One

3.3K 134 4
                                    

-Kate, chyba pora do domu. - przyjaciółka wymruczała coś niezrozumiałego i wstała, po czym spowrotem klapła tyłkiem na sofe w naszej loży. Westchnęłam i podeszłam do niej. Wzięłam ją pod ramię i skierowałam się w stronę wyjścia.

-Może pomóc? - spytał Ashton, stając na przeciwko mnie i pół przytomnej Kate.

-Mógłbyś? - podszedł i wziął na ręce Kate w stylu panny młody. -Widzę, że tylko ty dotrzymałeś obietnicy.

-Jakiej?

-Wszyscy zarzekali się, że nie będą dzisiaj pić, a z tego co widzę tylko my jesteśmy trzeźwi.

-A mogłem się z nimi założyć, że nie wytrzymają bez procentów. Zadzwonisz po taksówkę?

-Właściwie jestem autem. - skierowałam się w stronę mojego BMW, a Ashton za mną.

-Żartujesz? - spytał gdy stanęłam obok mojego auta. -Jebane BMW 550i.

-Wiesz, nie znam się na samochodach. Kupiłam go, bo mi się spodobał. - dziwnie na mnie popatrzył, ale po chwili znów przybrał normalny wyraz twarzy. Pewnie przypomniał sobie, że jestem córka milionera. Ech... niestety. Po tym jak siłą wepchaliśmy Kate do samochodu pożegnałam się z Ash'em i odjechałam. Po 15 minutach byłam już pod domem Kitty, to znaczy Kate, ale nazywamy ją Kitty. Wyciągnęłam ją z auta i zaprowadziłam pod drzwi. Chwilę zajęło mi zanim znalazłam jej klucze, ale w końcu udało się i otworzyłam dom. Dobrze, że jej rodzice pojechali odwiedzić jej babcię, bo zapewne dostałaby niezły opieprz za stan, w którym się znajduje. Posadziłam ja na kanapę i poszłam do kuchni napić się wody.

-Ej Rosieeeee! Pomóż mi iść do mojego pokoju!!! - wydarła się bęłkocząc Kitty. Wróciłam spowrotem do niej i zaprowadziłam do jej pokoju, który znajdował się na piętrze.

Zajebiście

Jakoś weszłam z przyjaciółką na piętro i po wejściu do jej pokoju pomogłam się jej rozebrać. Kate wtuliła się w poduszkę, a ja wyszłam. Zostawiłam jej jeszcze wiadomość na kartce, którą przypięłam do lodówki i wyszłam.

Jadę już jakieś 40 minut drogą, która ma mnie wywieść z Londynu na obrzeża miasta. Dziwne, zazwyczaj zajmuje mi to 20 minut. Po chwili odkryłam, że musiałam wjechać na złą drogę. Przeklnęłam pod nosem i zawróciłam autem. Auto zaczęło warczeć i szarpać. Nie tylko nie to. Samochód zwolnił, a mi pozostało tylko skręcić na pobocze. Pojazd zatrzymał się. Zostawiłam włączone światła i poszłam do bagażnika, w którym nie znalazłam paliwa.

-KURWA!!! - krzyknęłam na całe gardło. Jestem niewiadomo jak daleko od Londynu na jakimś pustkowiu, pusty bak w aucie i brak paliwa, a no i oczywiście telefon mi się rozładował. Gorzej już być nie może... Cofam to co powiedziałam, bo właśnie zaczął padać deszcz. Usłyszałam w oddali samochód, więc weszłam na środek ulicy. Albo mnie przejedzie, albo się zatrzyma. Po chwili auto zatrzymało się przede mną. Kierowca zgasił silnik i usłyszałam jak otwiera drzwi. Z pojazdu wyszedł wysoki koleś. Cofnęłam się o krok.

-Spokojnie, nic ci nie zrobię. -zaśmiał się krotko i dodał -Mogę jakoś pomóc? - jego głos jest taki boski.

-Nie wiem gdzie jestem, skończyło mi się paliwo i rozładował mi się telefon. - powiedziałam szybko i nerwowo. Mężczyzna uśmiechnął się szerzej, a ja moge przysiąc, że ten gest sprawiał, że miękną kolana. Mimo ciemności mogłam zobaczyć jego niebiesko-szare oczy, i blond włosy.

-No to choć maleńka. - że co prosze? Maleńka?

-Maleńka? Nie wydaje mi się.

-Nie chcę tu moknąć, więc jakbyś mogła ruszyć swój piękny tyłek i wsiąść do mojego auta to byłoby miło. - jaki arogancki. Że też akurat on musiał jechać tą drogą. Podeszłam do jego Bentley'a i do niego wsiadłam. Musi mieć sporo kasy skoro jeździ takim autem.

-Grzeczna dziewczynka. - odpalił silnik i ruszył.

-Gdzie w ogóle się znajdujemy? - zignorowałam jego wcześniejszy tekst.

-W samochodzie jakbyś nie wiedziała. - odparł spokojnie. Prychnęłam na jego słowa.

-Chodziło mi o coś innego. Na wschód od Londynu?

-Nope, na północy.

-Że co kurwa?! - jak to możliwe? Mieszkam na wschód od Londynu, a póki co jestem na północy.

-Nie wypada ci przeklinać. Jesteś kobietą. - powiedział z powagą. Pff... kim on jest, żeby mi takie rzeczy mówić? Chwila, chwila. Gdzie my w ogóle jedziemy? A co z moim autem?

-G-gdzie jedziemy? - czy ja się właśnie zająkłam? Popatrzyłam na blondyna, który lekko się uśmiechnął.

-Wywiozę cię do lasu, zgwałcę i zakopie w lesie. - gdy zauważył mnie wystraszoną lekko prychnął i dodał - Przecież żartuje.

-A co z moim samochodem?

-Dałem znać mojemu przyjacielowi. Zgarnie samochód i przyprowadzi do ciebie o ile dasz mi twój adres.

-I co jeszcze może rozmiar stanika! - powiedziałam zanim mogłam ugryźć się w język. Blondyn, właściwie ciemny blondyn przejechał językiem po swojej dolnej wardze.

-Nie potrzebne mi to, bo zaraz sam to sprawdzę. - przewróciłam oczami.

-Nie przewracaj oczami. - skąd on...? Zresztą nieważne. Przejmowałam się raczej faktem, ze czułam się coraz bardziej zmęczona. Walczyłam sama ze sobą, aby nie zamykać oczu. Nie mogę usnąć kiedy jadę z obcym mi facetem. Jednak zmęczenie było silniejsze i już po chwili odpłynęłam do krainy Morfeusza.

***************************************

Yoo

Wymęczony, ale jest. Następny dodam nwm kiedy, bo nie bd mieć neta.

Xoxo

Dagaa224

You Are Mine | L.H. | (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz