Chapter 11: My cold tears, his warm kiss

173 24 5
                                    


Jadłam śniadanie składające się z musli i banana z mlekiem. Tak naprawdę nie chciało mi się jeść, ale ciocia została dzisiaj później żeby mnie poobserwować. Moje oczy nadal piekły. Nawet unikałam patrzenia w lustro, gdyż za każdym razem spotykałam tę samą osobę; zmęczoną, z workami pod oczami i policzkami czerwonymi od tarcia łez.

Ciocia spoglądała na zegarek przygryzając wargę i nerwowo tupiąc nogą pod stołem. Spojrzałam na nią spode łba wmuszając w siebie kolejną łyżkę chrupiących płatków.

-Ciociu, nie musisz mnie niańczyć, wiesz o tym, prawda?

-Zjadaj, nie gadaj.

-Po prostu idź do pracy. Wszystko ze mną w porządku. Wiem, że chcesz się o mnie troszczyć, ale ja nie potrzebuję pomocy.

Ciocia siedziała zadumana, potem znów spojrzała na zegarek i wstała.

-Jeżeli będziesz czegokolwiek potrzebować to dzwoń, dobrze? Jestem tu z tobą, możesz na mnie liczyć.

-Wiem, ciociu. Dziękuję.

-Wrócę o 8. Jak coś, to zadzwonię albo wyślę ci SMSa. - uśmiechnęła się słabo. Przytaknęłam i odprowadziłam ją aż do drzwi. Zsunęłam się po nich dotykając zimnej podłogi. Odczekałam kilka chwil, aż ciocia wsiądzie do samochodu i gdy tylko usłyszałam warkot odjeżdżającego pojazdu wybuchłam żałosnym płaczem.

-Jak mogłam mu uwierzyć? Jak mogłam?! JAK?! - krzyczałam sama do siebie. Zaczęłam bić się w czoło, potem w drzwi. Moje dłonie bolały jak cholera, ale to i tak nie różniło się z bólem, który odczuwałam w środku. Miałam ochotę uderzyć kogoś w twarz, może w ścianę. Zapić się tak, że nic nie będę pamiętać.

Myśląc o tym, podeszłam do wysokiej komody cioci i otworzyłam szklane drzwiczki. Otarłam policzki i oczy z łez by lepiej zobaczyć co działo się przede mną. Wyciągnęłam ostrożnie rękę, tak by nie zbić żadnej z buteleczek; i sięgnęłam po najjaśniejszą. Tak jak myślałam, w ręku trzymałam BOLSa o pojemności 0,7l. Swoją drogą, nie był nawet ruszony.

Odkręciłam zakrętkę i wzięłam głęboki wdech krztusząc się mocnym zapachem. Jeszcze raz załkałam i upiłam duży łyk myśląc o tym gnoju.

Podeszłam do blatu i wyciągnęłam szklankę. Wypełniłam całą i odstawiłam butelkę na miejsce. Skuliłam się na kanapie płacząc nieustannie i popijałam łzy alkoholem. Jak mogłam być tak cholernie żałosna? Zastanawiając się nad tym dłużej wypiłam całą szklankę, nawet nie zauważając jak bardzo kręciło mi się w głowie. Byłam w stanie płynnie mówić, myśleć i chodzić, ale czasem musiałam stawać ze względu na moją koordynację ruchową.

Ktoś zapukał do drzwi. Złapałam się za głowę i odgarnęłam małe sterczące włosy z twarzy. Podchodziłam powoli uważając by się nie potknąć. Pukanie nasiliło się, gdyż trochę mi zajęło, żeby znaleźć się koło drzwi. Otworzyłam je, tylko po to by zobaczyć znudzoną twarz Luke'a. Jęknęłam i natychmiastowo zamknęłam drzwi. Już odchodziłam, gdy usłyszałam skrzypnięcie drzwi i odgłos ciężkich butów Luke'a.

-Wow. Wyglądasz gorzej, niż myślałem. - powiedział stojąc za moimi plecami. Odwróciłam się i podniosłam brwi.

-Wynoś się.

-Nie tak ostro. Przyszedłem tu w dobrej wierze.

-Wpuściłam cię? Nie. Zaprosiłam do środka? Nie. Więc zabieraj się stąd zanim-

-Zanim co? - przybliżył się.

-Zadzwonię na policję.

-Piłaś. - zauważył. -A jesteś nieletnia. Dzwoń ile chcesz. Ale to nie ja będę w tarapatach, tylko ty.

Attracted - l.h. fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz