18

274 20 1
                                    

Odeszliśmy od miejsca, w którym odbywało się ognisko. Napisałam Martynie, aby powiedziała opiekunom, że się źle poczułam i wróciłam do domu. Za to Dominik zadzwonił do jakiegoś swojego kolegi i powiedział, że pękła mu struna. Nie wiem czy w to uwierzył, ale porządku. Najważniejsze, że nikt nam nie przeszkadzał. Zaczęliśmy rozmawiać, ale jeszcze nie o tym o czym chciałam. Rozmawialiśmy o wszystkim tylko nie o Nas. O uczuciach. Kim dla siebie jesteśmy. Bo on dla mnie... Sama nie wiem... Chciałabym aby był kimś więcej niż przyjacielem, ale bez przesady to nie jest film, żeby poślubić pierwszego napotkanego chłopaka. W dodatku, nie wiem co on czuje. Bardzo trudno jest ich wyczuć. Ich, chłopców. A mówią, że to kobiety są nieobliczalne, ta, jasne. W końcu się zatrzymaliśmy.

- Miałaś kogoś przede mną? - o tak! O to mi chodziło! Czekaj, co?!

-Jak...Przed tobą?

-W sensie kogoś takiego...- spojrzał w dół, schował ręce w kieszeń i kopnął kamień. - Jeszcze raz. - tu zrobił przerwę, wypuścił powietrze i się zaśmiał- Czy miałaś już jakiegoś...chłopaka? - podniósł głowę marszcząc brwi

- A co to ma do rzeczy? - spojrzałam na niego widocznie rozbawiona.

- Znaczy no wiesz... - zarumienił się i ponownie spojrzał w dół. "Kobieta zmienną jest" jasne, a ja jestem zakonnicą. Podeszłam do niego chcąc dodać mu otuchy.

- Teoretycznie tak, ale nigdy to żadnego nie czułam "tego czegoś". Wiesz o co mi chodzi?
Spojrzał na mnie. Tkwiliśmy w ciszy patrząc sobie w oczy. Nic nie powiedział.

- Wiesz, może zmieńmy temat. - o proszę jaki mądry chłopaczek! - Lubisz pomarańcze? - cofam to.

- Co? - mimowolnie parsknęłam śmiechem.

- Jestem kiepski w zmienianiu tematu, prawda? - teraz on zaczął się śmiać, a ja do niego dołączyłam- Ale lubisz?

- Nie przepadam. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- Ja kiedyś znalazłem jedną na klatce schodowej.

- Szczęściarz.

••*••

Leżeliśmy pod drzewem patrząc jak wielki biały księżyc wynurza się zza koron drzew. Ściemniało się, a na coraz ciemniejszym niebie pojawiały się gwiazdy.

-Spójrz tam jest Mały Wóz! A tam Niedźwiedzica! - Dominik przerwał ciszę wskazując palcem na niebo

- Nic tu nie widzę. - przechylałam głowę w prawo i w lewo powodując tym salwę śmiechu ze strony mojego towarzysza

- Kiedy wiesz jak patrzeć, dostrzegasz więcej niż inni. - powiedział, a raczej szepnął tak, że zabrakło mi tchu, a dreszcz przeszedł moje ciało.
Wpatrywaliśmy się w siebie w kompletnej ciszy.

- Kiedy byłem mały uczyłem się nazw tych wszystkich konstelacji. - westchnął nagle i spojrzał w dół

- Po co? - odparłam i przysunęłam się bliżej niego

- Ojciec mi obiecał, że gdy się ich naucze, pooglądamy je razem.

- I oglądał?

- Nie zdążył.

Let's fall in love || JDąbrowskyWhere stories live. Discover now