-Jesteś tego pewna? - spytał się Merlin.
- Tak, widziałam w jego oczach płomienie - odpowiedziałam.
Po otrząśnięciu się z sytuacji z tym całym Joshem, od razu udałam się do Merlina. Chłopak z zaangażowaniem zaczął szukać czegoś w księgach.
- Bezużyteczne zbiorowiska kurzu - krzyknął, na zakończenie swoich poszukiwań z frustracją zamykając jedną z nich.
- Może poczekamy na Gajusa, w końcu ma niedługo wrócić - powiedziałam, wzdychając.
- Nie, nie mamy na co czekać, nie wiadomo co to za ludzie - odparł chłopak.
- No, to co zrobimy, chyba oprócz Gaiusa nikt, w Camelocie, nie może pomóc - rzekłam, a Merlin momentalnie zerwał się z miejsca.
Posłałam mu pytające spojrzenie.
- Wiem, kto może nam pomóc. Niedługo wrócę - powiedział i wybiegł z pomieszczenia.
Nie wiedząc, co mam ze sobą zrobić, zaczęłam przeglądać fiolki z eliksirami. Moją uwagę, przykuła szczególnie jedna z czerwonym płynem w środku Eliksir na prawdomówność, głosił napis na etykiecie. Do mojej głowy, wpadł banalny pomysł, może jeśli Josh, albo tamta dwójka, by go wypiła, to powiedzieliby prawdę, a to dużo by dało. Moje rozmyślenia, przerwało skrzypnięcie drzwi. Odwróciłam się szybko, odrywając wzrok od flakonika.
- Ivy, stało się coś? - zapytałam zestresowana.
- Król, kazał cię poszukać. Masz przyjść na posiłek do sali - powiedziała, a ja przytaknęłam głową.
Zauważyłam, że dziewczyna jest jakaś nieswoja.
- Dobrze się czujesz - zapytałam, a brunetka, spojrzała się na mnie z troską.
- Tamci ludzie, również tam będą - odparła, a mi chwile zajęło, aby zorientować się o kogo jej chodzi.
- Nie - wyszeptałam sama do siebie, ostatnim czego było mi w tamtej chwili potrzeba, to konfrontacja z tymi oszustami.
Po chwili poczułam na ramieniu dłoń Ivy.
- Nie martw się, poradzisz sobie.
Byłam jej wdzięczna za te słowa, choć moje przerażenie nie zmalało, ani trochę. Uśmiechnęłam się do dziewczyny i ruszyłam z nią do sali.
- Merlinie, pospiesz się - pomyślałam, nerwowo zaciskając pięści.
Gdy, byłam już przed jadalnią, przystanęłam. Wzięłam głęboki wdech i uniosłam dumnie głowę, nie chciałam, aby ktoś zauważył, że się boję. Otwarłam drzwi i pewnie weszłam do środka. Oczy wszystkich obecnych skierowały się na mnie, a każde spojrzenie wyrażało coś zupełnie innego. Niestety, przypadło mi miejsce obok "mojej matki", a naprzeciwko Josha.
- Nie pokazuj, że się boisz. - Powtarzałam sobie w myślach, zasiadając do stołu.
- Marielle, czemu nic nie jesz?
Niezręczną cisze pod czas posiłku, przerwała Rachel, uniosłam głowę i spojrzałam się na nią, zadziwiająco dobrze grała role troskliwej mamusi, w jej zachowaniu nie dało się wyczuć, ani grama fałszu.
- Sophia - odparłam - Mam na imię Sophia.
Niespodziewanie, poczułam kopnięcie pod stołem, odwróciłam głowę od Rachel i spojrzałam się na Josha, wiedziałam, że nie spodobały mu się moje słowa.
***
W chwili, w której Sophia przeżywała, jedną z najgorszych chwil swojego życia, młody chłopak biegł ile sił w nogach, na spotkanie z Kilgharrah. Olbrzymi smok pojawił się od razu, po wypowiedzeniu przez chłopaka, kilku niezrozumiałych słów.
CZYTASZ
Camelot-królestwo nadziei
FanfictionJedna wyprawa do księgarni zmieniła wszystko. Camelot już nigdy nie będzie taki sam.