XVII Strach

1.2K 85 3
                                    

Długo jeszcze rozmawialiśmy opowiadałam im o różnych kodach i taktykach. Kto by pomyślał, że kiedyś przydadzą mi się lekcje Stefana. Maty siedział cicho, uważnie słuchał tego co mówię. Zrobiło mi się gorąco, przeprosiłam chłopaków i zeszłam na dół do kuchni. Nalałam sobie szklankę wody i usiadłam przy stoliku. Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Odebrałam i usłyszałam głos Jacoba.
- cześć aniołku, Tęskniłaś? - mówił szyderczo.
- Jakeee czego chcesz? - nie chce z nim rozmawiać.
- zadałem ci pytanie. - użył ostrzejszego tonu, aż przeszły mnie ciarki.
- nie, nie stęskniłam się za tobą. - pomimo lekkiego strachu mówię prawdę.
- mhhmm za to ja za tobą bardzooo, ciesz się tym co masz póki możesz, bo już niedługo to stracisz do zobaczenia laleczko. - rozłączył się, Boże w co ja się wpakowałam. Odłożyłam telefon i duszkiem wypiłam wodę, podeszłam do zlewu i nalałam kolejna szklankę. Chciałam ja wypić, ale poczułam, że ktoś mnie obserwuje. Odwróciłam się i odruchowo upuściłam szklankę, kiedy zobaczyłam Martina. Otrząsnęłam się, wzięłam ręczniki papierowe, kucnęłam i zaczęłam wycierać rozlana wodę. Martin przyłączył się do mnie.
- Rosemary jesteś strasznie blada, przepraszam nie chciałem cię wystraszyć. - spojrzałam na niego zrezygnowanym wzrokiem.
- faktycznie, trochę mnie wystraszyłeś.- zdobyłam się na lekki uśmiech.
- jesteś jakaś zdenerwowana, czy coś się stało? - chciałam mu powiedzieć, jednak coś mnie powstrzymało i zaczęłam zbierać szkła. Niestety robiłam to tak niezdarnie, że skaleczyłam się.
- cholera! - po mojej dłoni popłynęły pierwsze krople krwi.
- Rose wszystko w porządku? - spojrzał na moja rękę po czym szybko sprzątnął ostatnie odłamki.
- chodź opatrzymy to.
- nie trzeba, poradzę sobie sama. - przyłożyłam ręcznik papierowy
- tssa. - Wziął mnie za rękę i zaprowadził do łazienki, wyciągnął apteczkę i opatrzył przecięta dłoń.
- cóż za profesjonalizm. - za żartowałam na co on się zaśmiał.
- kiedyś moja babcia chciała, abym zostać lekarzem, jak widzisz nie wyszło.
- dziękuję ,ale wracając do twoich umiejętności w tej dziedzinie to żaden szpitala nie przyjął by pielęgniarza, który średnio radzi sobie z opatrunkami. - uśmiechnęłam się.
- proszę, yy Rose mogę zadać ci pytanie? - odstawił apteczkę i stanął na przeciwko mnie.
- oczywiście, pytaj o co chcesz.
- głupio się przyznać, ale tak jakoś wyszło, że posłuchałem trochę twojej rozmowy. - spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem. Kontynuował.
- wiem, że nie powinienem prawic ci morałów, ale nie wygląda to dobrze. Powinnaś powiedzieć Mattowi. - nie nie nie, nie mogę mu powiedzieć...
- Martin posłuchaj Matt nie może się o niczym wiedzieć, nie chce by zamartwiał się też moimi problemami, a poza tym sam wiesz jak zareaguje. Jake może być niebezpieczny.. - urwałam w pół zdania, bo myśl że Mattowi mogło by się stać coś prze ze mnie. Jest jak wbijające się ostrze w moje serce.
- w takim razie ja mogę ci pomoc, ale musisz mi wszystko opowiedzieć.
- Martin to nie jest dobry... - Przerwali nam chłopaki, mój chłopak wszedł do łazienki i spojrzał na nas pytającym wzrokiem.
- Rose się skaleczyła. - wyjaśnił Martin.
- och kotku jak to się stało? - wziął moją dłoń i pocałował ją lekko w kłykcie.
- niechcący upuściłam szklankę, a kiedy zbierałam odłamki skaleczyłam się. To nic takiego. - pocałowałam go w kącik ust.
- tylko mi się tu nie migdalcie!
- spadaj Lou! - po tych słowach jego usta spoczęły na moich. Pocałunek był krótki, ale zmysłowy.
- Rosie! och przesuńcie się - Claudia przepchnęła się przez chłopaków stojących w progu.
- Rosemary Evans! Dlaczego nie odbierasz moich telefonów? Dzwoniłam chyba 40 razy. Claudia przytuliła mnie mocno i zdecydowanie.
- Rose martwiłam się o ciebie. - tkwiłam w jej uścisku.
- przepraszam, jak widzisz jestem cała i zdrowa. - moja przyjaciółka naoglądała się za dużo filmów.
- swoją drogą nie mówiłaś, że siedzisz w towarzystwie samych przystojniaków. - wyszeptała mi do ucha.
- taa właśnie jeden z nich przygląda się twojemu tyłkowi. - obie wybuchnęłyśmy śmiechem. Tylko my wiedziałyśmy co kryje się pod tych hasłem.
- ehem Rose może nas przedstawisz? - Lou był zniecierpliwiony, sądzę że dalej nie może się pogodzić z przegraną.
- ach tak, Claudio to jest Louis brat Martina, to Emmett no i Jasper.

***************

Byliśmy w kinie i restauracji, mile spędzony dzień, Emmett wyraźnie zainteresował się moja przyjaciółka. Jednak nie miałam do tego głowy, męczyło mnie to co powiedział Martin. No i jeszcze te sms od Jacoba, żebym uważała z kim i gdzie chodzę.. Czy Jake może zrobić mi krzywdę? Po naszym ostatnim spotkaniu wszytko na to wskazuje. Delikatnie wstaje z łóżka, tak żeby nie obudzić Matta. Zabieram jego telefon i szybko zeszłam do łazienki na dole, dzwonie do Martina.
- Stary czy ciebie aby nie popierdoliło?! Jest 2 w nocy.. - wyraźnie wkurzony jęczał zaspanym głosem.
- przepraszam to ja Rosee. - wyjaśniłam.
- eee eeeyy Rosse? To ja przepraszam, myślałem ze to Matthew. Co się stało?
- masz rację potrzebuje czyjejś pomocy, spotkajmy się o 7.10 pod galeria handlowa dobrze? - czekałam dłuższą chwilę na odpowiedź.
- O.K jutro 7.10 będę czekał przed wejściem. - uff zgodził się.
- jeszcze raz przepraszam, że cie obudziłam dobranoc.
- dobranoc. - mam nadzieję, że wstanę przed Mattem. Inaczej będzie ciężko wydostać się z domu bez mówienia mu prawdy. Wracam do łóżka i wtulam się w mojego chłopaka.

Jest tak strasznie ciemno, nie wiem gdzie jestem. Słysze tylko męskie głosy. Boje się, boli mnie głowa, jestem głodna i spragniona. Czuje czyjeś ręce na sobie. Nagle ktoś odsłania mi oczy, światło mnie razi, dostrzegam jednak 2 rozmazane postacie. Nie widzę ich twarzy,mój strach rośnie. Paraliżuje mnie,moje serce łomoczę, kiedy jeden z tych mężczyzn idzie w moim kierunku z nożem. Chce się ruszyć, uciekać, krzyczeć by ktoś mi pomógł, ale nie mogę. On jest coraz bliżej, słyszę jego ohydny śmiech. To Jake! Chce mnie zabić, Boże on to zrobi, staram się krzyczeć z całych sił. Ale nie potrafię..

- Rosie skarbie obudź się Rosie! - och to głos Matta. Otwieram oczy i widzę jego zatroskana twarz.
- to tylko sen, jestem przy tobie, nic ci się nie stanie. Nikt cię nie skrzywdzi Słyszysz?
- Matt kocham cie. - szepnęłam i wtuliłam się w niego mocniej. Na moich powiekach pojawiły się łzy. Musze mu powiedzieć, on ma prawo wiedzieć.
- kotku... - przerwałam, nie on nie może tego wiedzieć. Jestem pewna, że będzie wściekły..
- ciiss już dobrze nic ci się nie stanie obiecuję. - palcami muskał moje plecy.
- Matt kocham cię.
- ja ciebie też, chcesz się czegoś napić?
- nie, nie zostawiaj mnie samej. - tak naprawdę mam ochotę na szklankę chłodnej wody, ale w jego ramionach czuję się bezpiecznie.
- no dobrze. - przytulił mnie jeszcze mocniej i złożył delikatny pocałunek na moich ustach.





Bo Ty jesteś wszystkimOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz