Rozdział 5

3.2K 331 23
                                    

Syriusz maszerował szybko po wilgotnym asfalcie pewnej zapuszczonej ulicy. Zardzewiała tabliczka na samym jej początku głosiła Raven Avenue, choć równie dobrze mogłoby to być Powell Street lub Iverson Avenue, bo złota czcionka już dawno się starła. Syriusz nie mógł uwierzyć, że mieszkała w miejscu tak brudnym, ciemnym i zapyziałym. Olivia od zawsze kojarzyła mu się z latem i słońcem, pewnie przez złotą opaleniznę, która zawsze jej towarzyszyła wraz z początkiem roku, i która napewno była naturalna, skoro zaczynała znikać pod koniec jesieni. Zaśmiał się cicho. Oto, do czego doszło - miał zapomnieć, znaleźć sobie kogoś innego, jako tako ułożyć życie, a teraz idzie do jej domu, rozmyślając o jej opalonej skórze. Gratulacje, Łapo, robisz postęp!
Skręcił w podjazd prowadzący do jednego z najbardziej zadbanych domów w okolicy. Był cały czarny, a z tymi krzewami czerwonych róż i małą fontanną przypominał bardziej pałac niż mieszkanie. Syriusz wspiął się po kamiennych schodach z mieszanymi uczuciami. Nie wiedział, czego się spodziewać. Olivia prawdopodobnie go stamtąd wykurzy, pewnie nawet jej nie ma w domu, jeśli zdecydowała się ukończyć Hogwart. Mimo wszystkiego, co się wydarzyło, nie wierzył jednak, by się zmieniła. Obiecała przecież, że nigdy nikogo nie zabije. Z resztą, nigdy by nie uwierzył, gdyby to zrobiła. Zadzwonił do drzwi. Rozbrzmiał dźwięk podobny do  dzwonów w kościołach. Przełknął ślinę. Otworzył mu skrzat domowy.

- Słucham pana? - wychrypiał.

- Ee... Ja do Olivii West...

- West? Niestety, musiała zajść pomyłka. Mieszka tutaj tylko pani Olivia Rosier, a...

- Rosier - odparł szybko Syriusz. - Właśnie jej szukałem.

Nie mógł uwierzyć w to, co właśnie przeszło mu przez myśl.

- Pańska godność? - skrzat zmróżył swoje wyłupiaste oczy.

- Syriusz Black - odparł, niepewny, czy powinnien skłamać.

Skrzat zaprowadził go długim, ciemnofioletowym korytarzem oświetlonym żyrandolami, które niemile kojarzyły się z trupimi czaszkami. Syriusz wytrzeszczał na to wszystko oczy i myślał, że może naprawdę zaszła pomyłka. Może Olivia mieszkała gdzieś na słonecznej farmie, bez faceta o nazwisku Rosier... Skrzat zatrzymał się nagle i uchylił czatne drzwi.

- Pani - ukłonił się nisko. - Ma pani gościa. Pan Black.

- Black? - żołądek Syriusza wywrócił salto na dźwięk znajomego głosu. - Jeśli to znowu Cygnus Black, przekaż proszę, że jestem zmęczona jego propozycjami.

- Nie, pani. To...

- Syriusz Black - Syriusz nie mógł się powstrzymać i otworzył drzwi do końca.

Oparł się nonszalancko o framugę i omiótł wzrokiem cały pokój, który wyglądał mniej więcej tak miło jak hol. Na środku salonu półleżała dziewczyna na eleganckim fotelu, a w jej dłoni spoczywał otwarty magazyn "Czarownica". Miała wiśniowoczerwony, aksamitny szlafrok i wymyślnie upięte włosy. Na twarzy naznaczonej smutkiem zastygło zaskoczenie. Patrzyła na niego z niedowierzaniem przez sekundę i poderwała się nagle z fotela. Boso przebiegła całą długość pokoju i rzuciła się w jego ramiona. Syriusz objął ją mocno i po raz pierwszy od tysiąca lat wciągnął jej zapach. Kątem oka zobaczył, że skrzat wychodzi i zamyka pośpiesznie drzwi.

- Tęskniłem, kochanie - wyszeptał w jej włosy.

Ku jego zaskoczeniu, Olivia wybuchnęła płaczem. Pogłaskał jej miękkie włosy, w które wpięte były diamenty i perły. Kiedy oderwała się od jego ramienia, miała opuchnięte oczy błyszczące od łez, okrutnie rozmazany makijaż i szeroki uśmiech. Nigdy nie wyglądała piękniej niż wtedy.

- Nie powinieneś tu być. Jeśli Evan wróci wcześniej z pracy, zabije nas oboje. - spojrzała na niego ze smutkiem.

- Evan - powtórzył Syriusz. - Evan Rosier.

- Syriuszu, przecież wiesz, że nie mogłam nic zrobić - zacisnęła dłonie i opadła na elegancką, czarną sofę ze srebrnymi wykończeniami.

Usiadł obok niej i rozluźnił jej pięści, po czym wsunął je w swoje dłonie.

- Wiem. Przecież cię nie winię. Czy on... - przełknął ślinę i spojrzał jej w oczy. - ...on jest śmierciożercą, prawda?

Olivia pokiwała smętnie głową.

- Ty... też?

- Mówiłam ci już - wyciągnęła lewą rękę i gwałtownie szarpnęła rękaw szlafroka.

Jego oczom ukazała się wypalona czaszka z wijącym się wokół niej wężem. Przejechał po niej delikatnie palcem.

- Bolało? - wyszeptał.

- Strasznie.

Na Mroczny Znak kapnęły łzy. Syriusz zapragnął ją pocieszyć, ale nie miał jak. Sam musiał przyznać, że to, co do tej pory przeszła zdążyłoby kompletnie załamać mniej odpornego psychicznie człowieka. Już miał się odezwać, ale jego wzrok przykuły dziwne, sine i zielone plamy nieco wyżej na jej ręce.

- Olivia... Co to jest? - zapytał i delikatnie odkrył resztę rękawa.

Zaniemówił i poczuł w sobie obezwładniający gniew na widok licznych siniaków zdobiących nierówno jej ramię.

- Nic takiego - odparła trochę za szybko drżącym głosem.

- On cię bije - powiedział oskarżycielskim tonem. - Tak czy nie?

Olivia wpatrywała się przez chwilę w zasłonięte ciężkimi firanami okno i przytaknęła krótko.

- Musisz coś z tym zrobić! - wykrzyknął obezwładniony wściekłością i oburzeniem na Rosiera Syriusz.

- Jakbym mogła cokolwiek zrobić, nie siedziałabym zamknięta w tym wysadzanym diamentami więzieniu - odparła wyjątkowo chłodnym głosem. - Byłabym w Hogwarcie, na siódmym roku. Chodziłabym ze znajomymi do Hogsmeade, wymykała się w nocy do kuchni, kibicowała Ślizgonom na meczach quidditch'a. Błądziłabym myślami wokół ciebie i momentu, w którym znowu się spotkamy, może na Gwiazdkę albo w wakacje. Ale tak się składa, że kompletnie nic nie mogę zrobić.

Po opalonych policzkach spłynęły dwie wielkie łzy. Syriusz przytulił Olivię mocno do siebie i pozwolił wypłakać się w swoje ramię. Kiedy szloch zamienił się w ciche, nieregularne łkanie pocałował ją we włosy. Odsunęła się pół kroku do tyłu i pocałowała go mocno, tak, jak jeszcze nigdy dotąd nie całowała. W tym pocałunku ukryta była namiętność i desperacja, a także smutek i słone łzy. Był to pocałunek pożegnania.

- Naprawdę musisz już iść - wyszeptała, stojąc chwilę później przy drzwiach frontowych. - Ale napisz do mnie czasami. Może uda mi się schować list.

- Jasne. Kiedy tylko chcesz. To... do zobaczenia. Kocham cię.

- Ja ciebie też, Syriuszu - uśmiechnęła się smutno.

Nałożył kaptur na głowę i posłał jej ostatni uwodzicielski uśmieszek białych zębów. Pomachała mu i stała w drzwiach, póki nie zniknął jej z pola widzenia.

Syriusz wsłuchiwał się w zgrzyt kamyków i żwiru bocznej dróżki pod stopami i ku swojemu zdumieniu stwierdził, że płacze.

Za mało czasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz