Rozdział 28 Kłamstw ciąg dalszy

879 53 13
                                    

Merlin niepewnym krokiem zmierzał w kierunku lochów Imperii. Dzięki rozmowie ze smokiem zyskał nadzieję na uratowanie sytuacji. Jednak nie był do końca pewien, jak ma się za to zabrać. Musiał przekonać Emily, aby mu pomogła i nie ujawniła innym jego sekretu. Nie było to łatwym zadaniem, nie znał on dziewczyny i nie wiedział, czy może jej zaufać. Niestety musiał zaryzykować.

Czarodziej już miał otworzyć potężne drzwi prowadzące do lochów, gdy usłyszał głos Rosalie.

- Merlinie poczekaj. – Ciemnowłosy odwrócił się i posłał jej pytające spojrzenie.

- Mogę ci pomóc, pójdę z tobą do Emily. – Zdezorientowany chłopak wytrzeszczył oczy, nie wiedział, jak ma się zachować ani co powiedzieć.– Merlinie, choć pewnie po mnie nie widać to żyje już dość długo. Potrafię rozpoznać osobę z magicznym darem, a ty taki posiadasz – oznajmiła dziewczyna. Widząc przerażenie na twarzy chłopaka, dodała:

- Nie musisz się martwić, nie zdradzę twojego sekretu. – Merlin westchnął właśnie to powiedziała mu kilka godzin Xena.

- Dobrze powiedzmy, że ci ufam, jak chcesz przekonać Emily? - zapytał czarodziej z nieukrywanym zaciekawieniem. Na twarzy Rose pojawił się lekki uśmiech. Dziewczyna wyjęła ręka zza pleców. Trzymała w niej malutki flakonik z pomarańczową substancją. .

- To eliksir uległości moja siostra go stosowała, mała dawka sprawi, że Emily przez kilka minut będzie robiła, co tylko zechcemy – wyjaśniła.

- Nie wydaje mi się, aby oszukiwanie było dobrym pomysłem – powiedział Merlin, mierzwiąc ręką włosy.

- A czy zmienianie komuś wspomnień nie jest oszukiwaniem – odparła lekko sarkastycznie dziewczyna.

- Dobrze rób swoje. Moi przyjaciele są najważniejsi.

- Tylko my będziemy pamiętać o tych wydarzeniach, reszta również zapomni.

***

To był koniec, nie było nadziei żadnej nadziei. Moje życie w Camelocie się skończyło. Wiedziałam, że Arthur mi nie wybaczy, straciłam go na zawsze. Nie mogłam powrócić do Camelotu. Nawet jeśli Arthur pozwoliłby mi wrócić, nie mogłam tego zrobić. Nie byłoby to dobre rozwiązanie dla żadnego z nas. Musiałam zniknąć na zawsze.

***

- Udało się – zapytał Merlin, gdy Rose skończyła rozmawiać z Emily

- A jak myślisz? Musimy tylko ściągnąć tutaj Sophie i Arthura. Ty idź po króla – nakazała. Po czym udała się na poszukiwanie dziewczyny. Niestety nie było to tak łatwe, jak jej się wydawało. Sophie nie było z Xeną ani Gabrielle. Nie było jej także na zewnątrz zamku. Rose zaczęła odczuwać lekki niepokój.

- Sophia – krzyknęła, lecz odpowiedziała jej cisza. Zdenerwowania biegiem zaczęła przeszukiwać bliskie tereny zamku. Ujrzała dziewczynę przy moście prowadzącym do lasu.

- Sophie, co ty wyrabiasz? - zapytała, podbiegając do niej.

***

- Odchodzę – odparłam, powstrzymując łzy napływające do moich oczu.

- Ale nie możesz, musisz zostać – Rose przytuliła mnie, dodając mi otuchy.

- Nie mogę, muszę odejść, nie wrócę do Camelotu, nie po tym, co się stało – wyjaśniłam.

- Nie, wracasz ze mną, Merlin nie jest z nim najlepiej, zachorował – powiedziała.

- Jak to zachorował? - Słowa dziewczyny przestraszyły mnie nie na żarty, martwiłam się o swojego przyjaciela.

- Zemdlał, jest strasznie blady i chyba ma gorączkę, to wygląda poważnie, musisz wrócić.

- To oczywiste, nie mogę go zostawić w takim stanie – odparłam, po czym razem z Rose ruszyłyśmy do zamku. Wchodząc do środka zobaczyłam Merlina rozmawiającego z Emily. Posłałam Rose pytające spojrzenie.

- Co tu się dzieje? – zapytałam zdezorientowana. Nie myślałam, że dziewczyna mogłaby mnie oszukać.

- Przepraszam – powiedział Merlin. Nie wiedziałam, o co mu chodziło. Po chwili ogarnęła mnie ciemność.

***

- Nie jestem przekonany co to tego pomysłu – powiedział Merlin, gdy Emily zmieniała wspomnienia jego przyjaciołom.

- Dobrze wiesz, że nie ma innego wyjścia – odparła Rose. Chłopak wiedział, że miała ona racje, jednak nadal nie był do końca przekonany.

- Rose, jak zabiłaś Imperie? Zwykłe ostrze...

- Hartowało się w oddechu smoka. Ojciec przed swoją śmiercią dał mi ten sztylet, powiedział, że kiedy Imperia posunie się za daleko, ten sztylet zakończy jej żywot, jak widać, nie mylił się – wytłumaczyła lekko przygnębiona dziewczyna. Wspomnienia o rodzicach zawsze wywoływało w niej uczucie pustki w sercu. Po chwili podeszła do nich Emily.

- Skończyłam, za kilkanaście minut powinni się ocknąć, nie będą pamiętać słów Imperii – powiedziała.

- Cóż, choć nie miałaś wyboru to i tak dziękujemy ci – odparła Rose – Jesteś wolna, możesz udać się na poszukiwanie swojej rodziny – Emily skinęła głową i skierowała się ku wyjściu z lochów.

- Kiedy ten eliksir przestanie działać? – zapytał Merlin.

- Za kilka chwil, przestaniemy mieć nad nią kontrole – odparła Rose. Merlin westchnął. Miał nadzieję, że wszystko się uda.

***

- Obudziłam się z dziwnym poczuciem szczęścia. Otwarłam oczy i ujrzałam ciemne ściany lochów. Niedługo wszyscy mieliśmy je opuścić i udać się do Camelotu. Cieszyłam się, że to koniec moich zmartwień związanych z Imperiom. Wszystko zaczynało się układać.

- Sophie, obudziłaś się – powiedziała Rose, uśmiechając się – Jak się czujesz?

- Zadziwiająco dobrze – odparłam, po czym odwzajemniłam jej uśmiech. Podniosłam się z niewygodnej pryczy i się rozejrzałam. Xena rozmawiała z Gabrielle i Gwaine'em, a Merlin ostrzył jeden z mieczy.

- Gdzie jest Arthur? - zapytałam, nigdzie nie widząc blondyna.

- Poszedł napoić konie. Niedługo wyjeżdżacie – odparła dziewczyna.

- A ty? - zapytałam – Nie jedziesz z nami? Mogłabyś zacząć od nowa w Camelocie.

- No właśnie, jedź z nami – wtrącił Merlin.

- Nie wiem, czy powinnam

- Nie pleć głupstw, to dzięki tobie wszyscy żyjemy – stwierdziłam. Chciałam, aby Rose pojechała z nami. Nie powinna być sama.

- Och, no dobrze – odpowiedziała w końcu.

- Hej, nie wiem jak wy, ale ja stąd spadam mam dość tego miejsca — powiedział Gwaine podnosząc się z podłogi. Wszyscy przyznaliśmy mu racje i ruszyliśmy w stronę wyjścia.

- Na pewno nie będę tęsknić za tymi lochami – stwierdziła Xena, po czym zamknęła drzwi.

Na zewnątrz czekał Arthur z końmi. Szczęśliwa podeszłam do niego, a on objął mnie ramieniem. Spojrzałam na potężny zamek Imperii. Cieszyłam się, że wydarzenia, które miały w nim miejsce były już dawno za mną.

- Nadeszła pora by zacząć nowy rozdział – wyszeptałam.


Camelot-królestwo nadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz