03

376 36 5
                                    

Burzliwy piątek znowu nie dał mu oczyścić myśli. Jego umysł był bałaganem, który z każdą chwilą wzrastał i zakopywał w swoich brudach leżącego już Harry'ego. Sytuacji nawet nie poprawiały ukochane naleśniki jego mamy czy ulubiona płyta w odtwarzaczu. Chłopak po prostu leżał na łóżku i zastanawiał się czym zawinił. Za co go tak pokarano.

- Harry!

Głos jego mamy zmusił go do wstania. Z ociąganiem zszedł po schodach, by umrzeć kolejny raz.

- Zanieś te listy na pocztę.

Zanim chłopak zdążył zareagować już w dłoni trzymał kilka zaadresowanych kopert. Chcąc nie chcąc przygładził zmierzwione włosy, założył buty i wyszedł z domu, by spełnić życzenie swojej mamy.

Pogoda tego dnia nie była zbyt zachęcająca. Zbierające się chmury sygnalizowały nadchodzący deszcz, a wiatr jakby szykował się do nagłego uderzenia. Słońce już dawno uciekło przed nadchodzącym piekłem.

W drodze na pocztę Harry uświadomił sobie, że to świetna okazja do znalezienia Potencjalnego Karykaturzysty #3. To oczywiste, że Nadawca korzysta z poczty i za pomocą tej instytucji korzysta z nękania swoich ofiar. Jego podróż pod wpływem tych rozmyślań stała się milsza do zniesienia a czas dojścia do danego budynku skrócił się o połowę.

Wchodząc do środka od razu zaczął wypatrywać osób ze szkoły. Po większym zastanawieniu się nad osobą Karykaturzysty Harry stwierdził, że musi być to uczeń, gdyż nauczyciel nie ma takiej możliwości poznania charakteru młodzieży, co właśnie osoby z korytarza szkolnego.

Wypatrzenie osób ze szkoły nie było trudnym zadaniem. Na poczcie znajdowały się cztery osoby i stanowiły kolejkę do okienka pocztowego. Wśród tej czwórki znajdowała się jedna uczennica szkoły i od razu otrzymała plakietkę z napisem "Potencjalny Karykaturzysta #3". Stała na końcu kolejki i Harry stanął za nią, ciesząc się z zaistniałej sytuacji. Przyglądając się dziewczynie przypomniał sobie, że chodzą razem na chemię.

- Hej - przywitał się i obdarzył rudowłosą szerokim uśmiechem.

- Witaj.

- Ciebie też rodzice wysyłają na pocztę? - wskazał na kopertę, która od razu go zaintrygowała. Była odwrócona tak, by adres był w kierunku podłogi. Pozycja dziewczyny na stanowisku Karykaturzysty wzrosła o kilkanaście procent.

- Tak, telewizor na raty nie spłaci się sam - powiedziała i podeszła do okienka, by wręczyć obsłudze poczty swój list. Harry wychylił się nieco, by spojrzeć na adres i ze smutkiem stwierdził, że dziewczyna nie oszukała go. Jej pozycja zmalała.

Z rozczarowaniem potem sam oddał list do wysłania i poszedł do domu żałobnym marszem.

Po przyjściu do szkoły od razu zaczął szukać Florence. Musiał ją przeprosić za piątkowe zachowanie i wyjaśnić całą sytuację. Tamto wydarzenie dziewczyna z pewnością źle odebrała i postawiła go na przegranym froncie. Dlatego wytłumaczenie się z tamtego piątkowego wyjścia musiało zostać wyjaśnione. Na szczęście Flo jak zwykle stała obok swojej szafki.

- Florie.

Dziewczyna na dźwięk tego zabawnego przezwiska przegryzła od wewnątrz policzki, by nie roześmiać się. Musiała być obrażona, każdy zły ruch mimiki twarzy zostanie zarejestrowany przez uważne zielone oczy. Musiała utrzymywać swoje fochy, pomimo tego, że sam widok Harry'ego powodował szeroki uśmiech na jej twarzy.

- Przepraszam. Nie chciałem tak nagle wyjść z sali kinowej.

- Ale wyszedłeś - odparła z wyrzutem Flo.

- Musiałem.

Blondynka zatrzasnęła drzwi swojej szafki.

- Co jest ważniejsze od spędzenia dwóch godzin ze swoją przyjaciółką?

Znalezienie Karykaturzysty.

Milczenie Harry'ego nie spodobało się Florence i obrzucając go pogardliwym spojrzeniem odeszła, by dalej być obrażoną.

A Styles nadal stał w tym samym miejscu i mimo, że patrzył na oddalającą się sylwetkę swojej przyjaciółki to nie zauważał jej. Po prostu patrzył się w jakiś punkt przed siebie, ale kolejny raz informacja nie dotarła do mózgu a punkt pozostał tylko punktem rozproszenia.

Gdy chłopak poczuł mocne uderzenie w ramię otrząsnął się i spojrzał na uśmiechniętą twarz Louisa. Na usta wykrzywione w ironicznym uśmiechu.

- Grabisz sobie.

Harry podarował mu jadowite spojrzenie i strzepnął jego łokieć ze swoich barków. Nie dość, że felerna koperta niszczy mu życie to jeszcze nie może liczyć na pocieszenie i chęć wsparcia od przyjaciela.

Za co mnie tak pokarano?

W czasie jego ubolewania nad swoim życiem i zawartymi znajomościami zadzwonił dzwonek zaczynający pierwszą lekcje. Brunet poprawił plecak i poszedł wraz z Tomlinsonem w kierunku sali od chemii.

Tablica Mendelejewa, wzory i związki chemiczne, równania reakcji i właściwości substancji całkowicie pogrążyły jego umysł. Wyłączył się, by zrozumieć ten ścisły przedmiot. Nie zauważył ukradkowego zerkania Flo w jego stronę. Zignorował chichoty z lewej strony klasy. Skupił się na lekcji a kwas azotowy oczyścił jego umysł z brudu i kurzu.

Jednak wraz z wyjściem z klasy informacja dotarła do mózgu. Widział szkice przypięte do szafki. Od razu pobiegł w tamto miejsce, ale nie potrafił wskazać szafki z pamięci. Przez całą przerwę jednak stał w jednym miejscu i obserwował ludzi na korytarzu. Jednak Potencjalny Karykaturzysta #4 nie przyszedł.

X

Śnieg po Bożym Narodzeniu nie ma sensu.

~ earnest

karykatura ▲ h.s. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz