013.

101 4 1
                                    

               

Siedzieli już dłuższy czas w milczeniu w starym domku na drzewie. Zaraz po zjedzonym wspólnie śniadaniu chcieli powspominać trochę, ale żadne z nich odkąd tu przyszli nie odezwało się. Przed czekoladowymi oczami chłopaka pojawiały się mienione lata w przyśpieszonym tempie, cały cykl dorastania przyjaciółki, jaki widział. Od małej dziewczynki, z sąsiedniego podwórka, w dojrzałą jak na swój wiek, czternastolatkę która zawsze potrafiła ukarać go samym spojrzeniem. Uśmiechał się lekko, patrząc w przeszłość na dnie w których byli tacy szczęśliwi. Siedział w malutkim dziecięcym krzesełku w kolorze zielonym, ledwo co się do niego mieścił i bał się, że nie będzie mógł z niego wstać. Opierał ręce na niebieskim stoliczku, całym porysowanym kolorowymi kredkami przez nich.
     Blondynka siedziała w drugim kącie pomieszczenia, zupełnie po przeciwnej stronie. Jej wzrok błądził z prawej na lewą, przyglądając się co chwile jakiejś rzeczy, wspominając wszystko co się z nią wiązało. Zielone oczy dziewczyny również od czasu do czasu napotykały bruneta, lub po prostu go mierzyły od góry do dołu. Tak bardzo się cieszyła, że wrócił, że z powrotem ma swojego przyjaciela przy sobie. Bała się tylko tego, że już nie będzie go, że znowu wyjedzie w trasę, że zostawi ją, lub tak jak ostatnio wyjedzie gdzie pieprz rośnie nie mówiąc ani słowa pożegnania. W głowie i w sercu tliła iskierkę nadzieji że jednak tak nie będzie i tak cholernie chciała w to wierzyć. Dopiero co wrócił, ona mu zaufała z czego ogromnie się cieszyła. Wiedziała,mże może przyjść do niego w każdej porze i tylko on znał prawdę. Mogła powiedzieć mu o wszystkim.
     Justin wstał z miejsca z przyczepionym krzesełkiem do swojego tyłka. Zaklinował się i wyglądał jak pies goniący swój ogon kiedy próbował je ściągnąć. Alex wstała z miejsca i podeszła do chłopaka, stając i zakładając ręce na biodra.
       - No i co ja mam z tobą zrobić?- zaśmiała się widząc proszący wyraz twarzy chłopaka - Mały kawałek plastiku nawet ciebie przerasta - nie wytrzymała. Wybuchnęła ogromnym śmiechem chwytając za nóżki krzesła i ciągnąc w swoją stronę. Zielony materiał puścił, a Justin wydostał swoje cztery litery ze środka.
      - Sam bym sobie poradził - zaśmiał się patrząc na krzesełko,które go pokonało - Dobra, dziękuję - uśmiechnął sie do niej. Kochał kiedy się uśmiechała a co dopiero śmiała. Jej śmiech miał taką siłę, że zarażał wszystkich dookoła i sprawiał że serce bruneta szybciej zaczynało bić. Podszedł do rozwalonej skrzynki w narożniku domku i zaczął ją przegrzebywać w poszukiwaniu czegoś.
      - Nie znajdziesz - mruknęła, siadając z powrotem na zimne deski, tak jak wcześniej siedziała. Posłał jej pytające spojrzenie i dalej przegrzebywał skrzynkę z ich starymi bajkami - Jest u mnie w pokoju - uśmiechnęła się, a chłopak odpuścił.
       - Nadal grasz na gitarze? - jego twarz rozświetlił, szczery uśmiech. Osunął się po drewnianej ściance opadając na podłogę obok przyjaciółki.
       - Brzdąkam - mruknęła opierając głowę o jego ramie - Justin? - chciała go zapytać o coś ale bała się - Nic już - stchórzyła.
       - Mów - daj jej małego kuksańca w bok i uśmiechając się do niej zachęcająco, chcąc dodać jej trochę otuchy.
       - Kiedy znowu wyjeżdżasz - Alex szeptała, nie mówiła normalnie, ponieważ głos się jej łamał. Bała się że znowu się załamie, że on znowu ją zostawi.
       - Trasę dopiero mam za pół roku - objął ją ramieniem i wtulił jej twarz w swój obojczyk. Wyminął jej odpowiedź, tylko dlatego że sam nie wiedział.
     Kiedy dostanie telefon, że musi jechać na koncert, będzie musiał jechać. Kiedy dostanie wiadomość, że musi być na gali, pojedzie. Taka była jego praca, sam tego chciał. Cieszy się z tego co robi, trochę to jest męczące ale kocha swoją prace, kochał swoich fanów, a kiedy był gdziekolwiek, czy na koncercie, czy na gali, sprawiał swoim beliebers radość. Ta radość wiele dla niego znaczy. Liczyło się dla niego również szczęście dziewczyny, chciał aby była szczęśliwa i radosna, zdecydowanie była powodem dla którego chciał zostać tu i nie dawać żadnego koncertu. Gdyby miał zdecydować co jest dla niego w życiu na pierwszym miejscu odpowiedziałby bez wahania: "rodzina, Alex, beliebers". Reszta nie miała znaczenia, tylko te trzy rzeczy sprawiały, że się uśmiechał i sprawiały mu radość.
       - Nie zostawiaj mnie - szepnęła dziewczyna, wtulając się mocniej w klatkę chłopaka. Mając go przy sobie czuła się strasznie szczęśliwa. Kiedy do jej nozdrzy dolatywał tylko zapach wanilii wymieszanej z cynamonem i zapachem lasu czuła się bezpiecznie. Kiedy tylko jego ciało dotykało jej, przechodziły ją przyjemne dreszcze, wywołujące odwagę o jakiej mogła tylko pomarzyć. Kiedy tak było wiedziała, że jest z nią, że ją wspiera, że nigdy nie pozwoli nikomu skrzywdzić. Kiedy widziała jego uśmiech, czuła się taka spełniona, taka piękna w jego oczach, automatycznie się uśmiechała. Kochała go jak brata.
       - Nigdy cię nie zostawię - dla niego to nie były tylko słowa, ale ona je tak odebrała. Obiecał sobie wczoraj w nocy, że nie zostawi jej już nigdy , że wróci i będzie wracał do niej i dla niej. Nie wiedział co się z nim dzieje, ale ciągnęło go do niej. Nie jak do koleżanki i jakoś inaczej jak do przyjaciółki. Martwił się o nią jakby była jego siostrą, taki małym oczkiem w głowie. Czy ją kochał? Ba! Oczywiście że tak. Ale jak siostrę, a ona jego jak brata.
     Siedzieli jeszcze dłuższą chwilę w domu, a po chwili już stali na dole. Justin od wczorajszego dnia nie dał fanom znaków życia i co chwilę przychodziły mu nowe powiadomienia odnośnie kolejnego spamu do jego osoby. Szybko się zalogował i tweetując pstryknął szybko zdjęcie przyjaciółce z zaskoczenia, na tle ich wspólnego domku. Alex nie zorientowała się, nawet nie wchodziła od jakiegoś czasu na twittera, mimo że założyła go sobie już dawno.
     Rozdzielil się do swoich domów. Justin poszedł na ciepły obiad, który przygotowała jego mama wraz z babcią, a dziewczyna udała się do domu, w którym już siedziała mama. Dosyć szybko wróciła jak na podróż służbową. Pewnie niedługo znowu gdzieś pojedzie.
       - Cześć mamo - pocałowała drobną blondynkę w policzek i podniosła pokrywkę garnka, aby sprawdzić co dobrego szykuje jej rodzicielka na obiad. Pożałowała tego, gdyż już po chwili dostała drewnianą łyżką po łapach i upuściła metalową pokrywkę na to samo miejsce z wielkim brzdękiem.
       - Au - jęknęła rozmasowując miejsce po uderzeniu łyżką. - Jak tam było na wyjeździe? - zapytała matkę.
       - Nudno, szkolenie nowych kucharzy, wymyślanie i spisywanie nowych przepisów - Allison Evans kochała swoją pracę, ale była ona dla niej strasznie męcząca. - Niedługo, znowu będę musiała wyjechać, tym razem do Miami, ale tylko na jeden, góra dwa dni. Tylko czekam na telefon - objęła córkę ramieniem i ucałowała w czubek głowy - A jak tam u ciebie? - posłała młodszej Evans szczery uśmiech i potarła jej ramie, tak jak to często matki robią.
       - Dobrze było - uśmiechnęła się pod nosem, nie chcąc mówić matce co miało miejsce wczoraj - Justin był, pooglądaliśmy film i poszliśmy spać - odsunęła się od starszej od siebie kobiety i usiadła na barowym stołku, przy wysepce kuchennej. - Chyba się pogodziliśmy - uśmiechnęła się sama do siebie, turlając po blacie jabłko z jednej ręki o drugiej
       - Oh kochanie, jak ja się cieszę - uśmiech kobiety był szczery. Na prawdę cieszyła się że pogodziła się z przyjacielem. Ufała Justinowi i wiedziała że jej ciągle mała, bezbronna córeczka będzie tylko z nim bezpieczna. Cieszyła się, że znowu będą mogli przebywać ze sobą razem, wiedziała, że jeśli będzie coś złego się działo to zawoła go, a on zawsze pomoże. Traktowała tego chłopaka jak własnego syna.
       - Ja też się cieszę - mruknęła pod nosem, w głębi duszy ciągle skacząc z radości, że tak to wszystko się potoczyło. Myślała że będzie gorzej, ponieważ jej mózg zawsze był nastawiony na najgorsze. - Zawołaj mnie jak będzie obiad
     Blondynka pobiegła do swojego pokoju od razu siadając na łóżku i wyjmując z futerału gitarę i mały notesik. Nie sądziła, że brunet też o nim ciągle będzie pamiętał. Jak siedziała z matką w głowie zabrzęczała jej pewna melodia i kilka słów, które mógłby tworzyć na prawdę dobry tekst. Nie była najlepszą gitarzystką ale akordy łatwo dała radę odtworzyć, jej pamięć również nie był najlepsza ale musiała jakoś to zrobić. Zapisała dwie linijki tekstu i zanuciła je pod nosem do nauczonych przed chwilą paru akordów. Dopisała kolejną linijkę i kolejną tworząc spójny tekst, który idealnie pasował na refren jakiejś wolnej piosenki. Alex nigdy nie miała jakichś przejawów twórczości, ale to co czuła, to co się wydarzyło przez ostatni czas jakoś dało o sobie znać w bardzo dziwny sposób. Sprawiło że miała o czym pisać i grać.
Jej piosenki często opowiadały o uczuciach i o tym co tkwiło gdzieś głęboko w niej, starała się pokazać swoją muzyką to, czego nie miała odwagi powiedzieć słowami. Miała niesamowity dar do przelewania słów na papier oraz oprawiania ich w muzykę, kto wie, może kiedyś mogłaby zostać profesjonalnym muzykiem jak Justin.
Chłopak skończył szybko jeść swój i stanął przy oknie w swoim pokoju wsłuchując się w cicha melodie, która trafiała do jego uszu. Nie był w stanie dosłyszeć tylko słów, ale już sama melodia powodowała ciężki na jego ramionach, wiedział, że ma talent. 

Od autorki:
Trochę krótszy ale jest. 1485 słów wiec nie tak mało. Następny jest dłuższy. Zastanawiam się, czy nie zmienić trochę tego opowiadania, co o tym myślicie?

forever indestructible | jbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz