Rozdział 6 Zdrada

1.1K 78 4
                                    

  Starzec spojrzał się na mnie dziwnie i powiedział:

- Jaki Merlin nie znam go mieszka tu? - Wiedziałam, że kłamał.

- To ty byłeś wtedy w księgarni i dałeś mi tę książkę, to przez ciebie tu się znalazłam możesz mnie odesłać do domu - powiedziałam szybko, a on obrzucił mnie dziwnym wzrokiem, spojrzałam w jego oczy i już byłam pewna, że sługa Arthura posiada magiczną moc.

- Merlinie ja wiem, że to ty - stwierdziłam, nadal lekko szokowana. Chłopak zmarszczył brwi. Było widać, że się nad czymś głęboko zastanawia.

- Tak to ja, ale nie byłem w żadnej księgarni możesz wytłumaczyć mi, o co chodzi. - Byłam zdziwiona, że tak szybko się przyznał, ale poczułam też ulgę.

- Cóż Merlinie nie tylko ty masz tajemnice.

Opowiedziałam Merlinowi całą historie o tym, że nie pochodziłam stąd i nie miałam pojęcie jak się tu znalazłam oraz o tym, że to on dał mi książkę o Camelocie. Merlin twierdził, że to nie on, ale jak inaczej to wyjaśnić. Dowiedziałam się, że posiada on magiczną moc i wie o tym tylko Gaius, Merlin twierdził, że medyk może pomóc mi wrócić do domu więc zdradziłam kolejnej osobie swoją tajemnice.

***
- W tych księgach nie ma ani słowa o takim przypadku jak twój- powiedział Gaius.

Całą noc szukaliśmy informacji w księgach o tym, jak mogę wrócić do domu, a skutki były zerowe.

- Sophie, to pewne, że zostałaś sprowadzona tu magią, ale nie mam pojęcia w jakim celu - stwierdził medyk - Póki nie dowiemy się jak odesłać cię do domu będziesz musiała tu zostać i zachowywać się tak jak do tej pory - dodał.

-Jestem znany w twoich czasach? - wypalił niespodziewanie Merlin, który do tej pory siedział cicho.

-Tak jesteś...- zaczęłam mówić, ale moją wypowiedź przerwał Gaius:

-Merlinie nie możesz wypytywać się Sophie o przyszłość, bo może to ją zmienić. Tak więc zero rozmawiania o czasach Sophie dobrze - powiedział rozkazującym tonem, a my się zgodziliśmy, choć widziałam, że Merlin bardzo się nad czymś zastanawiał.

Po opuszczeniu Merlina i Gaius, skierowałam się prosto do mojej komnaty. Chciałam się położyć, ale usłyszałam pukanie drzwi otwarłam je i zobaczyłam Arthura.

-Coś się stało?- spytałam się.

-Nie chciałem się tylko z tobą pożegnać jutro rano będę musiał wyjechać wraz z Merlinem.- powiedział książę.

-Gdzie?-spytałam zaciekawiona.

-Nie mogę ci powiedzieć, ale chcę, żebyś na siebie uważała.- powiedział, po czym mnie przytulił, a ja odwzajemniłam uścisk.

 Zdziwiło mnie jego zachowanie. Pomyślałam, że to na pewno jakaś bardzo ważna wyprawa inaczej by się tak nie przejmował.


***

Arthura i Merlina nie było już od tygodnia w Camelocie. Naprawdę się o nich martwiłam. Spędzałam dużo czasu z Allie i Gwen. Codziennie odwiedzałam również Gajusza i pomagałam mu w jego obowiązkach. Nie mogłam siedzieć cały czas bezczynnie i się zamartwiać. Często również myślałam o mojej rodzinie i przyjaciołach z tamtego życia. Zastanawiałam się, czy jeszcze kiedyś ich zobaczę. Uczucie tęsknoty czasami było naprawdę ciężkie zwłaszcza nocą, gdy byłam pozostawiona sama sobie.

***

Siedziałam właśnie w komnacie i rozmawiałam z Allie, gdy do mojej komnaty wszedł w pośpiechu Gajusz.

- Musimy się ukryć wojska Cenreda się zbliżają - powiedział zdenerwowany.

- Przecież mamy rycerzy możemy walczyć - odezwała się Allie. Ja byłam zbyt zdenerwowana, aby się odezwać.

- Nie wygramy z nimi są nieśmiertelni.

Byłam przerażona. Nigdy przedtem nie znalazłam się w takiej sytuacji. Wszystko działo się strasznie szybko. Zaczęliśmy iść do pokoju Gajusza i ukryliśmy się w spichlerzu.

- A co z Arthurem i Merlinem?-  spytałam się będąc wciąż w sporym szoku.

- Nie mam pojęcia, ale bezpieczniej jest teraz poza królestwem- odpowiedział medyk. 

Pomyślałam wtedy, że na pewno nic im nie jest przecież Merlin ma moc i w razie czego może jej użyć.

Siedzieliśmy chyba już z kilka godzin pogrążeni w ciszy, kiedy usłyszeliśmy jakieś głosy. Gaiusa pokazał nam gestem ręki, że mamy być cicho. Byłam pewna, że to już koniec, gdy usłyszałam zbliżające się kroki drzwi się otwarły.

- Gaius, Sophia, Allie

- Merlin- powiedzieliśmy wszyscy z ulgą i wpadliśmy sobie w ramiona. Naprawdę cieszyłam się, że chłopakowi nic nie jest.

- Arthur jest ranny potrzebuje lekarstwa - powiedział Merlin, a ja w tym momencie ujrzałam Arthura podbiegłam do niego i przytuliłam. 

Siedział na krześle i nie wyglądał najlepiej. Gaius dał mu szybko do wypicia jakieś lekarstwo.

- Zacznie działać natychmiast - powiedział.

Już po chwili Arthur zaczął wyglądać lepiej. Do pomieszczenia weszła nagle dwójka mężczyzn. Jeden z nich był czarnoskóry, znałam go był to brat Gwen, Elyan tego drugiego natomiast widziałam pierwszy raz miał ciemne włosy do ramion oboje mieli przy sobie miecze.

- Król jest w lochu - powiedział Elyan z powagą. -Wszędzie jest pełno straży nie mamy szans się tam przedrzeć - dodał.

-Zabierzcie stąd Gajusza i dziewczyny niedługo do was dołączę- odezwał się Arthur.

Wszyscy oprócz mnie i Merlina skierowali się do wyjścia 

- Powinniście iść z nimi - powiedział książę.

- Widziałem już las -powiedział Merlin, a Arthur poklepał go przyjacielski po ramieniu, po czym zwrócił się do mnie.

- Powinnaś iść może ci się coś stać.

- Może powinnam, ale i tak tego nie zrobię no to na co czekamy - powiedziałam i w trójkę ruszyliśmy korytarzami Camelotu. 

Udaliśmy się na górę, żeby zobaczyć co dzieje się na sali tronowej. Położyliśmy się na podłodze i oglądaliśmy sale tronową z góry. Dostrzegłam przy tronie kobietę o blond włosach. Nie wiem dlaczego, ale wydawała mi się znajoma.

- Morgause - szepnął wściekły Arthur, gdy dwójka ludzi prowadziła jego ojca.

- Nie masz żadnego prawa do tronu -  wycharczał Uther.

- Ona nie, ale ja tak. - Naszym oczom ukazała się Morgana. - Przecież jestem twoją córką. Wiem o tym od dawna - powiedziała czarnowłosa z pogardą. 

Byłam w szoku. Zamrugałam kilka razy, nie będąc pewna, czy to czasem mój umysł nie płata mi figli. Spojrzałam na Arthura, było widać, że ledwie wytrzymuje. Na sali pojawił się starszy mężczyzna, było widać, że został zastraszony.

- Mocą danego mi prawa koronuje cię Morgano Pendragon na królową Camelotu - powiedział.

Patrzyłam na to wszystko jak w jakimś transie. Zdawało mi się, że to jakiś koszmar, z którego zaraz się obudzę, niestety tak się nie stało.

- Musimy stąd iść - powiedziałam, otrząsając się z szoku.

Camelot-królestwo nadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz