Chapter 10: Betrayer

322 28 3
                                    

Staliśmy koło siebie spuszczając głowy. Calum siedział pomiędzy nami zawijając bandaż wokół swojej dłoni.

-Macie zamiar coś powiedzieć, czy będziecie tak stać? - mruknął Cal spoglądając to na mnie, to na Luke'a. Luke wzruszył ramionami, a ja nawet się nie ruszyłam. -Może zostawię was samych?

Cisza. Nic, tylko ta cholerna cisza. Kiedyś mama mówiła, że cisza oznacza coś złego. "Cisza przed burzą" - tak mówiła. Zaraz coś się stanie, takie miałam przeczucie.

-Okej, w takim razie...Będę u siebie w pokoju, jakby co. - przytaknął i pobiegł do swojego pokoju. Potem usłyszałam dźwięki szkła, prawdopodobnie sprzątanego.

Zerknęłam na Luke'a, który przypatrywał się mnie bezustannie. W jego oczach była tajemniczość i kłopoty. Tak przynajmniej mi się wydawało.

-Powiedz coś. - westchnął ciężko.

-Coś.

-Nie bądź śmieszna.

-Wyglądam na śmieszną? - posłałam mu zimne spojrzenie. Podniósł jedną brew rozbawiony.

-Co ci się stało?

-Nic. - uśmiechnęłam się sztucznie. -Wkurwiasz mnie. - skierowałam się do drzwi wyjściowych.

-Co ty robisz? - spytał podążając za mną.

-Wychodzę. Nie widać? To był zły pomysł by tu przychodzić. Wiem, że mnie zaprosiłeś i w ogóle, ale nie powinnam się godzić. - już prawie wychodziłam, gdy Luke złapał mnie za rękę i przysunął do siebie. Jego gorący oddech był na moich wargach. Wyrwałam się z jego uścisku. -Co ty wyprawiasz?! - krzyknęłam.

-Nie możesz wrócić do domu, okay? Zostań tu i nie rób scen.

-Kto tu robi sceny?! Całe to gówno z Calumem, te twoje podejrzenia...

-Uspokój się. Czy przeklinanie to twój spósób na odstresowanie się?

-Przestań. - zakryłam twarz w dłoniach. -Ja po prostu nie mogę tu być.

-Michael ma swoje głupie wymysły. Mówiłem ci, żebyś nie zwracała na niego uwagi.

Przez chwilę panowała cisza...znowu... Potem podeszłam do niego bliżej ponieważ chciałam by dokładnie mnie usłyszał.

-Luke, ja... - zaczęłam. Poczułam jak jego ciało się spięło. Objął mnie w pasie przysuwając się blisko i całując mnie zachłannie. Odepchnęłam go gwałtownie, na co odpowiedział mi zdziwionym wzrokiem.

-Co do...- zmarszczył brwi patrząc mi prosto w oczy. Odsunęłam się od niego. Wpatrywał się we mnie. Poczułam się głupio. On na coś liczył...

Otworzyłam drzwi wejściowe i wybiegłam przez nie szybko. Luke zaraz za mną. Szturchnął mnie, po czym pociągnął za koszulkę. Stałam do niego przodem, nadal spuszczając głowę.

-Dlaczego- próbował coś powiedzieć, ale przerwałam mu.

-Nie mogę, okay? Czuję się jak dziwka robiąc to zaraz za plecami Elliota. On przyjechał tu specjalnie dla mnie. W sumie powinnam się cieszyć, że nie zerwał ze mną przez telefon. - Luke posłał mi niemiłe spojrzenie.

-Jebać go, kurwa! Nie powinnaś się cieszyć z takiego powodu. To chuj.

-Nie mów tak o nim. Najlepiej to zostaw go w spokoju.

-Vienna, kurwa...Nie możesz tam iść. Zostań u mnie. Chociaż do jutra.

-O co ci chodzi? - zapytałam kładąc ręce na biodra.

Attracted - l.h. fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz