Lily siedziała przy oknie, opierając się łokciem o parapet. Spojrzała w dół, na ogród państwa Potterów, gdsie właśnie rozstawiano krzesła przed wielkim, białym łukiem weselnym.
Łukiem, pod którym miała niedługo stanąć.
Liście wielu drzew rosnących przy ogrodzie zdążyły już zmienić kolory na przeróżne odcienie złota i czerwieni. Zielona trawa upstrzona była gdzieniegdzie tymi barwami. Lily oparła głowę o szybę, uważając, żeby nie rozmazać makijażu. Marlena McKinnon, dziewczyna, którą poznała dzięki Zakonowi, uparła się, żeby jej go zrobić.
Lily odwróciła się gwałtownie, gdy drzwi pokoju się uchyliły.
- Jak się ma pani Potter? - zapytał James.
Wyglądał naprawdę fantastycznie w garniturze. Widać było, że próbował jakoś ułożyć potargane włosy, choć z marnym skutkiem.
- Jest strasznie szczęśliwa. - nawet nie skarciła go za przedwczesne nazwanie jej "Potter". - Tylko trochę się denerwuję.
- Czym? - James podszedł i złapał ją za ręce.
Zeskoczyła ze stołka, na którym siedziała.
- Nie mam najmniejszego zamiaru uciec - wyszeptał z ustami tuż przy jej ustach i potarł nosem jej policzek.
- Tutaj jest! - rozległo się wołanie Petera.
Przez drzwi, których James zapomniał zamknąć, natychmiast wparowała reszta Huncwotów.
- Wiedziałem, że jak gdzieś zwieje, to do Lily - westchnął Remus.
- Oglądanie panny młodej przed ślubem przynosi pecha - oznajmił Peter.
- Bierzecie ślub! - Syriusz wywrócił oczami. - Będziecie mieli jeszcze mnóstwo czasu, żeby się pomiziać.
James otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale nie zdążył, bo chłopcy wyprowadzili go z pokoju.
- Musimy jeszcze go nauczyć, jak nie zrobić z siebie kompletnego idioty - powiedział Remus przepraszającym tonem i zamknął drzwi.
• • •
James był pewien, że zaczął szczerzyć się jak ostatni dureń, gdy zobaczył swoją Lily.
Szła między rzędami białych krzeseł w towarzystwie matki, ponieważ jej tata zmarł pół roku temu, i Dorcas Meadowes, z którą Lily zdążyła już zacieśnić przyjaźń.
Jego przyszła żona wyglądała niesamowicie w białej sukni z kwiecistym wzorem i rozpuszczonych rudych włosach spadających kaskadami na jej plecy. Ale najpiękniejszy miała uśmiech. Uśmiechała się do wszystkich, dzieląc się swoim szczęściem. Ujął jej rękę, pochylił się i pocałował wierzch dłoni.
- Cześć, kochanie. Ślicznie wyglądasz.
- Ty też - wyszeptała i poprawiła mu krawat.
- Panie i panowie - rozległ się głos mistrza ceremonii. - Zebraliśmy się tutaj aby świętować zjednoczenie dwóch wiernych dusz...
James uchwycił kątem oka minę stojącego obok Syriusza, który nigdy nie lubił tych wszystkich formalności i długich przemówień. Wymienili uśmiechy.
- Jamesie Charlusie Potterze, czy chcesz poślubić Lily Ev...
- Tak! - odparł ponaglająco James, wywołując śmiechy gości.
- Lily Evans, czy chcesz poślubić Jamesa Charlusa Pottera?
Lily położyła dłoń na policzku Jamesa i uśmiechnęła się.
- Tak, chcę.
Tyle wystarczyło. Przyciągnął ją do siebie i pocałował namiętnie. Zanurzyła ręce w jego włosach, a on objął ją w talii. Wśród gości wybuchły burza oklasków i rozległo się donośne "ooo". Syriusz gwizdnął głośno, a pani Potter otarła łzy koronkową chusteczką.
Kiedy młoda para oderwała się od siebie, Lily miała lekko rozmazany błyszczyk, a James byl jeszcze bardziej potargany, niż zwykle, o ile to w ogóle możliwe. Pani Evans szybko poprawiła córce makijaż.
Przez, jak się mogło jej wydawać, wieczność Lily przyjmowała gratulacje od gości, w tym od niektórych osób z rodziny Jamesa, których nawet nie znała.
- Nie martw się, dziecko - powiedział jeden z jego wujków. - Znam dobrego prawnika, można to jeszcze odkręcić.
Lily zaśmiała się, choć nie była pewna, czy mężczyna żartował. Słysząc, jak ktoś woła ją po imieniu, przeprosiła go i odwróciła się w stronę głosu. Wylądowała prosto w ramiona Jamesa.
- Hej, żono. Jeszcze nie miałem okazji cię złapać.
- Mam wrażenie, że rozmawiałam z większą ilością ludzi, niż zaprosiliśmy. To miało być skromne przyjęcie!
James zaśmiał się.
- Założę się, że to Łapa kazał im wszystkim podchodzić po kilka razy.
- Co ja? - Syriusz zmaterializował się tuż obok. - Chodźcie, zaraz będziecie kroić tort. A jest bardzo smaczny. Czekoladowy.
- Skąd wiesz, jaki to jest tort? - Lily zmarszczyła brwi.
- Ja nic nie mówiłem - Black wycofał się szybko i przyśpieszył kroku.
CZYTASZ
Za mało czasu
FanfictionJames Potter i Lily Evans wracają na kolejny rok w Hogwarcie, gdzie... Zaraz, to już chyba było? Lily i James przeżyli już kilka wzlotów i mnóstwo upadków na drodze do miłości. Ale gdy Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać sięga po władzę, nikt, k...