Rozdział 8

2.9K 325 92
                                    

Syriusz zatrzasnął grubą księgę z hukiem.

- Czyli Zaklęcie Fideliviusa.

- Zaklęcie czego? - Dorcas Meadowes zmarszczyła brwi.

- Fi-deli-usa, Syriuszu - zganiła go Lily. - Czytałam gdzieś o tym. Bardzo złożone zaklęcie, nie jestem pewna, czy...

- Na pewno się uda, Lils - powiedział James. - Nawet jeśli, warto spróbować, nie możemy ryzykować ponownego złapania.

- W takim wypadku trzeba wybrać waszego Strażnika Tajemnic - odezwał się Dumbledore. - Skromnie sugeruję moją osobę na to stanowisko, to byłaby najbezpieczniejsza opcja.

- Syriusz - powiedział ni stąd, ni z owąd James.

- Ja - odparł Syriusz. - Ale co?

- Myślę, że to ty powinieneś być Strażnikiem.

- O, bracie! Już drugi raz zostałem tak uhonorowany! Macie Dzień Syriusza?

Lily wywróciła oczami z uśmiechem.

- Zgadzam się z Jamesem, ale nie, Syriuszu, nie mamy Dnia Dobroci dla Psów. To dopiero w przyszłym miesiącu.

Syriusz westchnął zawiedziony i rozejrzał się po pokoju. Znajdowało się w nim kilkoro najbardziej zaufanych członków Zakonu Feniksa, w tym Huncwoci (mimo skończenia szkoły nadal lubił używać tego określenia), Lily i, oczywiście, Dumbledore, który właśnie zabrał głos.

- Nie przeczę, że Syriusz byłby bardzo dobrym Strażnikiem, ale sugeruję inną osobę na to miejsce. Uważam, że najbezpiecznejszą opcją byłbym... ja.

Lily i James spojrzeli po sobie.

- Oczywiście, nie musicie podejmować tak ważnej decyzji dzisiaj. - uzupełnił Dumbledore. - Do kiedy Czarny Pan dał wam czas na zastanowienie?

- Do północy w środę - powiedziała słabo Lily z zaniepokojeniem.

- Cztery dni - rozmyślił się starzec, głaszcząc bezwiednie swoją srebrną brodę. - Poinformujecie mnie o waszej decyzji we wtorek rano, dobrze?

Pokiwali głowami. Wstał.

- To ustalone! - powiedział Dumbledore pogodnym tonem. - Do zobaczenia!

• • •

- James! Słuchasz mnie?! - zapytał Syriusz z lekką irytacją.

- Hm... co? Tak, jasne.

Black wywrócił oczami.

- Wiem, że nie. Mówiłem o Strażniku Tajemnic. Nie ja powinienem nim być.

- Czemu? - James zmarszczył brwi.

- Bo... gdybyś był Voldemortem, kogo byś obstawiał?

- Dumbledore'a - odparł bez wahania.

- I? Kogoś jeszcze? - dopytywał Syriusz.

- Ciebie - westchnął James. - Masz rację, to zbyt oczywiste. Więc kto?

- Peter.

James klasnął w ręce.

- Syriuszu, jesteś geniuszem!

- Ta, często mnie tak nazywają - Black oparł się o ścianę.

- Jak? Geniuszem?

- Nie. Syriusz.

Za mało czasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz