Rozdział 11 Nieudane urodziny

793 70 7
                                    

  Dzisiejszego dnia, do Camelotu przybywało mnóstwo akrobatów, skoczków i czego jeszcze dusza zapragnie, a to wszystko z powodu urodzin Arthura. Dowiedziałam się o nich, dopiero wczoraj wieczorem, kiedy to spytałam się Allie, dlaczego wszyscy w Camelocie się tak czymś ekscytują. Dziewczyna była zdziwiona, że o niczym nie wiem, ale cóż ostatnimi czasy prawie nie rozmawiałam z Arthurem. Był bardzo zajęty, sprawami Camelotu. Niestety jego ojciec nadal nie otrząsnął się, po zdradzie Morgany. Nagle do komnaty weszła Allie.

- Co ty robisz? Jeszcze nie jesteś gotowa, na ucztę? - spytała się zdziwiona.

- Jaką ucztę?

- Ziemia do Sophie, Arthur ma urodziny, wyprawiamy z tego powodu ucztę. Mówiłam ci o tym wczoraj - odpowiedziała.

- Ach tak, nie mam ochoty na zabawę Allie. Chyba zostanę w komnacie - powiedziałam przygnębiona.

-Nie wymigasz się tak łatwo. Jestem pewna, że kiedy zrobię cię na bóstwo, od razu poczujesz się lepiej - powiedziała. 

Już chciałam zaprotestować, ale Allie dodała szybko:

- Nie marudź, tylko siadaj, mamy mało czasu.

Doszłam do wniosku, że nie warto, jej się sprzeciwiać. Pójdę tam, posiedzę chwile i wrócę do komnaty. Allie, zajęła się czesaniem moich włosów. Następnie, uszykowała mi zieloną sukienkę z ozdobną wstawką w pasie. Była naprawdę śliczna.

- Wyglądasz przepięknie -skomentowała Allie, kiedy byłam już gotowa.

- Dziękuje - odpowiedziałam nieśmiało, po czym obie wyszłyśmy z komnaty kierując się w stronę miejsce gdzie miała odbyć się zabawa.

Na sali było już pełno osób. Wszędzie stały stoły z jedzeniem dla gości, a środek sali był pusty, tam właśnie swe wyczyny mieli prezentować akrobaci. Kiedy się odwróciłam, zorientowałam się, że nie ma przy mnie Allie. Nie wiedząc, co mam ze sobą zrobić, usiadłam na pierwszym wolnym miejscu, jakie ujrzałam.

- Sophia - usłyszałam czyjś głos, odwróciłam się i ujrzałam Arthura. - Czemu tu siedzisz? - spytał się mnie, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć.

- Myślałam, że właściwie to nie wiem. To ja już pójdę - powiedziałam, wstając.

- Nie Sophia, źle mnie zrozumiałaś chodziło mi o to, że tak jest twoje miejsce - powiedział i wskazał ręką na miejsce, przy królewskim stole, a mnie zamurowało.

- Ale przecież nie jestem nikim z rodziny królewskiej, nie mogę tam siedzieć - powiedziałam.

- Sophie jestem księciem i sądzę, że możesz, chodź - powiedział i ujął moją dłoń i zaprowadził mnie na miejsce.

 Po czym odsunął mi krzesło, abym się usiadła, a następnie zajął miejsce obok mnie.

Czułam się naprawdę dziwnie. Przecież ja nie powinnam tu siedzieć, nie jestem nikim ważnym. Moje rozmyślania przerwał Arthur:

- Hej rozchmurz się - powiedział, a ja się do niego uśmiechnęłam, wtedy to zauważyłam, że w naszą stronę idzie król Uther, wstałam szybko z miejsca i ukłoniłam się, a on skinął głową i zajął miejsce obok syna.

- Ojcze, ciesze się, że jesteś - rzekł Arthur z uśmiechem.

Uther, wyglądał tak jak dawniej, choć na jego twarzy dało się zauważyć zmęczenie. Zorientowałam się, że stoję i się na niego gapie, więc szybko usiadłam, a na środek sali wjechali akrobaci. Oglądałam ich wyczyny z wielkim podziwem. Musiałam przyznać, że ci w naszych czasach, nie umywali się do tych tutaj. Wszyscy klaskali i się bawili. 

Camelot-królestwo nadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz