Rozdział 16 To nie tak miało być

758 58 18
                                    

  Rano obudziłam się dość wcześnie, długo myślałam o wczorajszych wydarzeniach, uświadomiłam sobie, że zależy mi na Arthurze, jednak on był królem, a ja tylko prostą dziewczyną, która okłamywałam go od momentu poznania. Dopiero w tamtej chwili uświadomiłam, sobie, że Arthur tak naprawdę nie miał pojęcia, kim jestem, myślał, że straciłam pamięć, a ja nawet nie pochodziłam z tego świata.

- Sophia idziesz? -spytała Gwen, a ja pokiwałam głową.

Musiałam odłożyć na bok sprawy, które zdarzyły się wczorajszego wieczora. W tamtej chwili musiałam jasno myśleć, wzięłam jeden z mieczy i ruszyłam z resztą do Camelotu.
Większość drogi odbyła się w ciszy, miałam nadzieję, na to, że wszystko się powiedzie, byliśmy coraz bliżej zamku, a mnie powoli zaczął ogarniać strach, o życie moich przyjaciół, a także własne, w końcu Morgana była przebiegłą osobą i miała magiczną moc. Wystarczyło jej jedno machnięcie reki i byłoby po nas. Cieszyłam się, że jest z nami Merlin, tylko on mógł równać się z Morganą. Choć z osób tu obecnych wiedzieliśmy o tym tylko ja i Lancelot. W końcu znaleźliśmy się przed zamkiem, był on strzeżony przez sporą ilość wartowników. Pencival wraz z kilkoma rycerzami, poradzili sobie z nimi bez problemu i mogliśmy ruszać dalej. Weszliśmy do zamku. Arthur wraz z Merlinem, Tristanem i Izoldą, udali się do sali tronowej, tam właśnie przebywała Morgana. Zadaniem moim i Allie, było pilnowanie wejścia do sali.

- Nie martw się, wszystko się uda - powiedziałam do dziewczyny.

Widziałam, że się martwi, zresztą nie była jedyna. Nasi przyjaciele już od dłuższego czasu przebywali w środku, a my nie miałyśmy pojęcia co się tam dzieje. Nagle ujrzałam rycerzy Morgany, biegnących w naszą stronę. Na początku się przestraszyłam, było ich chyba z dwudziestu, a my byłyśmy tylko dwie. Na szczęście szybko oprzytomniałam i wraz z Allie zaczęłam z nimi walczyć. Kilkoro z naszych przeciwników udało się przedostać do sali tronowej. Czułam, jak krew pulsowała mi w żyłach, toczyłam pojedynek z jednym z naszych wrogów, gdy nagle poczułam straszliwy ból w lewej ręce, nie zważając na niego, próbowałam dalej walczyć, w końcu udało mi się pokonać jednego z moich przeciwników, odwróciłam się i zobaczyłam, jak jeden z mężczyzn dźgnął Allie mieczem, dziewczyna upadła. Chciałam do niej podbiec, jednak moi przeciwnicy skutecznie mi to uniemożliwiali. Szybko przebiłam jednego z nich mieczem, nagle obok mnie pojawili się Leon wraz z Elyanem i Percivalem, zaczęli walczyć z przeciwnikami, co umożliwiło mi przedostanie się do dziewczyny. Podbiegłam do niej, dziewczyna była cała zakrwawiona. Nie musiałam nawet sprawdzać, dziewczyna nie oddychała.

- Nie, to niemożliwe - wyszeptałam.

Zaczęłam łkać, a po moich policzkach pociekły łzy. To nie mogło być prawdą, przytuliłam ciało dziewczyny, jakaś cząstka mnie miała jeszcze nadzieję, na to, że dziewczyna żyje. Nagle ktoś zaczął mnie od niej odciągać.

***
Nawet nie wiem jak znalazłam się w pokoju Gaiusa. Medyk zajmował się raną na mojej ręce.
Udała nam się odzyskać Camelot, Morgana uciekła, ale co z tego moja
przyjaciółka nie żyła. Nie potrafiłam w to uwierzyć. Miałam wrażenie, że Allie zaraz pojawi się w drzwiach, jakby nic się nie stało. Poczułam piekący ból, kiedy medyk przemywał czymś ranę.

- Zostanie blizna - powiedział.

Nie przejęłam się jego słowami, co prawda nie wyglądało to najlepiej, rana zaczynała się na ramieniu, a kończyła przy łokciu, jednak miałam to gdzieś. Allie nie była jednak jedyną ofiarą tej bitwy. Izolda również została zabita, widziałam jak Tristan trzymał jej martwe ciało i płakał. Kiedy Gaius skończył bandażować moją ranę, cicho mu podziękowałam i wyszłam z pomieszczenia, idąc zauważyłam Gwaine, był przybity, wiedziałam, że między nim a rudowłosą coś było, pomyślałam, że musi czuć się tak samo marnie, jak ja, chciałam do niego podejść, jednak w końcu zrezygnowałam, bo niby co miałabym powiedzieć? Przykro mi? Raczej żadnemu z nas by to nie pomogło, poszłam dalej, zatrzymałam się przed moją komnatą i otwarłam drzwi, była w nienaruszonym stanie, co wywołało we mnie jeszcze większą furie. Usiadłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Zastanawiałam się, dlaczego to musiała być akurat Allie. Pomyślałam, że to moja wina, przecież tam byłam mogłam coś zrobić. Usłyszałam ciche pukanie, a po drzwi się otwarły i ujrzałam w nich Arthura.

-Sophia... - zaczął mówić, a ja szybko mu przerwałam.

- Proszę, nie mów nic - powiedziałam, a on podszedł do mnie i mnie przytulił.

- Przepraszam - rzekł po chwili.

- Za co? -spytałam, wciąż płacząc.

- Nie powinienem zostawiać was same, mogłem dać wam kogoś do pomocy - powiedział.

- Nie obwiniaj się, nie mogłeś tego przewidzieć - odparłam.

- Może i nie mogłem tego przewidzieć, ale mogłem temu zapobiec - powiedział - Merlin ostrzegł mnie przed Agravainem, a ja mu nie uwierzyłem.

- Arthurze, on był twoją rodziną, to zrozumiałe, że mu ufałeś - odparłam - Tak czy inaczej, twój wuj nie żyje i już ci nie zaszkodzi - dodałam.

- Tak, ale Morgana, nadal może -powiedział.

- Nie odważy się nas teraz zaatakować, a tak poza tym to chyba powinieneś, zajmować się sprawami królestwa, a nie siedzieć tu ze mną - odparłam.

- Nie mogłem cię tak zostawić, Allie była dla ciebie ważną osobą.

- Allie jest dla mnie ważną osobą. - Poprawiłam go.

Nagle drzwi komnaty się otwarły i pojawił się w nich Merlin.

- Arthurze, musisz iść do sali, ludzie nie wiedzą co mają robić - powiedział czarnowłosy, a Arthur, przeprosił mnie i wyszedł z komnaty.

- Sophia, jeśli czegoś potrzebujesz, to możesz na mnie liczyć - zwrócił się do mnie Merlin.

- Dzięki, możesz po prostu ze mną posiedzieć, nie chcę być sama - powiedziałam, a Merlin usiadł się na krześle nieopodal.

- Z czasem będzie lepiej - rzekł.

- Mam taką nadzieję. Co dzieje się na zamku? 

 Chłopak zmarszczył brwi.

- Ludzie, nie mają gdzie spać ich chaty, zostały zniszczone - odpowiedział.

- A co z Tristanem? - zapytałam.

- Jest załamany, rozmawiałem z nim, chcę jutro opuścić Camelot. - Nie dziwiłam mu się w końcu to tutaj zginęła osoba, którą kochał.

***
Obudziłam się cała zlana potem, śniła mi się Allie, znowu przeżywałam to samo, jej śmierć. Zaczęłam płakać. W kółko zadawałam sobie jedno pytanie: Jak to możliwe, że jeszcze wczorajszego dnia z nią rozmawiałam, a teraz miałam jej już nigdy nie zobaczyć.


Camelot-królestwo nadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz