Rozdział 4 Własna służka i Merlin

1.2K 93 3
                                    

Obudziło mnie ciche pukanie do drzwi. Bardzo mnie to zdziwiło.

- Proszę - krzyknęłam, a drzwi otwarły się i ujrzałam w nich drobną rudowłosą dziewczynę, z malutkimi piegami na twarzy.

- Przepraszam, jeśli cię obudziłam - odezwała się. Na jej twarzy dostrzegłam zakłopotanie.

- Nic się nie stało. Kim jesteś? - spytałam się.

- Jestem Allie, twoja służka - Zrobiłam zdziwioną minę, a zaraz potem przypomniało mi się, że Arthur mówił o tym coś wczoraj. Nie rozumiałam, dlaczego tak się  tu o mnie troszczyli, nie byłam przecież nikim ważnym. Moje rozmyślania przerwał głos Allie.

- Przygotować panience kąpiel?

- Tak, poproszę - odparłam.

Kiedy rudowłosa zajęła się przygotowaniem kąpieli, ja nie mogłam zdecydować, w co się ubrać. Było tu tyle przeróżnych sukien. W końcu zdecydowałam się na długą niebieską. Następnie wzięłam kąpiel w czymś, co raczej nie można było nazwać wanną. Zaczęłam zastanawiać się jak ja wrócę do domu, przecież nie mogłam tu zostać i udawać, że nic nie pamiętam. Pomyślałam, że poproszę o pomoc Merlina, we wszystkich legendach które znałam, jest on wielkim czarnoksiężnikiem. Po skończonej kąpieli chciałam się ubrać, ale nie miałam pojęcia jak założyć to ustrojstwo. Na szczęście z pomocą przyszła mi Allie. Poczułam zakłopotanie, nie chciałam, żeby dziewczyna uznała, że byłam jakaś rozpieszczona i nie umiałam się nawet sama ubrać.

- Jest pani na pewno strasznie głodna?- Bardziej stwierdziła, niż spytała.

- Oh skończ już z tą panią możesz mi mówić po prostu So...- Zaraz chwila przecież nie mogłam jej powiedzieć jak mam na imię, bo udawałam, że nic nie pamiętam. - Może mów mi Sophia. Wydaje mi się, że tak miałam na imię - dokończyłam swoją wypowiedź.

- Ależ służbie nie wypada się tak zwracać, ale jeśli sobie pa.. znaczy życzysz. Król zaprasza cię na śniadanie wraz z Lady Morganą i księciem Arturem - powiedziała.

Król zaprosił mnie na śniadanie, martwiłam się, że coś źle zrobię. Przecież kompletnie nie znałam się na tutejszym życiu. Dziewczyna wskazała gestem ręki, abym z nią poszła. Podążając za nią korytarzami zamku, mogłam mu się dokładniej przyjrzeć. Nie było tu żadnych ozdób oprócz srebrnych świeczników, ściany wykonane były z marmuru. Znajdowało się tam pełno drzwi, podejrzewałam, że prowadziły do pokoi mieszkańców zamku. Nagle zatrzymaliśmy się przed wielkimi drzwiami, a Allie je otwarła i przepuściła mnie pierwszą.  Na środku stał ogromny, mosiężny stół, przy którym siedział już Uther ze swoim synem i czarnowłosą dziewczyną, która była obecna na sali tronowej. To musiała być Lady Morgana. Podeszłam do stołu i się ukłoniłam.

- Proszę usiądź - rzekł Uther

- Dziękuje - odparłam i uczyniłam to o co prosił.

Morgana uśmiechnęła się do mnie, a ja odwzajemniłam się tym samym.

- Jak podoba ci się Camelot? - zwrócił się do mnie Uther.

- Jest bardzo ładny, lecz nie miałam czasu, aby się rozejrzeć - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. 

Reszta posiłku przebiegła w miłej atmosferze. Uther rozmawiał z Arthurem i Morganą. Dowiedziałam się, że dziewczyna została nie dawno porwana i nie było jej w Camelocie cały rok. Współczułam jej, to musiało być dla niej straszne przeżycie. Jedzenie bardzo mi smakowało, obsługiwała nas czarnoskóra dziewczyna o imieniu Ginewra. Po skończonym posiłku wszyscy rozeszli się w swoją stronę, a ja zostałam sama, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Postanowiłam poszukać Allie, może ona dotrzymałaby mi towarzystwa.

Kiedy szłam korytarzem, niespodziewanie zderzyłam się z czarnowłosym chłopakiem o odstających uszach. Na jego szyi znajdowała się czerwona chustka.

- Przepraszam - powiedzieliśmy oboje w tym samym czasie.

-Ach to ty - rzucił chłopak, a ja spojrzałam się na niego pytającym wzrokiem.

- Jesteś tą dziewczyną, którą była nieprzytomna - wyjaśnił.

-Tak. Skąd wiesz?

- Pomagam Gaiusowi. Jestem Merlin. - Chwila ten chłopak był Merlinem. To był dla mnie szok. Zawsze wyobrażałam go sobie zupełnie inaczej. W mojej głowie był raczej starszym człowiekiem, z siwą brodą.

-Jesteś czarownikiem?- Zadałam chyba najgłupsze pytanie z możliwych, a Merlin otworzył usta ze zdziwienia.

- Nie jestem czarownikiem, skąd ten pomysł, magia w Camelocie jest zakazana - powiedział zszokowany.

- Nie wiem, tak sobie myślałam. A raczej to nie wiem, co ja w ogóle myślałam, zapomnijmy o tym - powiedziałam lekko speszona.

Po jego wypowiedzi straciłam jakąkolwiek nadzieje na powrót do domu. Pomyślałam, że może to nie jest ten Merlin, może jest jeszcze jakiś inny albo po prosu mnie okłamał.  

Camelot-królestwo nadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz