Rozdział 17 Zdenerwowanie i kłamstwa

700 57 10
                                    

  Następnego dnia nie było lepiej. Leżałam nakryta kołdrą, gdy usłyszałam otwieranie drzwi. Wyjrzałam zza nakrycia, aby sprawdzić kto przeszkadza mi w bezczynnym leżeniu i ujrzałam niską brunetkę, mniej więcej w moim wieku.

- Kto ty? - zapytałam ochrypłym głosem, a dziewczyna nie odpowiedziała, tylko bezsensownie się na mnie gapiła.

- Umiesz mówić? - spytałam lekko zdenerwowana.

- Jestem Ivy - odparła drżącym głosem - Twoja służka.

  Popatrzyłam na nią przez chwile obojętnym wzrokiem, po czym wstałam i wyszłam z komnaty. Chciałam szybko znaleźć Arthura, byłam zdenerwowana, że tak łatwo zastąpił Allie. Idąc, minęłam Leona.

- Gdzie jest Arthur? - zapytałam.

- U siebie - odparł.

Poszłam tam szybko. W komnacie zastałam króla, dyskutującego z Merlinem.

- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytałam wściekle, a blondyn spojrzał na mnie zdezorientowanym wzrokiem.

- Dlaczego, tak łatwo zastąpiłeś Allie, nie jest mi potrzebna nowa służka. - Prawie krzyczałam.

- Sophia ja... - zaczął mówić, ale ja mu przerwałam.

- Nie chcę, żadnej służki, sama potrafię się sobą zająć - powiedziałam i wyszłam, nie zaszczycając go spojrzeniem.

- Możesz iść - powiedziałam do służki, gdy weszłam do swojej komnaty.

- Ale pani, król kazał mi...

- Nie obchodzi mnie co kazał ci król - przerwałam jej - Ja nie potrzebuje służki - dodałam, a dziewczyna spuściła głowę i wyszła.

Usiadłam się i schowałam twarz w dłoniach. Byłam zła na wszystko, nawet na siebie, ta dziewczyna nie zasługiwała na to, by być potraktowaną w taki sposób. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi, a po chwili wszedł przez nie Arthur.

- Sophia ja przepraszam - powiedział - Mogłem przewidzieć, jaki to będzie miało na ciebie wpływ.

- Mogłeś, przez ciebie nakrzyczałam na tę dziewczynę - odpowiedziałam zirytowana - Tak czy inaczej chce cię prosić, abyś nie robił więcej takich rzeczy bez konsultacji ze mną. 

Blondyn spojrzał się na mnie lekko zdziwionym wzrokiem, ale po chwili oprzytomniał.

- Dobrze Sophia, niech ci będzie - odpowiedział.

- Brakuje mi jej - powiedziałam ze smutkiem w głosie, a Arthur podszedł i mnie przytulił.

- Wiem Sophia, wiem. 

Po moich policzkach pociekły łzy.

Arthur nie mógł długo ze mną zostać z powodu spraw królestwa, więc znowu siedziałam sama w komnacie. Nagle ktoś zapukał w drzwi.

- Proszę - powiedziałam, a w drzwiach, pojawiła się Gwen.

- Mogę wejść? - zapytała, stojąc w progu.

- Jasne - odparłam.

Zauważyłam, że dziewczyna patrzy na mnie jak na jakąś bombę, która zaraz ma wybuchnąć.

- Gwen, o co chodzi? - zapytałam.

- Wiem, że nie powinnam cię o to prosić. - Spojrzałam się na nią pytającym wzrokiem - Chodzi o tę dziewczynę, która miała zostać, twoją służką. Nawet nie wiesz jak bardzo jej rodzina cieszyła się, że Ivy dostała prace na zamku, nie wiedzie im się najlepiej, a tak mieliby za co wyżyć - powiedziała dziewczyna.

- Gwen ja nie wiedziałam, mogę poprosić Arthura, aby przyjął ją z powrotem.

- Naprawdę? Dziękuje ci, jej rodzina bardzo pomogła mi po stracie ojca i nie mogłam ich tak zostawić - odparła czarnowłosa.

- Jasne, rozumiem cię, jest mi naprawdę głupio z powodu tego, jak potraktowałam tę dziewczynę - odparłam, a Gwen uśmiechnęła się do mnie pocieszycielko.

- Sophia, nikt nie ma prawa mieć o to do ciebie żalu, wiem jak bardzo zaprzyjaźniłaś się z Allie, dla mnie również jest ona ważną osobą, znałyśmy się od dziecka - powiedziała, a ja zrozumiałam, że nie tylko mi brakuje dziewczyny, resztę dnia spędziłam wspominając razem z Gwen, naszą przyjaciółkę.

***
- Nie mogę dawać ludziom posady na zamku i zwalniać ich według twoich widzi misi - rzekł Arthur, gdy następnego dnia powiedziałam, że chcę jednak, żeby Ivy była moją służką.

- Proszę cię - powiedziałam z nadzieją, na to, że Arthur w końcu da się przekonać.

- Dobrze, ale obiecaj mi, że nie będziesz kazała znowu jej zwalniać - rzekł z powagą.

- Obiecuje - odrzekłam, po czym go pocałowałam.

- Przepraszam - powiedziałam, odsuwając się szybko.

- Nie masz za co - rzekł, przyciągając mnie do siebie.

***
Wracałam do siebie, gdy ujrzałam Merlina przed drzwiami mojej komnaty.

- Co robisz? - zapytałam, a czarnowłosy podskoczył z zaskoczenia.

- Szukałem cię - powiedział - Gaius chcę z tobą porozmawiać.

Udałam się z chłopakiem do medyka. Zastaliśmy go przeglądającego księgi.

- Nareszcie jesteście - rzekł - Sophia, Merlin powiedział mi, że spotkałaś niejaką Nimueh. 

Skinęłam głową, na potwierdzenie jego słów.

- Posłuchaj mnie, musisz mi powiedzieć o wszystkim, co powiedziała ci ta wiedźma, to ważne - rzekł, a w jego zawsze opanowanym głosie, dało się wyczuć przerażenie.

Opowiedziałam Gaiusowi, to samo co wcześniej Merlinowi, tylko trochę bardziej szczegółowo, Gdy skończyłam mówić, medyk jeszcze przez chwile patrzył na mnie bez słowa, po czym rzekł:

- Uważam, że nie powinnaś wierzyć jej słowom. To zła osoba.

- Wiecie co, cały czas mówicie, że Nimueh jest zła, ale może w końcu moglibyście mi powiedzieć co ona takiego zrobiła - rzekłam lekko zdenerwowanym głosem, miałam już dość tych wszystkich tajemnic.

- Gaiusu, powiedz jej, powinna znać prawdę - odezwał się do tej pory milczący Merlin.

- Dobrze, ale musisz obiecać jedną rzecz - odparł Gaius, po chwili zastanowienia - Tego, czego się za chwile dowiesz, pod żadnym pozorem, nie powtórzysz nikomu, a zwłaszcza Arthurowi - dodał, a ton jego głosu, sprawił, że przeszły mnie dreszcze.

- Obiecuje - powiedziałam, a Gaius zaczął mówić:

- Matka Arthura Igraine nie mogła mieć dzieci, więc Uther poprosił o pomoc właśnie Nimueh, sprawiła ona, że Igraine zaszła w ciąże, lecz umarła rodząc Arthura.

- Życie za życie - powiedziałam szeptem.

-Właśnie, Uther nie wiedział o cenie, jaką będzie musiał zapłacić - rzekł Gaius - Właśnie z tego powodu pod żadnym pozorem nie możesz się do niej udać, magia ma swoją cenę.

- Dobrze Gaiusu, nie udam się do Nimueh. Nawet jakbym chciała to i tak nie mam pojęcia gdzie jest - powiedziałam, a on kiwnął głową.

- To ja już pójdę - oznajmiłam.

Postanowiłam udać się na dziedziniec, zaczynało brakować mi świeżego powietrza, a od nadmiaru informacji kręciło mi się w głowie. Musiałam sobie to wszystko poukładać.
Po dłuższych przemyśleniach zadawałam sobie jedno pytanie:
Czy w tym królestwie, jest jakakolwiek osoba, która nie okłamuje Arthura?

Camelot-królestwo nadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz