- Śmingunis dyngus! - niska blondynka, z dwoma zaplecionymi wysoko warkoczami wpadła do pokoju swojego przyjaciela z małym zabawkowym pistoletem na wodę.
- Aaaaa! - wrzasnął chłopiec zakrywając się mocniej kołdrą, chcąc uchronić się przed lodowatym strumieniem wody, wypływającym z zielonej zabawki. Sięgnął ręką na drugi koniec łóżka szukając swojej broni, którą specjalnie wieczorem napełnił aby móc czym psikać mamę gdy tylko się obudzi. - Lepiej uciekaj! - wyskoczył jak ninja spod kołdry i nacisnął spust swojego fioletowego pistoletu.
- Wpierw mnie złap! - krzyknęła dziewczyna, już zbiegając po schodach.
Wyleciała na podwórko stając za narożnikiem budynku. Gdy ciągle ubrany w piżamę szatyn wyszedł spokojnie zza rogu, Alex od razu przystąpiła do ataku i nie puszczając spustu psikawki, lała go wodą póki amunicja się nie skończyła. Kiedy tylko jej woda się wyczerpała, chłopiec uśmiechnął się szeroko i wyprzedzając ruch dziewczyny złapał ją za rękę i przytrzymał mały przycisk. Jej warkoczyki, wesoło skaczące teraz oklapły i zrobiły się ciężkie i namoknięte. Zwiewna żółta sukienka w czerwone groszki przylegała do jej podkoszulki, którą miałam pod spodem. Czuła również że nawet białe rajstopki w świąteczne zajączki jej przemokły. Brązowooki mógł powiedzieć to samo. Jego piżma superbohatera była całkiem mokra, jakby dopiero co wynurzył się z basenu. Krótkie włosy były pozlepiane ze sobą, a pojedyncze kosmyki opadały na czoło. Oboje widząc siebie nawzajem zaczęli się śmiać jak głupi.
Justin obudził się z wielkim uśmiechem na ustach, pewnie tylko dlatego że miał naprawdę fajny sen. Często mu się śniły sceny z jego i Alex dawnej przeszłości, kiedy trzymali się razem i bawili się co chwilę, dokuczając sobie nawzajem. Nie pierwszy raz śniło mu się to wspomnienie ze świąt dziesięć lat temu. Mieli wtedy tylko 8 lat i uwielbiali się bawić wodą, lać się nią nawzajem jak i wszystko na około.
Przetarł zaspane oczy i nawet nie patrząc na zegarek udał się do łazienki. Z na w pół przymkniętymi oczyma, wyciągnął swoją szczoteczkę do zębów z kosmetyczki stojącej na szafce oraz nowy żel do twarzy. Wycisnął trochę miętowej pasty na szczoteczkę i wyszorował zęby. Umył jeszcze porządnie twarz, a następnie zdejmując bokserki wszedł pod prysznic odkręcając strumień wody na letni. Ciepłe krople spływające po jego twarzy przywołały wspomnienie jego snu, przez co uśmiechnął się jeszcze bardziej.
Dziewczyny już dawno w domu nie było. Siedziała w szkole, odliczając czas do końca ostatniej lekcji. Blondynka nerwowo skubała końcówkę granatowego swetra, wyrywając odstające milimetrowe niteczki. Miała teraz matematykę, którą i tak umiała doskonale. Zdążyła przerobić sama już cały temat, kiedy jej klasa robiła dopiero drugie zadanie. Śmiała się pod nosem, widząc jak kolejna osoba nieudolnie rozwiązuje zadanie na tablicy. Nie chciała się wyróżniać więc nie pokazywała innym jaka ona jest z tego przedmiotu dobra. Teraz się nudziła, wlepiając wzrok w zegar, na którym sekundowa wskazówka zbliżała się ku końcowi kolejnego okrążenia, kolejnej minuty. Stukała nerwowo długopisem o drewnianą powierzchnie swojej pojedynczej ławki. Za chwilę miał zadzwonić dzwonek, a ona marzyła tylko aby wrócić do swojego pokoju, zjeść doby obiad ugotowany przez mamę i zaszyć się w swoim pokoju, nie robiąc nic.
Kiedy dzwonek w końcu zadzwonił, a dziewczyna udała się do swojej szafki odłożyć oraz wziąć potrzebne do nauczenia się książki. Chłopak już czekał w samochodzie, tuż przed bramą szkoły. Pamiętał jak zawsze przechodził z mamą tędy idąc gdzieś do sklepu i nie mógł się doczekać kiedy on będzie wystarczająco 'duży' aby móc przyjść tu i uczyć się razem z tymi wszystkimi 'dużymi' ludźmi. Teraz tylko śmiał się z tego co kiedyś myślał, ale też żałował, że nigdy nie miał okazji uczyć się w normalnym liceum. Nawet nie miał pojęcie jak dużo ciekawych rzeczy go ominęło. Szkolne bijatyki gwiazd koszykarskich na przerwach, różne durne zachowania szkolnych plastików, oraz scenki, których nie może zabraknąć w każdej szkole. Kiedy tak myślał, Alex właśnie przekroczyła próg szkoły, wychodząc na świeże powietrze. Było prawie lato, a dziewczyna chodziła w swetrze. Przeklinała się za swoje blizny, do których po wczorajszym spotkaniu z Justinem dołączyły trzy nowe kreski. Pierwsza była za to, że jest po prostu idiotką, druga była za to, że mu wybaczyła, a trzecia, że mimo tego, że obiecała to i tak po raz kolejny się pocięła. Na wczorajsze wspomnienia, poczuła delikatne mrowienie na przedramieniu, automatycznie się za nie chwytając i leciutko pocierając.
CZYTASZ
forever indestructible | jb
Genç KurguOpowiadanie, które cieszyło się ogromnym zainteresowanie na blogspocie! Ponad DWIEŚCIE SZEŚĆDZIESIĄT TYSIĘCY wyświetleń!