnie dołączy.
- mogę już zdjąć przepaskę? - ciekawi mnie gdzie się znajdujemy.
- nie, jeszcze nie teraz. - prowadzi mnie po schódkach, wchodzimy do jakiegoś pomieszczenia.
- teraz możesz zdjąć, szepczę mi do ucha. - kiedy zdejmuję przepaskę światło się zapala i moim oczom ukazuję się duża grupa zebranych ludzi, wszyscy klaskają. Dostrzegam w tłumię moja mamę Toma i chłopaków. Spoglądam na Rosie a ona wzrusza przepraszająco ramionami.
- wszystkiego najlepszego! - całuje mnie w policzek. Ach tak zupełnie zapomniałem, obchodzę dziś 21 urodziny. Wszyscy do mnie podchodzą składając mi życzenia, moja dziewczyna gdzieś znikła trochę mnie to nie pokoi. Ale nie mogę opuścić teraz gości, byłoby to niegrzeczne z mojej strony.
W końcu dostrzegam moja mame, kiedy widzi moje zdesperowane spojrzenie podchodzi do mnie.
- skarbie co się stało? - pyta z troską w głosie.
- nie widziałaś może Rose?
- nie, ale zapytam Toma.

◇◇◇

Przechadzam się po pięknym ogrodzie, jest już wieczór słońce dawno zaszło. Chmury są już ciemne. W ogrodzie nie ma prawie nikogo oprócz mnie i eleganckiego mężczyzny.
- co robi taka piękna kobieta sama w ogrodzie, czyżby towarzysz zawiódł? - zwraca się do mnie z uśmiechem, jednak coś mi mówi, że powinnam trzymać się z daleka od tego człowieka.
- przechadzam się, mój towarzysz został w środku. - odpowiadam z wymuszonym uśmiechem.
- a teraz jeśli pan pozwoli wrócę do mojego towarzysza, zrobiło się chłodno. - ruszam w stronę wejścia, jednak on łapię mnie za rękę zmuszając bym na niego spojrzała.
- co pan robi, proszę mnie puścić! - mówię lekko podniesionym głosem.
- nie tak prędko, pamiętasz Jacoba? Przesyła ci gorące pozdrowienia i powiada, że prędko się zobaczycie. - przeraża mnie ton jego głosu.
- nie znam tego człowieka i nie spotkam się z nim. A teraz proszę mnie puścić!
- wydaje mi się, że ta pani poprosiła byś ją puścił. - jednak ktoś może mnie uratować.
- August nie wtrącaj się w nie swoje sprawy. - mówił przez zaciśnięte zęby, ale puścił mnie.
- Gerard zawsze byłeś gburem, ale uważaj do kogo się przystawiasz, ta pani to dziewczyna Colinnsa... - nie zdążył dokończyć, bo August powalił go na ziemię mocnym uderzeniem w twarz po czym odebrał serie kopniaków w głowę i żebra. Krzyczę z przerażenia, biegnę w stronę domu, jednak on mnie dogania i przykłada nasączoną chusteczkę eterem. Ostatnie co widzę to wyszczerzoną twarz Gerarda.

Bo Ty jesteś wszystkimOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz