Dwadzieścia siedem

9.3K 645 189
                                    

                  

- Jedź ostrożnie, dobrze? – mama uśmiechnęła się do mnie blado, zakładając kosmyk moich włosów za ucho.

Nareszcie nadszedł piątek i mogłam spokojnie pojechać do Fairy Hill. Niby czekało mnie te cholerne osiem godzin drogi, ale zrobiłabym wszystko, żeby pojechać tam i odpocząć przez weekend.

- Zadzwonię jak dojadę – obiecałam i wsiadłam do samochodu.

Tata był w pracy albo pewnie gdzieś indziej. Sama nie widziałam, ostatnio rzadko bywał w domu.

Pytałam się mamy, czy nie chciałaby jechać ze mną i również odpocząć, ale twierdziła, że może uda jej się teraz dojść z tatą do porozumienia. Szczerze w to wątpiłam, ale nie powiedziałam tego. Nie chciałam gasić jej determinacji. Widziałam, że ciągle jej zależało.

Może kiedy wrócę to akurat będzie lepiej? Może się pogodzą?

Pomachałam jej przez szybę i wyjechałam z podjazdu, włączając się do ruchu drogowego.

Czułam się dobrze, opuszczając Sydney. Od pewnego czasu to miejsce sprawiało, że byłam smutna, zła i ciągle zestresowana.

Teraz, wiedząc, że jadę do rodziny mogę odpocząć od wszystkich problemów, lekki uśmiech malował mi się na twarzy.

Było kilka minut po siedemnastej. Słońce nadal ładnie świeciło, a raczej jego promienie, które przeciskały się pomiędzy budynkami, które mijałam.

Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu.

Stanęłam samochodem na czerwonym świetle i wygrzebałam go z torebki, która leżała na miejscu dla pasażera.

Dzwonił Cal.

- Szybkie pytanie – powiedział, zanim zdążyłam się przywitać. – Gdzie jesteś?

- Wyjeżdżam z Sydney – odparłam zdezorientowana.

- Będziesz przejeżdżać koło stacji benzynowej na wylotówce?

- Będę – odpowiedziałam, nie wiedząc o co chodzi.

- Zaczekaj tam nie mnie.

Rozłączył się.

Co się właśnie stało? Lekko skołowana odłożyłam telefon i ruszyłam w stronę stacji benzynowej.

Nie wiedziałam o co mu chodziło, ani czego chciał. Dobrze wiedział, że na weekend będę w Fairy Hill. Z kolei ja wiedziałam, że on wróci do Sydney. Nie sądziłam jednak, że tak szybko.

Całą drogę zastanawiałam się co wydarzy się na stacji benzynowej. Przecież nie wskoczy mi do samochodu i nie pojedzie ze mną do Fairy Hill.

Po jakichś piętnastu minutach stanęłam na stacji benzynowej.

Zaparkowałam samochód przy dystrybutorze. Jakiś pan zaproponował mi, że zatankuje, więc poszłam do kasy zapłacić.

Założyłam okulary przeciwsłoneczne na głowę, przy okazji odgarniając grzywkę.

W ręku trzymałam portfel i przy okazji co chwilę zerkałam przez okno i szukałam go wzrokiem.

Nie było go. Nie działo się nic podejrzanego. Nie będę na niego czekać wieki.

Kiedy nastała moja kolej wzięłam jeszcze butelkę wody i zapłaciłam za zakupy.

Potem wyszłam ze sklepu.

Duży, czarny SUV podjechał na parking. Wysiadł z niego brunet. Na ramieniu miał zawieszoną torbę podróżną.

On naprawdę chciał to zrobić.

We Met On IG |C.H|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz