10

224 29 1
                                    

Słowa, które padły mocno opóźniły Harry'ego reakcje. Jego mózg odmówił współpracy, zmęczony wytężonym analizowaniem. Jego myśli wybuchały jak gejzery. Przegrzane pod wpływem ich natłoku.

- Widzisz, Harry... - Luanna po raz kolejny zabrała głos. - Ludzie mylnie nazywają niektóre cechy wadami. One nie istnieją. Wady i zalety to zaledwie umowne słowa na określenie czyjegoś charakteru. Ale kto miał prawo uznać porywczość za wadę? A spontaniczność za zaletę?

Styles zmarszczył brwi i z niezwykłym zainteresowaniem chłonął każde jej słowo.

- W liście do ciebie napisałam, że posiadasz 'cechy' z których mogę zażartować. Nie było mowy o 'wadach' więc czemu zapytałeś mnie właśnie o nie?

- Karykatura wyśmiewa wady.

- Karykatura wyolbrzymia charakterystyczne cechy. Czytaj ze zrozumieniem - parsknęła. - Określenie 'wad i zalet' jest subiektywne. Ktoś kiedyś podał ludzkości kanon dobrego charakteru i wszyscy musieli się temu podporządkować.

Chłopak oparł się wygodniej i ze zdumieniem przyznał dziewczynie rację. Nigdy nie patrzył na to w ten w sposób. Czuł się jakby po raz pierwszy poznawał świat. Niczym niemowlak, szukający sensu owego świata.

- Czemu się nie dostosowałaś? - zapytał z rozbawieniem.

- Inni zrobili to za mnie - Luanna wstała a Harry wraz z nią.

Stali naprzeciwko siebie. Niepewni dalszej rozmowy, pożegnania i świata.

- Nie było tak źle.- odezwała się rudowłosa po pewnym czasie.

- Więc nie masz nic przeciwko dalszego analizowania moich cech?

Luanna zaśmiała się.

- Jeśli będziesz równie milczący jak dziś, to nie - uśmiechnęła się. - Narzuć datę.

- Za dwa dni, o tej samej porze, w tym samym miejscu.

I już jej nie było. Odwróciła się i odeszła w swoją stronę. Harry po raz kolejny zagapił się wpatrując się w jej plecy i został staranowany przez rowerzystę. Ze zmieszaniem oboje przeprosili się a brunet z nieco bolącymi plecami udał się w drogę do domu. Na myśl o nieodrobionych zadaniach domowych miał ochotę uronić kilka łez i zakopać się w pościeli.

I choć na następny dzień w szkole był przygotowany, to ciągle w jego głowie chodziła pewna myśl. Podpowiadała mu o czymś. Coś zapomniał, ale nie miał pojęcia o czym. A gdy spojrzał na Florence przypomniał sobie. Oboje mieli pewny rytuał polegający na dzwonieniu do siebie, codzienne o tej samej godzinie. Problem w tym, że wczoraj Harry był w parku z Luanne.

Podchodząc do jej szafki wymyślił na poczekaniu alibi, ale nie zamierzał się odzywać, jeśli go nie zapyta. Uśmiechnął się tylko i oparł o sąsiednią szafkę.

- Co tam, Florie?

Dziewczyna od razu uśmiechnęła się na dźwięk tego przezwiska. Zamykając szafkę odezwała się.

- Rozmawiałam dziś rano z Natalie o Karykaturzyście.

Harry momentalnie zamarł, ale opanował swoją mimikę.

Wiem kim on jest.

- I do czego doszłyście?

- Nikt nie dostał karykatury od kilku dwóch miesięcy.

Ja dostałem. I prawie ty.

Florence oczekiwała jakieś reakcji ze strony swojego przyjaciela, a on dalej wpatrywał się w nią z obojętnością. Aż nie mogła uwierzyć w jego brak zainteresowania. Pewien czas temu ekscytował się każdą wzmianką o Nadawcy!

- Może wznowimy poszukiwania?

Grymas na twarzy Harry'ego zdziwił ją jeszcze bardziej. Wręcz zszokował. Co się stało z jej przyjacielem?

- To głupi pomysł. Nie obchodzi mnie już Karykaturzysta. Wolę skupić się na nauce.

- Przecież... - zająknęła się blondynka.

- Chodź, Flo. Musimy powtórzyć temat na angielski. Kolejna niezapowiedziana kartkówka i będę zagrożony.

Dziewczynka wlokła się za nim. Z dziwną mieszanką w sercu. I nie podobało się jej to.

X

Na moim profilu pojawiła się wielkanocna książka, więc serdecznie zapraszam.

/kocham głos Chrisa Martina w mediach/

~ earnest

karykatura ▲ h.s. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz