Prolog

6.2K 439 22
                                    

Jak na letni wieczór było wyjątkowo chłodno. Ciemny zarys postaci na tle oświetlonej latarniami uliczki przyśpieszył kroku. Mężczyzna przebiegł przez płytką kałużę, a wróble, które się w niej taplały, odfrunęły, spłoszone. Człowiek doszedł do skrzyżowania ulic Mount Road z Olyffe Avenue i rozejrzał się wokoło. W świetle latarnii można było zobaczyć jego młodą twarz pod kapturem, który nałożył na głowę. Zerknął na tabliczkę z nazwami ulic jeszcze raz i upewniwszy się, że dobrze trafił, skręcił w lewo. Chwilę spacerował wzdłuż małych domków aż do momentu, w którym ciąg latarni urwał się, a przed nim rozciągała się tylko ciemność. Mężczyzna ponownie się rozejrzał, tym razem dokładnie omiótł wzrokiem całą Olyffe Avenue i jakby z wachaniem wyjął z wewnętrznej kieszeni kurtki długi, smukły przedmiot, połyskujący w mroku. Różdżkę. Czarodziej, bo niewątpliwie właśnie nim był ów człowiek mruknął coś pod nosem, a koniec różdżki natychmiast rozbłysnął lekko niebieskawym światłem. Przetruchtał jeszcze kilkadziesiąt metrów, oświetlając drogę zaklęciem, a gdy napotkał tym razem działające uliczne latarnie, zgasił światło i ruszył dalej, jakby nic się nie stało. Uważny obserwator mógłby stwierdzić, że mężczyzna wydaje się nieco zdenerwowany. Tak, James Potter miał wrażenie, że pudełko z pierścionkiem zaręczynowym robi się coraz cięższe w jego kieszeni.


Za mało czasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz