Odeszliśmy od miejsca, w którym odbywało się ognisko. Napisałam Martynie, aby powiedziała opiekunom, że się źle poczułam i wróciłam do domu. Za to Dominik zadzwonił do jakiegoś swojego kolegi i powiedział, że pękła mu struna. Nie wiem czy w to uwierzył, ale porządku. Najważniejsze, że nikt nam nie przeszkadzał. Zaczęliśmy rozmawiać, ale jeszcze nie o tym o czym chciałam. Rozmawialiśmy o wszystkim tylko nie o Nas. O uczuciach. Kim dla siebie jesteśmy. Bo on dla mnie... Sama nie wiem... Chciałabym aby był kimś więcej niż przyjacielem, ale bez przesady to nie jest film, żeby poślubić pierwszego napotkanego chłopaka. W dodatku, nie wiem co on czuje. Bardzo trudno jest ich wyczuć. Ich, chłopców. A mówią, że to kobiety są nieobliczalne, ta, jasne. W końcu się zatrzymaliśmy.
- Miałaś kogoś przede mną? - o tak! O to mi chodziło! Czekaj, co?!
-Jak...Przed tobą?
-W sensie kogoś takiego...- spojrzał w dół, schował ręce w kieszeń i kopnął kamień. - Jeszcze raz. - tu zrobił przerwę, wypuścił powietrze i się zaśmiał- Czy miałaś już jakiegoś...chłopaka? - podniósł głowę marszcząc brwi
- A co to ma do rzeczy? - spojrzałam na niego widocznie rozbawiona.
- Znaczy no wiesz... - zarumienił się i ponownie spojrzał w dół. "Kobieta zmienną jest" jasne, a ja jestem zakonnicą. Podeszłam do niego chcąc dodać mu otuchy.
- Teoretycznie tak, ale nigdy to żadnego nie czułam "tego czegoś". Wiesz o co mi chodzi?
Spojrzał na mnie. Tkwiliśmy w ciszy patrząc sobie w oczy. Nic nie powiedział.- Wiesz, może zmieńmy temat. - o proszę jaki mądry chłopaczek! - Lubisz pomarańcze? - cofam to.
- Co? - mimowolnie parsknęłam śmiechem.
- Jestem kiepski w zmienianiu tematu, prawda? - teraz on zaczął się śmiać, a ja do niego dołączyłam- Ale lubisz?
- Nie przepadam. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Ja kiedyś znalazłem jedną na klatce schodowej.
- Szczęściarz.
••*••
Leżeliśmy pod drzewem patrząc jak wielki biały księżyc wynurza się zza koron drzew. Ściemniało się, a na coraz ciemniejszym niebie pojawiały się gwiazdy.
-Spójrz tam jest Mały Wóz! A tam Niedźwiedzica! - Dominik przerwał ciszę wskazując palcem na niebo
- Nic tu nie widzę. - przechylałam głowę w prawo i w lewo powodując tym salwę śmiechu ze strony mojego towarzysza
- Kiedy wiesz jak patrzeć, dostrzegasz więcej niż inni. - powiedział, a raczej szepnął tak, że zabrakło mi tchu, a dreszcz przeszedł moje ciało.
Wpatrywaliśmy się w siebie w kompletnej ciszy.- Kiedy byłem mały uczyłem się nazw tych wszystkich konstelacji. - westchnął nagle i spojrzał w dół
- Po co? - odparłam i przysunęłam się bliżej niego
- Ojciec mi obiecał, że gdy się ich naucze, pooglądamy je razem.
- I oglądał?
- Nie zdążył.
YOU ARE READING
Let's fall in love || JDąbrowsky
FanficJeśli mógłbyś być gdziekolwiek chcesz, byłbyś tam ze mną? ¡mogą pojawić się wulgaryzmy!